Klęska urodzaju dotyka producentów, cieszy konsumentów

Przelotne deszcze, zimne noce oraz ciepłe dni to doskonałe warunki do uprawy truskawek. Od razu widać to po tegorocznych zbiorach tych owoców. W ubiegłym roku na skupie owoców, za kilogram truskawek płacono ponad 3 złote. Teraz za kilogram tego samego towaru płaci się od 1,3 złotego. Na niskiej cenie truskawek tracą na tym nie tylko producenci, ale także osoby, które je zbierają.

Omijają skup

- Mamy truskawki, ale nie opłaca się nam sprzedawać ich na skupie - mówi Eliza ze Staszowa, którą spotkaliśmy w Stalowej Woli. - Wolimy przejechać kilkadziesiąt kilometrów i sprzedawać je na własną rękę. W ten sposób pomijamy pośredników i więcej zarabiamy. Gdybyśmy musieli oddać je do skupu i wcześniej opłacić zbieraczy, a do tego odliczyć koszty związane z uprawą okazałoby się, że w kieszeni niewiele zostanie. Dla mniejszych producentów jedyną szansą jest bezpośrednia sprzedaż.

O ile mniejsi producenci sami szują korzystniejszych rynków zbytu, o tyle więksi nie mają takich możliwości i muszą odstawiać je na skup. Oczywiście muszą też zapłacić "zbieraczom". Za zerwanie kilograma truskawek dostaniemy od 50 do 80 groszy, czyli blisko dwa razy mniej niż w ubiegłym roku.

Pół na pół

- W moim przypadku cena za zebranie kilograma uzależniona jest od ceny na skupie - mówi Halina z Niska, która dorabia sobie zrywając truskawki. - Przy tych cenach na skupie dostaję 65 groszy od kilograma, czyli niecałe 1,5 złotego za łubiankę. To niewiele porównując to z ubiegłym rokiem, kiedy to za zebranie łubianki płaciło się dwa razy tyle. To mało, ale lepiej zarobić parę groszy niż siedzieć w domu. Mam nadzieję, że trochę lepiej będzie przy zbieraniu malin.

Niskie ceny truskawek służą konsumentom. Jeśli ktoś uwielbia przetwory z tych owoców musi się pospieszyć z ich zakupem. Na dniach kończą się zbiory wcześniejszych odmian truskawek i zapewne cena ich powoli zacznie rosnąć.