Dyskretnie do przodu

Z Huty Stalowa Wola znika widmo zwolnień. Doszło nawet do takiej sytuacji, że brakuje pracowników i jest potrzeba kupienia nowych maszyn. - I oby tak było dalej. Chciałbym, żeby produkcja odbywała się na trzy zmiany - tak podczas spotkania z członkami Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Mechaników Polskich w Stalowej Woli mówił prezes HSW Mirosław Bryska.

- W hucie nadal zauważa się marazm i wyczekiwanie, co przyniesie przyszłość. Wiele osób w hucie i poza nią pyta, czy zakład przetrwa. Najświęciej wierzę w to, że przetrwa. Ciężki okres mamy już za nami. To zasługa pracowników i kadry zarządzającej. Muszę powiedzieć, że także prezydent Szlęzak dużo nam pomaga. Sceptycznie podchodził do nowego zarządu, ale teraz widać z jego strony pełną wolę współpracy - stwierdził prezes.

Prezes wyjaśnił, że huta rozdzieliła się na dwie części. Spółka HSW-Trading przejęła od głównej spółki, czyli od HSW SA produkcję i sprzedaż maszyn budowlanych oraz dzierżawi majątek produkcyjny. - Trading jest bez zaległości finansowych i nie powinien być zaatakowany przez wierzycieli. Powinien produkować 600 maszyn rocznie, żeby mówić o rentowności. Żeby to osiągnąć, muszą być spełnione warunki bezpiecznego działania - tłumaczył prezes.

HSW SA, czyli główna spółka, chce jak najszybciej sprzedać udziały we wszystkich kilkunastu spółkach zależnych. Spółki są już samodzielne, urynkowione. - Ich sprzedaż nie powinna zagrozić pracownikom - uważa prezes. Pieniądze ze sprzedaży pójdą na spłatę zobowiązań, żeby jak najszybciej zaspokoić wierzycieli. Bliski jest finał prac nad sprzedażą olbrzymiego Zakładu Kuźnia Matrycowa.

- HSW SA nie jest wydmuszką, bo posiada duży majątek. Chcemy spłacić olbrzymie zadłużenie, które na nas ciąży. Po spłaceniu wierzycieli obie spółki, Trading i HSW SA, mają się połączyć i znowu będzie duży producent maszyn budowlanych, oddłużony, zrestrukturyzowany, to znaczy bez zbędnego majątku - uważa prezes. - Po co hucie 370 ha lasu? Lasy są wspaniałe, ale nie przynoszą dochodu, natomiast są opłaty z tym związane. Posiadamy dużo gruntu, nieczynnych hal. A za to wszystko miasto nalicza podatki od nieruchomości. Jesteśmy dłużnikiem miasta, miasto przeżywa z tego powodu poważne problemy. Ale na razie nie stać nas na to, żeby spłacać zaległości, a majątku mamy za dużo - usłyszeli zebrani.

- Wszyscy wierzyciele mogą się czuć pewni, będą zaspokojeni - zdeklarował prezes. Do końca roku zdjęte zostaną hipoteki, ustanowione na majątku huty na rzecz banków. Majątek będzie więc służył jako zastaw na kredyty pod bieżące potrzeby.

"Operator ARP" - spółka należąca do Agencji Rozwoju Przemysłu - przejmie majątek huty wartości 7 mln zł (chodzi o wydział M-01), w zamian za co przejmie także zadłużenie na rzecz ZUS wielkości 27 mln zł. Produkcja z M-01 będzie przenoszona na Z-5, gdzie powstają ramy i wysięgniki dla "Volvo". Prezes z satysfakcją oznajmił, że udało się urentownić produkcję dla "Volvo". - Podwyższyliśmy ceny. "Volvo" okazało się twardym partnerem, ale udało się nam uzyskać takie ceny, przy których produkcja stała się opłacalna - powiedział. I dodał, że im więcej dyskrecji, tym lepiej, bo można wtedy więcej osiągnąć.

Żebyśmy zawału nie dostali...

Byli pracownicy niekiedy bardzo emocjonalnie oceniali to, co teraz dzieje się w hucie. Pamiętali zakład z okresu prosperity, ale z czasów gospodarki nakazowej, kiedy kombinat zatrudniał 24 tys. ludzi. Z tego pozostało niecałe 8 tys. pracowników. O produkowaniu nowych maszyn w latach 70. we współpracy ze światowymi koncernami mówił ówczesny główny konstruktor. - Huta była kurą, która znosiła złote jaja - przypomniał były główny mechanik Kuźni Matrycowej. Teraz mieli przed sobą prezesa, który informuje ich o upadłych ciągarni, narzędziowni i rozgląda się za chętnymi do kupna majątku huty. - Żeśmy od tych informacji zawału nie dostali, to cud boski - mówił starszy człowiek.