Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kłusownicy bezlitośnie wykorzystują siarczyste mrozy i bezradność dzikich zwierząt

Marcin Radzimowski
Jeden ze spalonych w lesie paśników, w którym było siano, zboże i warzywa dla jeleni i saren.
Jeden ze spalonych w lesie paśników, w którym było siano, zboże i warzywa dla jeleni i saren. Fot. Archiwum
Ktoś w lesie koło Gorzyc (powiat tarnobrzeski), spalił paśniki z karmą dla dzikiej zwierzyny! Myśliwi, którzy zimą dokarmiają sarny, jelenie, dziki, zające i ptactwo nie kryją oburzenia: - To mógł zrobić tylko ktoś pozbawiony podstawowych uczuć - grzmi Leszek Ogorzałek z Koła Łowieckiego "San" Skowierzyn.

Wydarzenia z ostatnich dni to kolejny przejaw ludzkiej głupoty i bezwzględności. Temperatura spadała poniżej 25 stopni Celsjusza, a ziemia przykryta była grubą warstwą śniegu - to dla żyjących w lasach zwierząt najgorszy okres w ciągu roku. Dzika zwierzyna nie może się dostać do trawy, gałęzi, mchu.

Niestety, kłusownicy są bezlitośni. W lesie w Orliskach (gmina Gorzyce), ktoś spalił dwa paśniki z sianem, burakami, marchwią, zbożem i żołędziami. Od ognia opaliły się pobliskie drzewa, było o krok od pożaru.

BEZ LITOŚCI

- Trudno cenzuralnymi słowami określić kogoś, kto to zrobił. To mogło być skazanie wielu zwierząt na śmierć głodową - przekonuje Leszek Ogorzałek, myśliwy z Tarnobrzega.

W ostatnią sobotę łowczy - Tadeusz Kałdon, wraz z myśliwymi Leszkiem Ogorzałkiem i Mirosławem Motyką, pojechali na tereny łowieckie Koła Łowieckiego "San". Jak co kilka dni rozwieźli siano, zboże i inną karmę do paśników i budek dla kuropatw, bażantów i zajęcy.

- Kłusownictwo to prawdziwa plaga i ten proceder stale się niestety rozrasta. To ludzie bezwzględni, wnyki zakładają tam, gdzie zwierzyna przychodzi, nieopodal paśników i budek - mówi Tadeusz Kałdon.
W tym sezonie myśliwi "Sanu" na samo dokarmianie zwierząt wydali już ponad dwa tysiące złotych. Część karmy udało się zebrać dzięki różnego rodzaju akcjom. W jednej z takich, uczniowie Szkoły Podstawowej nr 1 w Gorzycach zebrali jesienią 800 kilogramów żołędzi. Zostały one przez myśliwych wykorzystane do dokarmiania dzików. W tym sezonie myśliwi zakupili też sto bażantów, które zasiliły tereny łowieckie.

ŚMIERĆ W PUŁAPCE

- Teraz zimą odgarniamy też śnieg w wielu miejscach w lesie, żeby zwierzętom umożliwić dostęp do trawy, do żołędzi, do liści. Niestety, także w pobliżu takich miejsc znaleźć później można wnyki zastawione przez kłusowników - dodają myśliwi.

Jakiś czas temu w lesie znaleziono stalową linkę a przy niej oderwaną nogę sarny. Uwięzione we wnykach zwierzę albo urwało nogę, aby się uwolnić, albo odgryzło kość! Jakiś czas potem myśliwi widzieli na skraju lasu sarnę z trzema nogami, ostatnio już jej nie widują. Prawdopodobnie padła ofiarą lisów lub wilków.

Leszek Ogorzałek wspomina też makabryczne znalezisko sprzed roku. W niewielkim zagajniku w Trześni myśliwi natrafili na dwie padłe sarny - obie uwięzione były w stalowych linkach. Wokół tego miejsca prawie całkiem zjedzone drzewka, sarny z głodu jadły drewno i ziemię. Kłusownik zastawił sidła i zapomniał o nich, sarny ginęły w męczarniach przez kilkanaście dni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie