Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest wyrok w sprawie dramatycznego wypadku w Tarnobrzegu - Wielowsi

Marcin RADZIMOWSKI
Siły działające w czasie zderzenia bezwładnie rzucały będącymi w aucie osobami, dlatego trudno było ustalić ich pierwotne położenie.
Siły działające w czasie zderzenia bezwładnie rzucały będącymi w aucie osobami, dlatego trudno było ustalić ich pierwotne położenie. Marcin Radzimowski
22-letni obecnie Rafał Z. kierował fordem w chwili wypadku. Nie miał prawa jazdy, jechał za szybko, nie był trzeźwy. Zginął jeden z dwóch jadących z nim kolegów, gdy auto owinęło się wokół słupa.

9 października 2009 roku w nocy na ulicy Warszawskiej w Tarnobrzegu (osiedle Wielowieś, droga relacji Tarnobrzeg - Sandomierz). Jadący od strony Tarnobrzega ford zjeżdża na lewą część jezdni, uderza kołem w krawężnik i w efekcie odbija się, przelatuje na przeciwległy chodnik i sunąc bokiem z ogromną siłą uderza w betonowy słup lampy ulicznej. 20-letni Paweł L. umiera w drodze do szpitala. Bardzo poważne obrażenia odnosi 19-letni Rafał Z. Trafia na oddział intensywnej opieki medycznej, lekarze jego stan określają jako krytyczny. Trzeci z mężczyzn jadących autem - 18-letni wówczas Konrad S. doznaje niegroźnych urazów.

Dwa lata więzienia, zadośćuczynienie i koszty sądowe oraz trzyletni zakaz kierowania pojazdami - taki wyrok usłyszał we wtorek oskarżony przed Sądem Rejonowym w Tarnobrzegu.
- Mój syn nie kierował tym samochodem i dlatego trudno mi zrozumieć, że jego koledzy tak twierdzą. Trudno mi się z tym wszystkim pogodzić, dziewięć miesięcy po śmierci Pawła zmarła mi żona - mówił ojciec nieżyjącego mężczyzny, czekając na ogłoszenie wyroku. - Żal mi tego Rafała, bo choć kiedyś miałem inne zdanie dotyczące tego wszystkiego, czas leczy rany.

Ten proces był niezwykły z uwagi na ogromne trudności w ustaleniu osoby, która kierowała samochodem. Wskutek zderzenia ford został doszczętnie zniszczony a działające siły rzucały bezwładnie ciałami znajdujących się wewnątrz trzech młodych mężczyzn. Początkowo biegły lekarz patomorfolog wskazał jako przypuszczalnego kierowcę na 20-letniego Pawła - śmiertelną ofiarę wypadku, na niego wskazywali także dwaj żyjący uczestnicy zdarzenia - 19-letni wówczas Rafał Z. i rok starszy Konrad S. Trudno było nie odnieść wrażenia, że była to jednak wyłącznie próba "ratowania żyjącego".

ZAKLESZCZONE NOGI

Policja wyjaśniając okoliczności zdarzenia, zleciła wykonanie specjalistycznej ekspertyzy biegłym z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. I to ta opinia okazała się być kluczowa w sprawie. Eksperci analizując zabezpieczone ślady we wraku auta oraz obrażenia na ciałach uczestników ustalili, że samochodem kierował Rafał Z. Biegły patomorfolog po zapoznaniu się z ta opinią, zmienił swoje wcześniejsze zdanie i uznał, że kierowcą nie był Paweł L. Dzisiaj potwierdzili to podczas przesłuchania w sądzie.

- Wiemy, że ciała przemieszczały się w samochodzie bezwładnie. Zakleszczona noga oskarżonego pomiędzy pedałami hamulca i sprzęgła to bardzo silny dowód na to, że osoba ta siedziała na miejscu kierowcy - mówił biegły Piotr Krzemień, zajmujący się kryminalistyczną i techniczną rekonstrukcją wypadków drogowych.

Biegły Tomasz Wolny, który współtworzył opinię w oparciu o zagadnienia medyczne potwierdził słowa kolegi: - Same urazy między innymi miednicy i kręgosłupa, jakich doznał oskarżony, nie wskazują same w sobie jego jako kierowcy, jednak są potwierdzeniem wniosków wynikających z analizy technicznej.
W tym procesie sad przesłuchał dzisiaj jeszcze kilku świadków - uczestników akcji ratowniczej, jednak z uwagi na dynamikę działań i upływ czasu nie byli oni w stanie podać szczegółów.

ŻADNYCH WĄTPLIWOŚCI

- Najmniejszych wątpliwości nie budzi kompetencja biegłych, szczegółowość ich opinii a przede wszystkim wina oskarżonego - mówił w mowie oskarżycielskiej prokurator Artur Kozioł. - Do wypadku doprowadziła nadmierna prędkość i nieprawidłowa technika jazdy. Oskarżony nie wykazał jakiejkolwiek skruchy, nie posiadał uprawnień do kierowania pojazdami, w jego organizmie stwierdzono blisko 0,4 promila alkoholu. Takie zachowania należy napiętnować.
Obrońca oskarżonego poddawał w wątpliwość opinię biegłych z Krakowa, przypominając, że lekarz patomorfolog też początkowo był przekonany, że samochodem kierował Paweł L. a nie Rafał Z.

- Wszelkie wątpliwości należy tłumaczyć na korzyść oskarżonego, a takie wątpliwości tutaj występują. Przypomnijmy pierwsze słowa trzeciego z mężczyzn jadących samochodem, który w rozmowie z policjantem stwierdził, że "chyba Paweł kierował" - mówił mecenas Piotr Opala. - Wnoszę o uniewinnienie mojego klienta.

Sąd wątpliwości nie miał, po półgodzinnej przerwie sędzia Wiesław Czech ogłosił wyrok. Rafał Z. skazany został na karę dwóch lat pozbawienia wolności, będzie także musiał zapłacić tytułem zadośćuczynienia ojcu nieżyjącego Pawła 3 tysiące złotych oraz pokryć wynoszące 10 tysięcy złotych koszty sądowe. Przez trzy lata po odbyciu kary więzienia nie będzie mógł także ubiegać się o prawo jazdy. Wyrok jest nieprawomocny i niewątpliwie obrońca wniesie apelację.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie