MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czy historia Władysława Skrzypacza znajdzie swój finał?

Zdzisław SUROWANIEC [email protected]
Tak kładka wygląda teraz.
Tak kładka wygląda teraz. Zdzisław Surowaniec
Kolejna odsłona spektaklu, czy jak kto woli - tragedii albo komedii, związanej ze słynną na cały kraj kładką przez rzek którą wybudował Władysław Skrzypacz.

Nie miał za grosz litości ten, kto przed świętami Bożego Narodzenia pociął drewnianą kładkę na Łęgu w Burdzach. Nielegalną kładkę zbudowaną przez Władysława Skrzypacza. Mimo mrozu i ślizgawicy Skrzypacz poprzybijał deski tak, żeby można było przez kładkę przechodzić. Ta prowizoryczna konstrukcja stała się jeszcze bardziej niebezpieczna.

To kolejna odsłona spektaklu, czy jak kto woli - tragedii albo komedii, związanej ze słynną na cały kraj kładką przez rzekę. Emocje po raz kolejny podgrzała Telewizja Polska, która przed tygodniem nadała w "dwójce" film o Władysławie Skrzypaczu. Wymowa filmu - ten chłop żyjący na skraju rzeki, lasu i poligonu wojskowego to patriota przywiązany do ojcowizny, gnębiony przez bezdusznych urzędników. - Bo tak jest - potakuje Skrzypacz.

MUSIAŁ WYBUDOWAĆ

- W tamtym roku miałem trzysta kaczek, w tym roku dwieście, gęsi chowam, kur mam około stu - chwali się Skrzypacz ekipie telewizyjnej, która przyjechała do jego gospodarstwa. - Wybudowałem kładkę, bo to jedyna droga córki do szkoły, do sklepu, do doktora. Musiałem ją wybudować - tłumaczy budowniczy kładki.

Jak nam powiedział, postawienie kładki kosztowało go pięćset złotych. - Bo musiałem nakupić chłopom wódki i kiełbasy na ognisko - przyznaje Skrzypacz.

Już szósty rok wytrzymuje naciski urzędników, którzy go chcą dopaść za samowolę budowlaną. - Jaka tam ona nielegalna, jak taka ładna - mówi. Wspomniał też, że inspektor nadzoru budowlanego nałożył na niego trzy tysiące złotych grzywny za samowolę budowlaną. - Pomyślałem, że chyba jest chory - komentuje dosadnie Skrzypacz.

Dziennikarze telewizyjni zadbali o dramatyzm przekazu. Mimo tego, że kładka stała, Skrzypacz pokazał im jak przenosił córkę na plecach przez wodę. Przyznał, że raz córka spadła mu do wody, bo dno jest piaszczyste i stracił równowagę. - Skończyło się zapaleniem płuc - przyznała Iza. - To jest nie do pomyślenia, że Polak Polakowi może taką krzywdę zrobić - pokrzykuje Skrzypacz.

EKIPA NA KŁADCE

Do nagrania zaproszony został inspektor nadzoru budowlanego Marian Pędlowski. Kiedy stanął przy kładce na brzegu Łęgu od strony Stalowej Woli, skąd przyjechał, usłyszał od stojącego po drugiej stronie brzegu dziennikarza propozycję przejścia po kładce.

- Chcielibyśmy tutaj nagrać, panie inspektorze - zawołał dziennikarz. Inspektor nie dał się nabrać na przejście po nielegalnej kładce, z której mógłby spaść, ku uciesze dziennikarzy, a potem telewidzów. Powiedział, że zaczeka, aż przyjadą. Także wójtowie Bojanowa Sławomir Serafin i Grębowa Kazimierz Skóra nie dali się namówić na prowokację. Ekipa przyszła do nich ze sprzętem po kładce. W wyemitowanym filmie towarzyszyła temu wesoła muzyczka.

Wójtowie poinformowali, że Skrzypacz mieszka na terenie gminy Grębów, przy granicy z gminą Bojanów. - Jedyną własnością gminy Grębów z tej strony jest o ten króciuteńki odcinek drogi - pokazał na mapie wójt Skóra. Reszta to działki o nieuregulowanym statusie prawnym. - Nie rozumiem jak można budować most, kiedy nie ma drogi - powiedział.

NIEBEZPIECZNY MOST

- Ale tu zawsze był most - przyznała jedna z mieszkanek. To prawda, był most należący do wojska, bo to teren poligonu. Inspektor Pędlowski przypomniał więc, że w 2005 roku zrobiona została ekspertyza tej przeprawy i specjaliści uznali, że most nie nadawał się do użytku z powodu zagrożenia, jakie dla życia ludzi stwarzała przerdzewiała konstrukcja. Zalecono wówczas jak najszybszą rozbiórkę.

- Zrobimy kładkę, kiedy ktoś nam pokaże dwa ciągi drogi po jednej i drugiej stronie - taka jest opinia bojanowskiego wójta Serafina. Wojewódzki Sąd Administracyjny drugi raz wstrzymał nakaz rozbiórki kładki, polecił ponowne rozpatrzenie i zalecił rozpatrzenie czynnika ludzkiego. Nadal jednak obowiązuje decyzja o rozebraniu kładki

- Pan jest wolnym człowiekiem, żyje w wolnym kraju. Już dawno powinien sobie poszukać mieszkania w Stalowej Woli czy wynająć tutaj w gminie Bojanów czy w Grębowie - zaproponował Skrzypaczowi grębowski wójt. - Dla was byłoby lepiej, żebym sobie sznurek na szyi przywiązał. Dla was byłoby najlepiej, gdybym nie istniał - postawił diagnozę Skrzypacz.

KŁADKA DO ROZBIÓRKI

- Pan nadal uważa, że kładkę należy rozebrać? - zapytał dziennikarz inspektora Pędlowskiego. - Oczywiście - usłyszał w odpowiedzi. Ale za samowolne rozebranie nielegalnej kładki zabrał się ktoś inny we wsi. Już kiedy dziennikarze telewizyjni wyjechali, tydzień przed Wigilią, kładka został przecięta w trzech miejscach i nie nadawała się do użytku.

- Kładka leży w wodzie. Żeby przejść przez rzekę, musiałem ubrać wodery - powiedział zdruzgotany Władysław Skrzypacz, kiedy przyszedł do nas do redakcji w Stalowej Woli - Jeszcze w niedzielę przechodziłem przez kładkę. W poniedziałek córka chciała po niej przejść na przystanek, żeby pojechać do szkoły w Stalowej Woli i już nie przeszła - powiedział załamany Skrzypacz.

Jeszcze tego samego dnia wsiadł na rower i pojechał do Stalowej Woli na komendę policji zgłosić szkodę, żeby znaleźli wandala. Zapędził się także do biura senator Janiny Sagatowskiej, żeby mu załatwiła łódkę, żeby mógł się przeprawiać suchą nogą na drugą stronę rzeki. Wrócił na dwóch kółkach bez łódki.

DWAJ PODEJRZANI

Skrzypacz wymienia dwóch podejrzanych, z którymi jest skłócony i którzy mogli mu zniszczyć kładkę. - Ze wszystkimi we wsi żyję w zgodzie, tylko z tymi dwoma nie - przyznaje. - W niedzielę cała wieś poszła w kościele do spowiedzi i do komunii. I jakiś sk…syn to złośliwie zrobił. Gorszy od Hitlera. Żeby mu ten opłatek w gardle stanął, co za bydlak - klął Skrzypacz.

Wójt Bojanowa Sławomir Serafin jest skłonny wybudować kładkę, ale trzysta metrów w górę rzeki od tej nielegalnej. Wtedy służyłaby nie tylko Skrzypaczowi, ale wszystkim mieszkańcom. Warunkiem jest jednak, żeby wójt Grębowa wybudował po swojej stronie drogę do tej kładki, na co Skrzypacz musiałby przeznaczyć kawałek swojej działki.

Dogadanie się w tej sprawie będzie bardzo trudne, bo Skrzypacz oczekuje, że na odludzie, gdzie mieszka, będzie doprowadzona elektryczność i woda. A tu nad głową wisi mu jeszcze inspektor nadzoru budowlanego, który chce go ukarać za nielegalnie zbudowaną kładkę.

POŁATAŁ KŁADKĘ

Zdesperowany Skrzypacz jeszcze przed świętami do zniszczonej kładki poprzybijał deski tak, żeby można było po połatanym podeście przejść na drugą stronę rzeki. Przez to kładka jest jeszcze bardziej niebezpieczna niż była.

Najbardziej w tym wszystkim szkoda Izy, która chodzi do gimnazjum katolickiego w Stalowej Woli i po kładce jest jej najbliżej do przystanku autobusowego. W mieszkaniu na odludziu nie ma nawet prądu i zadania domowe odrabia przy lampie naftowej i przy świecach. - Już nie wierzę, że coś się polepszy - płacze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie