Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Byli policjanci stalowowolskiej drogówki w drugim procesie ponownie zostali uznani winnymi. "Załatwili" ich szantażyści...

Marcin Radzimowski [email protected]
50-letni Zbigniew F. i 43-letni Piotr T. - dwaj byli policjanci Komendy Powiatowej Policji w Stalowej Woli, są winni zarzucanych im przez tarnobrzeska prokuraturę czynów.

Policjanci z wyrokiem

Policjanci z wyrokiem

Sąd Rejonowy w Stalowej Woli Zamiejscowy Wydział Karny w Nisku oprócz kary pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania, wobec obu policjantów orzekł po 2 tysiące złotych grzywny. Orzekł też środek karny - pięcioletni zakaz wykonywania pracy w charakterze policjanta. To środek, którego właściwie nie będzie można zrealizować - osoba karana nie może być policjantem.

Starszy ze skazanych orzeczeniem oskarżonych, przebywa na policyjnej emeryturze. Jeśli nieprawomocny wyrok się uprawomocni, straci on emeryturę. Najprawdopodobniej jednak obrońca obu oskarżonych wniesie kolejny raz apelację do sądu drugiej instancji - Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu.

Wobec policjantów, którym prokuratura przedstawia zarzuty prowadzone jest niezależnie od tego postępowanie dyscyplinarne, z reguły zawieszane do czasu, aż sąd wyda prawomocne orzeczenie. Najsurowsza kara dyscyplinarna to wydalenie ze służby.

Według ustaleń prokuratury, potwierdzonych wyrokiem przez sąd, oskarżeni w tym procesie dwaj policjanci stalowowolskiej drogówki przyjmowali od kierowców korzyść majątkową wysokości od 20 do 100 złotych. W jednym udowodnionym przypadku kierowca wręczył policjantowi karton papierosów.

Sąd w Nisku za przyjmowanie łapówek i poświadczenia nieprawdy w dokumentach wymierzył im kary po dwa lata pozbawienia wolności, w zawieszeniu na pięć lat. Identyczny wyrok zapadł w pierwszym procesie obu mężczyzn, których nazywanie stróżami prawa byłoby co najmniej nadużyciem...

Policjanci i szantażyści

Cała ta sprawa, która mogłaby posłużyć za scenariusz filmowy, sięga 14 marca 2008 roku. Wtedy to dwaj koledzy (poznali się w zakładzie karnym) Michał J. i Zbigniew R. zorganizowali prowokację. Jadąc audi w Katach koło Niska zostali zatrzymani przez patrol drogówki ze Stalowej Woli, gdyż przekroczyli dopuszczalną prędkość jazdy o 52 km/h. Policjantami, którzy zatrzymali kierującego audi byli właśnie późniejsi oskarżeni - Zbigniew F. i Piotr T.

Mężczyźni jadący audi nie ubolewali bynajmniej z tego powodu. Taki był bowiem oczekiwany efekt ich misternie przygotowanego planu. Policjanci nie mieli pojęcia o tym, że kierowca audi czekał właśnie na kontrolę drogową. Wcześniej, wspólnie z kolegą się przygotował - w kamizelce zainstalował urządzenie nagrywające dźwięk i obraz.

Jesteś w ukrytej kamerze

Za przekroczenie prędkościkodeks drogowy przewiduje 400 złotych mandatu i 10 punktów karnych. W rozmowie z policjantami kierowca poprosił, by nie karać go za wykroczenie, za które naliczone będą punkty karne. Swoją prośbę kierowca popierał argumentem - ostentacyjnie machał stuzłotowym banknotem. Funkcjonariusze w tym czasie zastanawiali się, jakie wykroczenie wpisać w blankiet, by nie naliczać punktów karnych. Wszystko to widać i słychać na filmie, jaki nagrał kierowca audi siedząc w radiowozie.

Niezwykle istotny jest fragment, w którym rozmowa dotyczy tego, gdzie kierowca ma wrzucić banknot. Stuzłotówka trafia do schowka obok dźwigni ręcznego hamulca, pomiędzy siedzeniami.

Kierowca audi - Michał J. po opuszczeniu radiowozu wrócił do swojego samochodu. Kilkanaście minut później jego kolega podjechał pod radiowóz i ku zaskoczeniu policjantów, odtworzył im na laptopie film. Na nagraniu słychać i widać ich rozmowę z kierowcą audi.

Płaćcie, albo będzie afera

Szantażyści zażądali od policjantów 30 tysięcy złotych, w przeciwnym razie grozili wysłaniem nagrania do Biura Spraw Wewnętrznych i dziennikarzy. Przerażeni policjanci zaczęli się targować. Zgadzali się zapłacić 5, potem 10 a nawet 15 tysięcy złotych okupu, w zamian za nagranie. Przestępcy byli nieugięci - chcieli 30 tysięcy w dwóch ratach. "Ja nigdy nie biorę dwa razy za to samo" - podkreślał jeden z szantażystów.

Ostatecznie funkcjonariusze powiadomili swoich przełożonych o szantażu, z samymi szantażystami umówili się na przystanku PKS w Domostwie na rzekome przekazanie pierwszej części okupu. To była zasadzka i mężczyźni zostali zatrzymani.

Obaj szantażyści w lipcu 2009 roku zostali skazani na kary po dwa lata więzienia, do tej pory opuścili już więzienie. W ich procesie oskarżycielami posiłkowymi byli "pokrzywdzeni" policjanci, którzy robili wiele, by… złagodzić zarzuty szantażystom. Mieli świadomość, że szantażyści będą świadkami w... ich procesie o łapówkarstwo. Proces toczył się tak długo, gdyż policjanci chorowali. Jeden z nich przeszedł na emeryturę i pracuje w firmie ochroniarskiej. Drugi był zawieszony w czynnościach. Nie przyznawali się do zarzutów.

W czasie śledztwa Prokuratura Rejonowa w Tarnobrzegu ustaliła, iż oskarżeni mają na koncie także przyjęcie innych łapówek, w sumie na obu ciążyło 15 zarzutów. W pierwszym procesie sąd w Nisku skazał obu oskarżonych na dwa lata więzienia w zawieszeniu, ale Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu uchylił wyrok po apelacji adwokata.

W zakończonym w poniedziałek drugim procesie, policjanci usłyszeli identyczne kary.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu STALOWOWOLSKIEGO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie