O sprawie pisaliśmy już w poniedziałkowym numerze Echa Dnia. Przypomnijmy, w wyniku osunięcia się skarpy przy ulicy Kościelnej w Krzeszowie, zniszczeniu uległ jeden z budynków, w którym mieszkała trzyosobowa rodzina.
STRACH BYŁO MIESZKAĆ
Budynek jest kompletnie zniszczony i nie nadaje się do zamieszkania. Na ścianach widać ogromne pęknięcia, które z każdym dniem się powiększają. Budynek grozi zawaleniem i nadaje się już jedynie do rozbiórki. Zresztą nadzór budowlany już w piątek stwierdził, że dom nie nadaje się do zamieszkania.
Rodzina jedną noc spędziła w hoteliku przy straży pożarnej w Krzeszowie. Później wróciła na skarpę. Jak się okazało nie na długo, bo ściany budynku coraz bardziej pękały. We wtorek rodzina ostatecznie opuściła dom na skarpie. - Strach było tam dalej mieszkać - przyznaje Władysław Gajda z Krzeszowa.
Rodzina zostałaby bez dachu nad głową. Z pomocą przyszedł jednak miejscowy proboszcz, który udostępnił pomieszczenia jednego z parafialnych budynków. Od wtorku do dyspozycji mają niewielki pokój, korytarz, kuchnię i łazienkę. To trudne warunki jak na trzyosobową rodzinę, ale nie narzekają.
Jest to jednak rozwiązanie tymczasowe. Niebawem rozpoczną się prace przy zabytkowym kościele w Krzeszowie i rodzina będzie musiała zwolnić zajmowane pomieszczenia i szykować się do kolejnej przeprowadzki.
KOMUNO WRÓĆ
Wójt Krzeszowa przyznaje, że gmina chciałaby pomóc rodzinie Gajdów, jednak nie ma zbyt wielkich możliwości działania. Sytuację komplikuje fakt, że zniszczony dom nie był własnością rodziny, byli oni jedynie najemcami.
- W zasadzie pomoc może być udzielona tylko przez Ośrodek Pomocy Społecznej - mówi wójt Stanisław Nowakowski. - W przypadkach podtopień występowaliśmy do urzędu wojewódzkiego i rodziny dostawały pomoc na remonty, ale to była inna sytuacja, bo rodziny były właścicielami domów, a tu jest najemca. I to jest kłopot. Ta rodzina nie straciła żadnego mienia, obecnie ma dach nad głową i kuchnię. To, co do gminy należało, to zostało zapewnione. Lokalu socjalnego teraz nie wygospodarujemy, bo nie mamy. Zaproponujemy jakąś pożyczkę, może znajdą się środki w ramach OPS.
Pan Władysław jest załamany. Zwłaszcza, ze pozostaje bez pracy, a rodzina utrzymuje się obecnie jedynie z renty żony.
- Nie chcę niczego brać od nikogo - mówi pan Władysław. - Chciałbym po prostu pójść do pracy, a wiadomo jak teraz jest z robotą. Czasem chce się zaśpiewać "komuno wróć". Przynajmniej wszyscy mieli pracę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?