Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia legendy "Solidarności", który potknął się w wolnej Polsce

Zdzisław Surowaniec
Zdzisław Surowaniec
Wiesław Wojtas (z lewej) mógł tylko bezsilnie patrzeć, jak komornik zajmuje jego własność, która - jak twierdzi - została zabrana podstępem, polegającym na świadomym wwprowadzeniu go w błąd
Wiesław Wojtas (z lewej) mógł tylko bezsilnie patrzeć, jak komornik zajmuje jego własność, która - jak twierdzi - została zabrana podstępem, polegającym na świadomym wwprowadzeniu go w błąd Zdzisław Surowaniec
Można mieć wielkie zasługi dla walki z komunizmem i odzyskania przez Polskę wolności, a potknąć się w wolnej Polsce przy robieniu biznesu. Tak się stało w Wiesławem Wojtasem - legendarnym działaczem „Solidarności” w Hucie Stalowa Wola. Był tym, który nadstawiał głowę i prowadził ostatni strajk nazywany „gwoździem do trumny komunizmu”. Jako biznesmen w wolnej Polsce poniósł klęskę. Jest jednak pewny, że najgorsze ma za sobą i odzyska utracony majątek. Oskarża innego biznesmena o podstępne przejęcie jego spółki i wyprowadzenie z niej majątku.

Właśnie przez wygraną kasację do niekorzystnego dla siebie wyroku zajaśniała mu nadzieja na unieważnienie aktu notarialnego, który pozbawił go władzy i majątku w założonej przez niego spółce. Kasacja jest nadzwyczajnym środkiem zaskarżenia, który przysługuje stronom od prawomocnego wyroku sądu drugiej instancji do Sądu Najwyższego. - Sąd Najwyższy unieważnił akt notarialny - triumfuje Wojtas.

Wyrok w Sądzie Najwyższym zapadł w lutym tego roku, teraz ukazało się uzasadnienie wyroku. Sprawa zostaje cofnięta do Sadu Apelacyjnego do ponownego rozpoznania.

Wojtas należy do nielicznych działaczy antykomunistycznej opozycji, którzy w wolnej Polsce wzięli sprawy w swoje ręce i założyli biznes. Zaczął działalność w przydomowym garażu, osiągnął wiele jako właściciel dwóch dobrze prosperujących firm z branży obróbki skrawaniem, zatrudniających 80 ludzi. Te firmy to Stalwo przy ulicy Przemysłowej i WOWI przy ulicy Grabskiego.

A TERAZ ZOBACZ: Ukradli samochód niepełnosprawnego chłopca z Łodzi. Mateusz nie ma jak dostać się do szkoły i na rehabilitację

Dalsza część historii Wiesława Wojtasa na następnej stronie

- Do 2008 roku było dobrze - przyznaje. Kręgosłup przetrącił mu światowy kryzys w konstrukcjach spawanych i gwałtowny spadek zamówień. Utracił płynność finansową. I wtedy skorzystał z oferty biznesmena, z którym prowadził interesy. Biznesmen zaproponował mu przejęcie udziałów w zamian za pomoc w uzyskaniu kredytów. Umowę zawarto u notariusza. Wojtas stał się mniejszościowym udziałowcem spółki o nazwie Stalwo, ale na stanowisku prezesa. - Nie zdawałem sobie sprawy, że wchodzę w zastawioną od dawna sieć - mówi.

W nowym układzie Wojtas szybko poczuł się odsunięty od spraw finansowych. Większościowy udziałowiec - jego zdaniem - od początku dążył do likwidacji spółki i jej sprzedaży, doprowadzając do nadmiernego zadłużenia, aby odciążyć swoje spółki. Miał się na tym obłowić, w grę wchodziło 1,5 miliona złotych czystego zysku. Na początku 2013 roku, cztery miesiące po wejściu nowego udziałowca, ogłoszona została likwidacja spółki Stalwo, a Wiesław Wojtas i jego syn, któremu przekazał udziały, dostali zakaz wchodzenia do zakładu i poczuli się wyzerowani. - Dali mi tylko zgodę, żebym wziął psy - mówił Wojtas.

Wojtas zarzuca swoim „prześladowcom” korupcję, oszustwa i powiązania z urzędnikami. Doniesienia i oskarżenia kieruje na policję, do prokuratury, sądów, a nawet Centralnego Biura Antykorupcyjnego i Śledczego. Żadna z tych instytucji nie spełniła jego oczekiwań. Ostatnio poskarżył się ministrowi sprawiedliwości i prokuratorowi generalnemu Zbigniewowi Ziobrze.

A już w grudniu 2013 roku Wojtasowi zajaśniała nadzieja na przerwanie złej passy. Sąd Okręgowy w Rzeszowie unieważnił akt notarialny, którym przystąpił do spółki. To był zwrot w akcji. - Pani sędzia stwierdziła wprost, że zostałem podstępem wciągnięty do tej spółki, a mój były wspólnik okazał się niewiarygodny, bo co innego mówił na policji, a co innego w sądzie. Zabezpieczyła mój majątek w zakładzie na Grabskiego przed sprzedażą i skierowała wszystkie sprawy do ponownego rozpatrzenia. To, co przegrałem, natychmiast zacząłem wygrywać. To cud nad Wisłą albo nad Wisłokiem, bo to Rzeszów - cieszył się.

ZOBACZ koniecznie: Do zobaczenia - odcinek 6

Dalsza część historii Wiesława Wojtasa na następnej stronie
Jednak dawni wspólnicy Wojtasa złożyli apelację od wyroku i wygrali. Sąd Apelacyjny przyjął, że do czynności prawnych w zakresie spółek handlowych nie stosuje się przepisów o wadach oświadczenia woli według kodeksu cywilnego. I że wspólnicy tworzą w spółce organizację gospodarzą, a wspólnik składając oświadczenie musi ponosić konsekwencje, którymi może być spodziewany zysk, ale i strata będąca wynikiem podjętego ryzyka gospodarczego

Wojtas znowu znalazł się pod wozem, ale udowodnił, że liczy się tylko zwycięstwo. I wniósł kontrę do tej apelacji czyli skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. - Jestem pewny, że sprawę wygram. Oliwa sprawiedliwa na wierzch wypływa - mówił z ogniem. Jak twierdzi Wiesław Wojtas, po uchyleniu wyroku Sądu Apelacyjnego, unieważniony przez kasację akt notarialny otwiera mu drogę do odzyskania majątku. Bo jest „goły i wesoły”.

Jak Sąd Najwyższy ocenił w uzasadnieniu wyroku, Wojtas, jako powód, był „w miarę doświadczonym przedsiębiorcą”, jednak stając się wspólnikiem i wnosząc na poczet obejmowanych udziałów w podwyższonym kapitale zakładowym pozwanej spółki swój majątek, nie działał jako przedsiębiorca ze starannością wymaganą od przedsiębiorcy, gdyż inwestowanie kapitałowe nie stanowi działalności gospodarczej.

Dalej czytamy w uzasadnieniu: „Mimo posiadanego doświadczenia, sytuacja finansowa i życiowa, w jakiej znalazł się powód, sprawiły, że nie zastanowił się wystarczająco nad skutkami objęcia mniejszościowych udziałów w powstającej spółce (49 procent) wobec 51 procent drugiego wspólnika. Nie zastanowił się także nad określeniem reprezentacji spółki, co umożliwiło wyłączenie go jako prezesa zarządu nie tylko z podejmowania decyzji w imieniu spółki, ale nawet z posiadania wiedzy dokonywanych czynnościach, przyjmowaniu kluczowych pracowników do spółki i zwalnianiu przejętych z jego dotychczasowej firmy”.

Zdaniem Sądu Najwyższego, nie zostały spełnione oczekiwania powoda co do dobrych perspektyw gospodarczych spółki, gdyż okazało się, że żadnych zamówień wspólnik nie miał do przekazania, a w dwa miesiące po zawarciu umów, spółka wpadła w poważne kłopoty finansowe, że została ogłoszona jej upadłość”.

Los uśmiechnął się do Wiesława Wojtasa, ale na razie jest to wyrok na papierze. Sprawa będzie nadal młócona w sądzie, a wyroki - jak widać na podstawie tej sprawy - są pełne zwrotów i zaskakujących decyzji.
ZOBACZ też: Stan Tutaj ft. Kayah&Bregović

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie