I już nawet nie o sam sklep chodzi, lecz o jego właściciela - żonę burmistrza . Jeśli ktoś rzeczywiście kazał, a przekonywał o tym w telewizji jeden z klientów ośrodka, to sprawa śmierdząca. Gdyby taką osobą był któryś z pracowników ośrodka, mówiąc kolokwialnie i za przeproszeniem, powinien wylecieć z pracy na zbity pysk. A jeśli to burmistrz kazał „kazać”, powinien odpowiedzieć karnie.
Coś jednak..., jakieś przeczucie, każe mi sądzić, że cała ta afera okaże się wydmuszką. I naprawdę może chodzić o kopanie dołka pod burmistrzem, a nie o troskę o podopiecznych ośrodka. Pożyjemy - zobaczymy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?