Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Girona miasto za wielkimi murami

Marzena Kądziela
M.Kądziela
Wędrując po murach obronnych czułam się jak średniowieczny strażnik pilnujący katedry i domów mieszkalnych na starówce Girony należącej do najlepiej zachowanych w Hiszpanii.
Girona miasto za wielkimi murami

Girona miasto za wielkimi murami

Wędrując po murach obronnych czułam się jak średniowieczny strażnik pilnujący katedry i domów mieszkalnych na starówce Girony należącej do najlepiej zachowanych w Hiszpanii.

Girona licząca około 90 tysięcy mieszkańców to jedno z większych miast Katalonii - południowo - wschodniej części Hiszpanii. Od granicy z Francją dzieli ją zaledwie 70 km, od wybrzeża Costa Brava 30-40 km. Wypoczywający na pięknych plażach katalońskich turyści od Girony wolą Barcelonę, do której zazwyczaj organizują sobie jednodniowy wypad. A Girona zasługuje na odwiedziny, nie tylko ze względu na cały zabytkowy kompleks, ale i spokój, którego nie znajdziemy w Barcelonie.

Słodko - wesołe śniadanie

Wysiadamy z pociągu zadowoleni, że zwykły regionalny skład był czysty, pachnący, a konduktor sympatyczny i uśmiechnięty. Podobało mi się także to, że przed każdą, nawet najmniejszą stacją, słyszałam w dwóch językach: katalońskim i hiszpańskim jej nazwę. Nie martwiłam się nawet wtedy, gdy nie dosłyszałam nazwy miejscowości, bowiem informowały mnie o tym także wyświetlane na tablicach umieszczonych nad drzwiami napisy.

Z dworca udajemy się zgodnie z mapą w kierunku rzeki Onyar, za którą znajduje się starówka. Najpierw jednak chcemy zjeść śniadanie, wchodzimy więc do jednej z wielu kawiarń. Dostajemy aromatyczną kawę i słodkiego rogalika, za cenę porównywalna do polskiej. Jest wczesny ranek, mimo to wszystkie stoliki są zajęte. Katalończycy nie jadają śniadań w domu, wolą iść na kawę i drobną słodką i świeżą przekąskę do najbliższego baru. Tam przeczytają gazetę, wymienią plotki ze znajomymi, skomentują mecze piłkarskie, na punkcie których mają prawdziwego kręćka.

Szynka z rekordowymi plastrami

Posileni rogalikiem i porcją dobrego humoru barmana ruszamy dalej. Nie możemy się oprzeć sfotografowania z ogromnymi szynkami, a właściwie całymi udźcami - suszonymi i wędzonymi razem z kośćmi i skórą, które podobno bez lodówki wytrzymują nawet pół roku. Kto się zdecyduje na kupno, musi pamiętać o niezwykle ostrym nożu, bowiem ukrojenie cienkiego jak mgiełka plasterka to prawdziwa sztuka, do której dochodzi się latami. Człowiek, który potrafi to robić, otaczany jest wielkim szacunkiem. W księdze Giunnesa widnieje nazwisko Florencio Sanchidriana, który pobił rekord w krojeniu szynki. Jego cieniutki plasterek miał pond 12 metrów długości!

Niemal każdy region hiszpański chwali się wyrobem najlepszej szynki. Cena tych najbardziej szlachetnych dochodzi do 150 euro za kilogram. Podobno najlepsze szynki pochodzą od świń karmionych żołędziami z dębu korkowego. Suszone na powietrzu w odpowiednich warunkach dojrzewają nawet dwa lata.

Rzeka i kolorowe kamieniczki

Rzeka Onyar dzieli Gironę na dwie części: zabytkową, historyczną Barri de la Catedral oraz handlowo - mieszkalną Barri de la Mercadal. Na rzece znajduje się wiele mostów, także tylko dla pieszych, z których doskonale widać kolorowe średniowieczne kamieniczki odbijające się w wodzie jak w lustrze. To odbicie powoduje, iż rzeka jawi się nam jak bajkowe, barwne szkło. Nic więc dziwnego, że spacer nad brzegiem odbywają nie tylko turyści, ale i miejscowi. W pobliżu natknęliśmy się na grupę przedszkolaków ubranych w jednakowe mundurki. Ustawiały się grzecznie w kolejce do jakiejś figurki, chyba przedstawiającej niewielkiego lwa. Nauczycielka podsadzała każde z dzieciaków, które wyciągniętą do góry dłonią dotykało kamiennego zwierzęcia. Zapewne przynosi to szczęście...

Różnorodne style

Docieramy do murów obronnych ciągnących się znacznie ponad kilometr wokół wschodniej części miasta. Można po nich spacerować, po krętych schodach wchodzić na baszty, z których roztacza się widok na całą Gironę, otaczające ją wzgórza, a także na ośnieżone Pireneje. Dawniej mury te były znacznie dłuższe i bardziej lub mniej skutecznie odpierały ataki najeźdźców. A na tych Girona nie mogła narzekać. Od czasów rzymskich atakowano miasto około 30 razy. Panowanie nad nią sprawowali Iberyjczycy, Rzymianie, Grecy, Goci, Arabowie, Frankowie, Francuzi. Nic więc dziwnego, że w styl architektoniczny miasta jest niezwykle różnorodny.

Żydowskie ślady

Nie wolno zapomnieć o Żydach, którzy także mieli ogromny wpływ na rozwój Girony. Ich dzielnica, Call, należy do najlepiej zachowanych w Europie Zachodniej. W czasach rozkwitu w Call żyło około 300 osób tworzących jakby miasto w mieście, które w zamian za podatki było chronione prawem królewskim. Od XI wieku nasiliły się ataki na społeczność żydowską, a pod koniec XIV wieku rozwścieczony tłum zabił 40 mieszkańców dzielnicy.

Pozostali przy życiu zamknęli się w rzymskich forcie do czasu aż awantury się skończyły. Do roku 1492, gdy wypędzono żydów z Hiszpanii, Call było gettem. Jego mieszkańcy musieli na odzieży nosić specjalne znaki. Okna i drzwi ich domów nie mogły wychodzić na ruchliwa ulicę Forca.
Obecnie w okolicy ulicy Forca można oglądać kompleks izb, klatek schodowych, dziedzińca oraz przylegających do niego kamienic, w których w średniowieczu toczyło się normalne życie Żydów.

Niezwykła katedra

Zwabieni muzyką gitary klasycznej i skrzypiec skręcamy w jedną z uliczek. Muzyka doprowadziła nas przed ogromne schody, na końcu których znajduje się najważniejszy zabytek Girony - katedra. Fasada zdobiona jest twarzami i postaciami ludzkimi, herbami i figurami świętych Piotra i Pawła. Ta fasada pochodzi jednak dopiero z XVIII wieku, kiedy to katedra liczyła już sobie setki lat.

Czytam, iż na miejscu katedry stał mauretański meczet. W pierwszej połowie XI wieku rozpoczęto budowę katolickiej świątyni. Kontynuowano ją w kolejnych wiekach. Nawa kościoła zaliczana jest do największych na świecie. Gotyckie sklepienie rozpościera się na 22 metry. Wokół nawy usytuowane są ołtarze, których nawet nie starałam się zliczyć. To kaplice fundowane przez bogatych mieszkańców miasta. Te najpiękniejsze są podświetlane, co dodaje im jeszcze większego uroku. Uroku świątyni dodaje także kolorowy witraż kontrastujący z szarym kamiennym tłem ścian.
Po katedrze można chodzić bez końca. Wytchnieniem od katalońskiego gotyku jest dziedziniec z krużgankami, a także muzeum, w którym znajdują się szaty liturgiczne i inne skarby sztuki sakralnej.

Migowo i fonetycznie

Innym bardzo znanym zabytkiem Girony jest wieża kościoła Sant Feliu, którą pod koniec XVI wieku uszkodził piorun.
Stare miasto to także część uniwersytecka miasta. Tu bowiem znajdują się katedry miejscowej uczelni, a co za tym idzie, co rusz można się natknąć na roześmianych młodych ludzi. Tu także, mimo tego, iż w pobliżu są najważniejsze zabytki, można w miarę tanio zjeść obiad. Niestety, w większości restauracji i barów Girony oglądając menu musimy zdać się na własną intuicję. Spis dań sporządzony jest bowiem wyłącznie w języku katalońskim. O tym, by kelnerzy (także młodzi) mówili po angielsku, nie ma mowy. Niechętnie, jako Katalończycy, mówią też po hiszpańsku, co stanowi dla nas spore utrudnienie.

Marzena Kądziela

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Girona miasto za wielkimi murami - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie