Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Drewniaki" Jana Puka

Klaudia Tajs
Wincenty Kadłubek w wersji poprawionej i rozbudowanej.
Wincenty Kadłubek w wersji poprawionej i rozbudowanej. M. Radzimowski
Artysta ludowy z Trześni koło Tarnobrzega swoje cudeńka wykonuje bez użycia kleju i gwoździ, łącząc elementy drewnianymi kołeczkami.

- Kiedy brakuje mi tematu, włączam szpulowy magnetofon i słucham ludzi, którzy mówią o dawnym życiu na wsi - mówi Jan Puk z Trześni koło Tarnobrzega. W słomkowym kapeluszu, lasowiackim stroju z nieodłącznym dłutem odwiedza szkoły i pojawia się na festynach ludowych. W tym roku artysta obchodzi 20-lecie pracy twórczej.

Ukoronowaniem dotychczasowej pracy twórczej jest jego ostatnie wyróżnienie. W VII Międzynarodowym Konkursie na Zabawkę Tradycyjną w Bielsku-Białej otrzymał pierwszą nagrodę. Spośród kilkudziesięciu nadesłanych prac, komisja najwyżej oceniła drewnianą postać rolnika rżnącego drzewo. Wyróżnioną postać organizatorzy konkursu zamieścili w okazjonalnym katalogu. - To jedna z wielu zabawek, która przedstawia prace naszych ojców na roli - tłumaczy Jan Puk. - Wykonałem także postać, która młóci cepami, a inna rąbie siekierą.

Moje postacie wykonują prace rolnicze. Wszystko po to, by dzieci wiedziały, jak kiedyś wyglądała praca na roli.
WIATRAKI, KAPLICZKI I PŁÓCIENKA

Swoich grzechotek, terkotek, kołatek, koników, wózków, samolotów, diabłów, makiet chałup, kapliczek i scen życia wiejskiego nigdy nie maluje. Wycina je ręcznie, bez użycia maszyn, z drewna lipowego lub osikowego. Aby się przekonać, jak niesamowitym twórcą ludowym jest Jan Puk, wystarczy odwiedzić go, w jego domowym warsztacie. Ściany obwieszone zdjęciami i dyplomami, półki pełne książek oraz zabawek, rzeźb, makiet, zwanych przez niego drewniakami.

O każdej z nich artysta może mówić godzinami. - To jest marszałek Józef Piłsudski na swojej Kasztance - pokazuje. - A to moja pierwsza rzeźba. To Kadłubek, trochę mi nie wyszedł. Jakiś czas potem wyrzeźbiłem drugą postać kronikarza, którą umiejscowiłem w kapliczce.

Pokazując kolejne rzeźby Jan Puk wyjmuje przedmioty codziennego użytku, jakie używały gospodynie domowe i rolnicy. - Co ja wam tu będę pokazywał, sami zobaczcie - i zaprasza do półek.

Przy wejściu do niewielkiego warsztatu na drewnianym wieszaku wisi płócienka. To dawne odzienie lasowiackiego chłopa. Pan Jan otrzymał ją od Janusza Mazgaja, mieszkańca Krowiej Góry. - On z kolei dostał ją od swojego ojca - przypomina artysta. - Płócienka ma ponad 135 lat i jeszcze mi służy. W niektórych miejscach jest rozerwana, ząb czasu musiał zrobić swoje. Mam jeszcze słomkowy kapelusz. Zrobił go Adam Mróz z Grębowa, który już nie żyje. W płócience i kapeluszu chodzę do szkół, żeby dzieci zobaczyły, jak się dawniej chłopi ubierali.

JEDYNY TAKI KRONIKARZ

Praca w drewnie to nie jedyne hobby Jana Puka. O jego kronikarskiej pasji napisało już wielu studentów w swoich pracach magisterskich. Ich kopie można znaleźć w pracowni artysty. - Nie ma roku, aby nie zajrzał do mnie student i zapytał czy może o mnie napisać - śmieje się artysta. - Nigdy nie odmawiam. Dlaczego mają nie pisać o mnie jako o tym, który prowadzi kroniki z naszego regionu i zapisuje na papierze historię.

Kroniki w jego pracowni mają swoje miejsce. Zajmują kilka półek. Oprawione czerwonym materiałem, każda z innego roku. - Tu jest kronika, w której opisuję jak wał na rzece w gminie usypywano - pokazuje artysta. - Chcę książkę o tym wydać.
Jedna z kronik, na którą pan Jan zwraca szczególną uwagę, to ta, w której zapisał najważniejsze wydarzenia z życia sandomierskiej stacji PKP.

On sam na kolei przepracował 40 lat. 10 lat na węźle kolejowym w Rozwadowie, następnych 30 w Sandomierzu. Pracował jako nastawniczy. W wolnych chwilach uzupełniał księgę kolejową, w której zapisywał najważniejsze wydarzenia z życia sandomierskiego węzła kolejowego. - Dawniej było tak, że każda stacja węzłowa, a do takiej należał Sandomierz, miała swoją księgę pamiątkową - wspomina kronikarz. - Był wyznaczony zawiadowca, który miał obowiązek zapełniać księgę. Odnotowywał w niej najważniejsze wydarzenia.

Niestety z czasem księgi kolejowe straciły na swojej ważności. Nie ominęło to także księgi z sandomierskiego węzła, która wspólnie z innymi materiałami archiwalnymi została wyrzucona na śmietnik. Przed zniszczeniem uratował ją Jan Puk, który, jeszcze jako nastawniczy, podjął się jej uzupełniania. - Jest tam nawet kilka informacji o mnie - dodaje. - Zdjęcia mojej osoby jako przodownika pracy oraz pożegnanie, kiedy odchodziłem na emeryturę. Księga jest dostępna w mojej izbie.

OD TRZEŚNI PO WĘGRY

Twórczość Jana Puka jest znana nie tylko w Tarnobrzegu i okolicy. Jego drewniane wiatraki, postacie, kapliczki i zabawki można oglądać w Muzeum Zabawek w Kielcach. Na swoim koncie ma kilkadziesiąt wystaw. Jego zabawki podziwiali mieszkańcy Węgier, Czech, Słowacji i Ukrainy. Swoje prace autor przekazuje także małym pacjentom szpitali i podopiecznym przedszkoli. W szkołach na terenie byłego województwa tarnobrzeskiego nie ma szkoły, która nie prezentowałaby jego drewnianych rzeźb i zabawek. - Przyjmuję wszystkie zaproszenia, bo chcę, by ludowa kultura i tradycja nie zanikły - przekonuje artysta. - Będę jeździł i rzeźbił tak długo, jak tylko pozwolą mi siły.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie