Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwa wypadki i śmierć - nad rajdem Baja Carpathia od początku wisiało fatum

Gerard STAŃCZYK [email protected]
W prologu zawodnicy ścigali się na nadsańskich błoniach w Stalowej Woli. Nieostrożna jazda mogła się skończyć w rzece.
W prologu zawodnicy ścigali się na nadsańskich błoniach w Stalowej Woli. Nieostrożna jazda mogła się skończyć w rzece. Gerard Stańczyk
W okolicach Stalowej Woli rozegrano motorowy rajd cross - country Baja Carpathia. Śmierć włoskiego motocyklisty położyła się cieniem na tej ciekawej imprezie.

Doświadczony, 41-letni Andrea Brunod, motocyklowy mistrz Europy, zginął podczas Rajdu Baja Carpathia na terenie poligonu koło Bojanowa w powiecie stalowowolskim. Ten i dwa wcześniejsze wypadki z poprzednich dni uzmysławiają jak niebezpieczny jest ten sport. Ale ma w sobie magnetyczny urok, któremu uległ Adam Małysz.

Już pierwszego dnia, czyli tydzień temu w piątek, podczas prologu rozgrywanego nad Sanem w Stalowej Woli dachował nissan węgierskiej załogi Erika Kordy i Petera Czeglediego, na niewielkim wzniesieniu. Niedaleko od tego miejsca stał tłum kibiców. Jednak na szczęście samochód nie wyleciał poza wytyczoną trasę.

FATUM WISIAŁO OD POCZĄTKU

Z auta węgierskiej załogi zaczęło się wylewać paliwo, szybko jednak zostało zneutralizowane przez asystującą rajdowcom ekipę strażaków. Kierowca Erik Korda złamał dwa kręgi, a prolog został przerwany. A sobota przyniosła znacznie poważniejszy wypadek Łukasza Lewego, jadącego quadem.

Podczas odcinka specjalnego niedaleko wsi Krawce quad stanął w płomieniach, przypuszczalnie wyciekało paliwo z gaźnika. Kierowca z poparzeniami rąk i nóg, w dodatku z jedną złamaną, trafił do szpitala. Wyścig kontynuowano.

W niedzielę od rana kierowcy jeździli koło Bojanowa. Przed południem do bazy rajdu w Stalowej Woli nadeszła przerażająca wiadomość, zajmujący dotąd drugie miejsce włoski motocyklista Andrea Brunod, aktualny motocyklowy mistrz Europy w rajdach Baja Carpathia, zabił się! Żona Włocha, będąca w bazie, nie mogła w to uwierzyć, doznała szoku. Okazuje się, że do wypadku doszło na prostej, płaskiej drodze. Nie wiadomo, dlaczego Brunod stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w drzewo. Reanimacja nie daje rezultatu. Włoch, kiedy go znaleźli inni kierowcy, prawdopodobnie już nie żył. Rajd Baja Carpathia został zakończony…

TO UCZY POKORY

- Taki jest ten sport, wszyscy ponosimy ryzyko i zdajemy sobie z tego sprawę - mówi szczecinianka Klaudia Podkalicka, jedyna kobieta, która wystartowała w Baja Carpathia za kierownicą mitsubishi pajero.

- Nie wiadomo, co spotka nas za zakrętem. Pierwszy raz w rajdzie, w którym biorę udział, ktoś zginął. To daje do myślenia, uczy pokory. Ja sama przeżyłam tutaj mały wypadek. Kierownica mi w sobotę odpadła. Znaleźliśmy się na drzewie, całe szczęście szybkość nie była zawrotna. Impreza była doskonale zorganizowana, tylko od początku ciążyła nad nią jakaś klątwa.

Rajd jej zdaniem był trudny, szutrowe i piaszczyste trasy wymagały koncentracji. Jak na złość zapanowały trudne do zniesienia upały.

- Te temperatury, jak na rajdzie Dakar, powodują, że człowiek się dekoncentruje. Jest bardzo ciężko, mamy grube kombinezony. Nie można okna otworzyć. W sumie nikt z nas nie jest przygotowany na takie upały. To dla mnie nauczka, żeby się następnym razem przygotować pod tym kątem - dodaje szczecinianka.

UPAŁ JAK NA PUSTYNI

Upał jak na pustynnym rajdzie "Dakar" nie zaskoczył Adama Małysza, legendarnego polskiego skoczka narciarskiego, który teraz ściga się w rajdach samochodowych i pojawił się także w Stalowej Woli ku wielkiej uciesze kibiców. On też startował przecież w legendarnym "Dakarze" i zajął w nim znakomite jak na nowicjusza 37. miejsce.

- Podczas rajdu w Stalowej Woli w kabinie auta temperatura osiągnęła 60-70 stopni Celsjusza. Byłem na to przygotowany, ciągle tylko piłem i piłem. Nie robiło to na mnie takiego wrażenia - mówi gwiazda skoków narciarskich.

Małysz jest sportowym profesjonalistą, nie daje się ponieść emocjom. To mu dało dobry wynik w Dakarze, a w Baja Carpathia, w którym jechały sławy off roadu, zajął piąte miejsce. Jak mówi, cały czas zbiera doświadczenie. O wypadku Włocha nie chciał mówić, ale przyznał, że śmierć na rajdzie nie jest dla niego niczym nowym. Na Dakarze często dochodzi do takich sytuacji. Za to nie szczędził słów pochwały pod adresem Baja Carpathia.

- Rajd był, pod względem sportowym, pomijając nieszczęśliwe wydarzenia, bardzo udany. Tereny tutaj są bardzo fajne. Pierwszy raz tu przyjechałem i byłem mile zaskoczony. Były i szutry i piach i ścieżki leśne. Wiele krajów może nam pozazdrościć, we Włoszech czy na Węgrzech nie ma takiego urozmaicenia. - mówi Małysz, który otoczony przez kibiców rozdał w Stalowej Woli mnóstwo autografów.

- Rajd był bardzo trudny, szczególnie trudne były małe ścieżynki w lesie. Musiałem wyhamowywać nawet do zera, żeby w niektórych miejscach nie utknąć na stałe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie