Oskarżony i jego obrończyni ten werdykt sądu drugiej instancji przyjęli z ulgą, córka nieżyjącego - ze łzami w oczach. Dwa lata krócej w więzieniu to niemało, w apelacji udało się przekonać sąd do zawinienia rowerzysty. Większego, niż to ocenił sąd rejonowy.
ADWOKAT: WIĘKSZA WINA
Zanim "okręgówka" zmieniła nieprawomocny wyrok i karę z siedmiu na pięć lat, przesłuchano jeszcze raz biegłego z zakresu ruchu drogowego i rekonstrukcji wypadków drogowych. Inżynier Zbigniew Barszcz podtrzymał swoją pisemną opinię - wynikało z niej, że gdyby kierowca obserwował drogę przed sobą, powinien dostrzec rowerzystę. Pomimo tego, że w jednośladzie brakowało obowiązkowego oświetlenia elektrycznego z tyłu (było światełko odblaskowe widoczne z odległości 81 - 91 metrów).
Biegły ustalił również, że rowerzysta powinien poruszać się w odległości 0,5 - 0,7 metra od prawej krawędzi jezdni, a w tym przypadku 63-letni Józef N. prawdopodobnie jechał bliżej osi jezdni.
W swojej mowie popierając pisemną apelację mecenas Zofia Gładysz zasiała ziarno wątpliwości, czy sąd rejonowy właściwie ocenił stopień przyczynienia się rowerzysty do zaistnienia wypadku.
PIĘĆ LAT WYSTARCZY?
- Ten stopień przyczynienia się był moim zdaniem większy, niż minimalny, jak to uznał sąd - mówiła obrończyni.
Sąd biorąc pod uwagę te ustalenia, a z drugiej strony fakt, ze Jerzy Sz. uciekł z miejsca wypadku (zgłosił się dwa dni później na policję) a także to, że polecił żonie powiadomić policję o fikcyjnej kradzieży samochodu. Chciał w ten sposób uniknąć odpowiedzialności.
- Sąd ma także na względzie stratę, jaką poniosła rodzina pokrzywdzonego. W ocenie sądu kara pięciu lat pozbawienia wolności spełni cel wychowawczy względem oskarżonego jak również cel prewencji ogólnej - uzasadniał nowy wyrok trzyosobowego składu sędzia Adam Bąk, referujący sprawę. - Oskarżony zostaje pozbawiony dożywotnio prawa do kierowania pojazdami mechanicznymi.
POTRĄCIŁ I UCIEKŁ
Feralnego dnia - 22 listopada ubiegłego roku Jerzy Sz. jechał renaultem z Furmanów w kierunku sąsiednich Sokolnik. Jak wyjaśniał, szwankowała mu instalacja gazowa i po dokonaniu naprawy przejechał się, by sprawdzić efekty. Jadąc schylał się pod kokpit patrzą cna kontrolki
W pewnej chwili uderzył w rowerzystę. Zamiast się zatrzymać, uciekł samochodem. Po drodze zahaczył o lusterko innego samochodu - tamten kierowca ruszył w pościg. Pogoń zakończyła się kilka kilometrów dalej w lesie, gdzie Jerzy Sz. porzucił auto i uciekł pieszo. Na policję zgłosił się dwa dni później. Był trzeźwy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?