MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak panienki...

Piotr SZPAK
Jarosław Piątkowski (nr 14) starał się jak mógł, ale nie miał wielkiego wsparcia w kolegach z drużyny.
Jarosław Piątkowski (nr 14) starał się jak mógł, ale nie miał wielkiego wsparcia w kolegach z drużyny. Marcin Radzimowski

Siarka Tarnobrzeg - Hetman Zamość 1:2 (0:0)

0:1 Tomasz Sobczyk 52, 1:1 Michał Ćwik 72, 1:2 Bartosz Szepeta 80.

Siarka: Tomczyk 3 - Stochla 3, Wilczok 5, Morawski 5, Kaznecki 5 - Barycza 1 (69 Ćwik 2), Gielarek 5, Piątkowski 5, Paulewicz 2 (80 Pietrucha nie klas.) - K. Stępień 2 (46 Pszeniczny 2), Antkiewicz 3.

Hetman: Mańka - Głąbicki, Sawic, Waga, Kocis - Pliżga, Kapłon, Vukadinović (87 M. Lipiec), Szepeta (85 P. Lipiec) - Sobczyk (70 Kwit), Albingier (90 Herbin).

Żółte kartki: Paulewicz (S), Vukadinović, Sobczyk (H). Sędziował: W. Garguła z Nowego Sącza. Widzów 350.

Porażka ta nie przekreśla jeszcze szans tarnobrzeżan na pozostanie w trzeciej lidze, ale ogranicza je do minimum. W meczu "o życie" niektórzy gracze Siarki sprawiali wrażenie, jakby nie zależało im na utrzymaniu się drużyny w tej klasie rozgrywkowej.

Pierwsza połowa stała na dramatycznie słabym poziomie, z boiska wiało nudą, a gospodarze w niczym nie przypominali "walczaków" ze spotkań przeciwko Kolporterowi Koronie Kielce czy Hutnikowi Kraków. Jedyna godna odnotowania sytuacja miała miejsce w 40 minucie. Wtedy z lewej strony boiska dośrodkował Jarosław Piątkowski, a piłka spadła wprost na głowę nie obstawionego Marka Antkiewicza. Filigranowy napastnik Siarki mógł strzelać - i pewnie zdobyłby gola - lub też podawać do nadbiegającego Michała Gielarka. Chciał chyba wybrać to drugie rozwiązanie, ale zrobił to w stylu zawodnika grającego w klasie A, a nie w trzeciej lidze i piłka minęła słupek. Niektórzy gracze Siarki grali "jak panienki", unikali kontaktów z przeciwnikiem, a piłka jakby parzyła im nogi. Szczególne podirytowanie na trybunach sprawiali Łukasz Paulewicz i Rafał Barycza. Obaj przyszli do Siarki z Hetmana, obaj też udowodnili, że działacze zamojskiego klubu zrobili dobry interes na tym... by ich oddać. Zawodnikom tym nie można odmówić ambicji, ale z piłkarskimi umiejętnościami u obu słabiutko.

W przerwie trener gospodarzy Tomasz Arteniuk dokonał zmiany, wprowadzając za Kamila Stępnia Wojciecha Pszenicznego. Pszeniczny, co prawda, wprowadził do gry Siarki sporo ożywienia, ale od czasu afery związanej z meczem z Resovią, piłkarz ten gra zbyt egoistycznie. Nie widzi lepiej ustawionych partnerów, decyduje się na strzały z każdej niemal pozycji. Nie jest to Pszeniczny z rundy wiosennej.

Kiedy kibice Siarki oczekiwali na szturm gospodarzy i zdobycie gola spotkał ich srogi zawód, bowiem to goście umieścili piłkę w bramce Siarki. Uczynił to Tomasz Sobczyk, który otrzymał piłkę dośrodkowaną przez Bartosza Szepetę i strzelił w krótki róg bramki gospodarzy. Gol ten obciąża nie tylko konto obrońców Siarki, ale także bramkarza Andrzeja Tomczyka, który zupełnie niepotrzebnie zbyt szybko rzucił się w długi róg i nie miał szans na skuteczną interwencję.

Gospodarze się nie podłamali i zaatakowali gości. W 65 min. powinno być 1:1. Pszeniczny zdecydował się na strzał z 25 metrów, piłka trafiła w plecy jednego z obrońców Hetmana i spadła pod nogi znajdującego się w idealnej sytuacji Marka Antkiewicza. Napastnik Siarki po raz drugi w tym meczu zachował się beznadziejnie, strzelając tak, że jego strzał obroniłby trampkarz, a co dopiero mówić taki bramkarz jak Marcin Mańka. Kilka minut później w dogodnej sytuacji znalazł się Pszeniczny, ale strzelając z 16 metrów trafił w bramkarza.

W 68 minucie szkoleniowiec Siarki zadysponował udaną jak się po chwili okazało zmianę. Za "męczącego" się Baryczę na boisko wszedł Michał Ćwik. To on celnym strzałem głową doprowadził do wyrównania, wykorzystując dokładne dośrodkowanie Piątkowskiego. Wydawało się, że miejscowi pójdą za ciosem, że zaatakują ze zdwojona siłą. Ataki faktycznie były, ale chaotyczne, nieprzemyślane i prawdę powiedziawszy z góry skazane na niepowodzenie. Jedynie u Gielarka i Piątkowskiego widać było ciąg na bramkę rywali, pozostali sprawiali wrażenie statystujących. I stało się to, co się stać musiało. Zamiast gola dla Siarki padła bramka dla zamościan. Lewą stroną boiska pognał z piłką Piotr Kapłon, podał do Mariusza Pliżgi, a ten dośrodkował w pole karne gospodarzy. Tu ładnie do strzału złożył się Szepeta, nieczysto jednak trafił w futbolówkę, ale na tym polegało... szczęście piłkarza gości. Piłka bowiem skozłowała na linii pola bramkowego i lobem wpadła "za kołnierz" Tomczykowi. Pozostało, więc tylko ratować jeden punkt. Brakowało jednak pomysłu, zaangażowania i po prostu umiejętności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie