Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto lubi się śmiać z kogoś, z siebie też niech potrafi się pośmiać

Marcin Radzimowski, dziennikarz „Echa Dnia”
1 kwietnia ulubiony dzień większości Polaków. No bo przecież prima aprillis to znakomita okazja do tego, żeby komuś spłatać figla, wystrychnąć kogoś na dudka, oszukać go, zrobić w wała, nabić w butelkę, wyciąć mu numer, wywinąć komuś koziołka albo zwyczajnie, zrobić kogoś w konia. Jak zwał, tak zwał.

My, Polacy to wręcz uwielbiamy. W końcu każdy z nas, a przynajmniej większość przedstawicieli ciemiężonego od lat narodu, czuje się przez kogoś oszukiwana. I to niekoniecznie w pozytywnym rozumieniu tego słowa. Któryś z kolei prezydent obiecuje złote góry, rząd też świetlistą przyszłość kreśli przed wyborami. A po wyborach jak było, tak jest. Dobrze, że nie jest gorzej - człowiek się pociesza. I tu nagle pojawia się okazja, żeby kogoś w konia zrobić, bo to 1 dzień kwietnia.

Jak mawiają „dobry żart tynfa wart” i choć złotówka tynfa dawno wyparła, przedni kawał wciąż w cenie. Z czego więc lubimy się pośmiać? No, niestety większość osób lubi się pośmiać z kogoś, ale z siebie to już niekoniecznie. Powiedz tylko jakieś słowo śmieszno-krytyczne na takiego, a już obraza do grobowej deski. I nijak nie wytłumaczysz, że to tylko żart. Bo żartować można tylko z kogoś - myślą tacy, niektórzy.

Każdy z nas ma też ulubione komedie, czy to filmy, czy seriale, z których śmieje się do rozpuku. Niekiedy nie do rozpuku, ale się śmieje. Jednych śmieszy Kevin sam w domu albo w Nowym Jorku puszczany przez Polsat w czasie świąt już pewnie od 15 lat, a mnie to nie rusza. Rusza mnie za to barejowy „Miś”, „Rozmowy kontrolowane” Sylwestra Chęcińskiego i nade wszystko prezentowany w bardzo szerokim wachlarzu angielski humor grupy Monty Pythona. Dla niektórych totalnie nieśmieszny, a nawet totalnie niezrozumiały. W sumie to trudno przecież śmiać się z czegoś, czego się nie rozumie tak, jak rozumie ktoś inny. Inny nie znaczy lepszy.

Każdego śmieszy co innego i inny typ żartów. Są też często typowo polskie żarty zrozumiałe jedynie dla nas, Polaków. Choćby te rysunkowe, polityczne. Kilka lat temu, gdy rozmawiałem ze znanym rysownikiem Andrzejem Mleczką, notabene pochodzącym z Tarnobrzega, przyznał, że jego rysunki są często niezrozumiałe dla obcokrajowców. No cóż, japońskie rysunki satyryczno-polityczne też pewnie wiele by mi nie powiedziały.

Odnośnie samej polityki i politycznego żartu, niekiedy mam wrażenie, że w miejsce zlikwidowanego „Kabaretonu” w Opolu warto by było zorganizować dla publiczności retransmisję obrad Sejmu. Niektóre wystąpienia przedstawicieli zarówno obozu rządzącego jak i opozycji to naprawdę świetny kabaret. I darmowy. Wróć! Nie darmowy, bo przecież opłacany z naszych podatków. Niemniej wesoło jest. A czasami, jak mawiają Rosjanie: „I śmieszno, i straszno”. Tak przy tej primaaprillisowej okazji życzę wszystkim udanych psikusów i... nie dajcie się zrobić w konia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie