MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Klinika cudów daje Piotrowi nadzieję

Wioletta WOJTKOWIAK
Piotr po miesięcznej przerwie wrócił do Warsztatu Terapii Zajęciowej przy ul. Wiślnej. Będzie ćwiczył pod okiem fizjoterapeuty Darka Dula.
Piotr po miesięcznej przerwie wrócił do Warsztatu Terapii Zajęciowej przy ul. Wiślnej. Będzie ćwiczył pod okiem fizjoterapeuty Darka Dula. W. Wojtkowiak

Obolały, ale w dobrej formie, uśmiechnięty. Piotr Sokalski, 29-letni, niepełnosprawny tarnobrzeżanin, którego przed miesiącem żegnaliśmy na warszawskim Okęciu, przed tygodniem wrócił z Nowosybirska, gdzie lekarze z Kliniki Immunoterapii i Transplantologii poddali go eksperymentalnej operacji na rdzeniu kręgowym. Usunęli uciskające rdzeń dwie cysty.

Nieprzemyślane skoki na głowę do wody prawie zawsze kończą się tak samo. Mniej szczęścia oznacza śmierć, a więcej - paraliż i wózek inwalidzki. Piotrek jest do niego przykuty. Ten młody, przystojny, wysportowany chłopak chwilę bezmyślności na wakacjach trzy lata temu przypłacił połamanym kręgosłupem szyjnym. Przez ten uraz ma czterokończynowy niedowład. Nie tylko nie może chodzić, ale też nic nie czuje od połowy klatki piersiowej w dół.

Jednak rosyjscy lekarze dali mu nadzieję przynajmniej częściowego odzyskania władzy w rękach i nogach. Skomplikowane operacje na rdzeniu kręgowym, przy użyciu komórek macierzystych krwi, jakie przeprowadza Klinika Immunoterapii i Transplantologii w Nowosybirsku, są od kilku lat w fazie eksperymentu. Przekonani, że doktorzy potrafią robić cuda, ściągają tam po nadzieję chorzy z całego świata. Kilka osób odczuło poprawę kondycji, chociaż nikt im nie daje gwarancji na wyzdrowienie. Profesor Rabinowicz, który zakwalifikował Piotrka do zabiegu, uprzedzał go, że operacja musi być przeprowadzona do trzech lat po wypadku, żeby skutki były widoczne.

Piotrek, jak już wcześniej pisaliśmy, nie miał wiele czasu. Ostatni rok poświęcił na zebranie 12 tysięcy euro, bo taki jest koszt zabiegu. Gdy wyznaczono mu termin badań i operacji, nie miał jeszcze pełnej kwoty. O brakującą sumę postarał się brat Grzegorz, uruchamiając oszczędności i pożyczki. Był też opiekunem Piotrka podczas pobytu w Nowosybirsku.

Cała rodzina i koledzy Piotrka w napięciu czekali na pierwsze wiadomości po zabiegu. - Jestem obolały, może wrócę do formy sprzed operacji - żartował w SMS-ie do znajomych. Przed tygodniem, po czterech tygodniach pobytu, wylądował na Okęciu i odetchnął z ulgą. Był bardzo zmęczony. Na lotnisku w Moskwie spędził trzynaście godzin, czekając na samolot do kraju.

Ktoś myślał, że żebrzę

Nowosybirsk, ponad milion trzysta tysięcy mieszkańców, największe miasto Syberii, ośrodek przemysłowy i naukowy. Tu czas zatrzymał się w miejscu. Brud, zaniedbanie i straszna bieda. Pierwsze uczucie Piotrka?

- Przerażenie i zdziwienie. Szarym wyglądem miasta, jego smrodem, w powietrzu czuć było metal i olej. Na lotnisku czekała karetka, z wyglądu trzydziestoletnia, z wyposażenia nawet starsza - opowiada. Sfatygowane, szmaciane nosze, stara aparatura. Oglądając klinikę i warunki, jakie tam panują, pomyślałem, że pod każdym względem jesteśmy do przodu o kilkadziesiąt lat. Niby dbają o czystość, ale kiedy pielęgniarka przemywała mi skórę watą, myślałem, że była użyta kilka razy. Zupełnie szara, jakby brudna. Może to taki gatunek?

Trudno mu uwierzyć, że w takich warunkach, na takim sprzęcie lekarze robią cuda. Nowosybirska klinika słynie z osiągnięć. Piotrek oglądał kiedyś migawkę w telewizji. Pokazywali mężczyznę, któremu lekarze z kliniki przyszyli odciętą dłoń. Właśnie zaczynał poruszać palcami.

Pierwsze spotkanie z profesorem Rabinowiczem też go zaskoczyło. - Kawał chłopa z niego - śmieje się Piotrek. - Mówi: "Pokaż szyję" i mocno chwycił za kark. Nie był delikatny, to nie pasowało do kogoś, kto precyzyjnie włada skalpelem. Grube, duże, silne ręce. Przeraziłem się. Jak on będzie mnie operował?

Ale najgorsze było to, że po przyjeździe Piotr dostał prawie 40-stopniowej gorączki. Przypuszcza, że to przez zmianę klimatu. Było piekielnie gorąco i duszno, silny, suchy wiatr. Już bał się, że nici z operacji. Zresztą, sam zabieg nie był dla niego tak ekscytujący, jak obserwacja ludzi i codziennego życia w mieście. Przez tydzień przed operacją poznawali z bratem okolicę.

- Tu dowiedziałem się, że niepełnosprawni nie wychodzą na ulicę tak po prostu. Siedzą w domach. Kiedy poszliśmy z Grześkiem do sklepu, czekałem na niego przed drzwiami. Zszokowało mnie, gdy podszedł do mnie mężczyzna i wrzucił mi do ręki pieniądze. Wystarczyło, że byłem na wózku i pomyślał, że żebrzę - opowiada tarnobrzeżanin. W rosyjskiej telewizji, którą w szpitalnym pokoju oglądał na okrągło, widział strajk niepełnosprawnych. Ulice zapełnione wózkami, krzyczący ludzie. Państwo nie traktuje ich najlepiej. Widział też ogromną biedę. Żebrzący ludzie, jedzący wprost ze śmietników.

Luksus tylko dla obcych

Trudne warunki to wina polityki - tłumaczy sobie Piotrek. W szpitalu tylko pielęgniarka wyznała mu ile zarabia. W przeliczeniu 350 złotych, przy cenach żywności, jak w Polsce. Pewnie ciuchy kupuje na bazarze, w sklepie wybiera co najtańsze. - U nas są markety, w których jest bardzo tanio, w Rosji takich sklepów nie ma, a tam zarobki są dwa, trzy razy niższe - zauważa.

Nowosybirska klinika też musi zarabiać na siebie. Dlatego operacja jest kosztowna, ale tylko dla obcokrajowców. Rosjanie płacą jedną trzecią tej kwoty. Za to na gości z zagranicy czekają lepsze pokoje. Luksus polega właściwie na białych, odmalowanych ścianach i telewizorze. W takich gabinecikach oprócz Piotrka ulokowano jeszcze jednego Polaka, Włocha i Kanadyjczyka.

Jedzenie szpitalne, jak wszędzie, nie do zniesienia. - Tylko silny nerwowo facet, który nie jest uczulony na zapachy, może to zjeść. Przez pierwszy tydzień jakoś wytrzymałem. Potem wybraliśmy się do sklepu, po owoce i warzywa, które też nie miały smaku.

Pół roku na efekty

Przed operacją Piotr Sokalski podpisał pismo, że konsekwencje zabiegu bierze na siebie. Obudził się po siedmiu godzinach, zesztywniały z bólu. Lekarze usunęli mu dwie cysty. Ugniatały rdzeń i w tym miejscu zrobił się bardzo cienki.

Wypis ze szpitala z języka rosyjskiego tłumaczy teraz Darek Dul, fizjoterapeuta Piotrka z Warsztatu Terapii Zajęciowej. Fachowo tłumaczy zalecenia lekarzy. Jego pacjenta czeka ostra rehabilitacja. Piotr za pół roku ma napisać do profesora co się zmieniło.

- Wszystko się może zdarzyć, wróci nowy ruch, czucie - mówi z nadzieją, ale nieprzesadną. - Nawet jeśli odetkali tak zwany korek, to nie jest powiedziane, że od razu wstanę i wszystko zrobię. Za dużo czasu od wypadku tak trwałem. Teraz też potrzeba czasu. Jednak coś się zmieniło. Czuję zwiększoną spastyczność, to niekontrolowane skurcze mięśni. Po prostu skaczą mi nogi, mogę kogoś kopnąć niechcąco. Przed operacją tak nie było.

Chorym, którzy po zabiegu zauważają poprawę ruchów, zaczynają czuć swoje ciało, lekarze zalecają natychmiastowy powrót do kliniki na kolejny zabieg i terapię. Liczą wtedy już taniej, około 8 tysięcy euro. Tyle Piotr Sokalski będzie musiał znów zgromadzić. Jego wrodzony optymizm miesza się z niepewnością.

- Jeśli zobaczę poprawę, na pewno będę chciał tam wrócić. Będę zbierał pieniądze na drugi wyjazd. Nie wiem, czy się znów uda. Na razie zażywam drogie leki. Miesięcznie muszę wydać 400 złotych na jeden typ tabletki i brać ją trzy razy dziennie przez kilka miesięcy.

Dla Piotrka

Wszystkim, którzy mogą udzielić Piotrowi finansowego wsparcia na leczenie i zabieg, podajemy numer rachunku, jaki został założony przy "Integracji - Stowarzyszeniu Sprawnych Inaczej i Przyjaciół" w Banku Gospodarki Żywnościowej Oddział w Tarnobrzegu: 18 2030 0045 1110 0000 0053 2990 z dopiskiem "dla Piotrka".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie