Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

List o porażającej treści krąży po Tarnobrzegu. Kto szkaluje pogotowie ratunkowe i zakład pogrzebowy?

Klaudia TAJS [email protected]
W budynku przy ulicy 1 Maja 7 w Tarnobrzegu, Pani M,, mieszkała od początku jego istnienia. Czy list napisał ktoś z jej sąsiadów? Wszystko wskazuje na to, że znalezieniem autora listu w niedalekiej przyszłości zajmą się prokuratorzy i policja.
W budynku przy ulicy 1 Maja 7 w Tarnobrzegu, Pani M,, mieszkała od początku jego istnienia. Czy list napisał ktoś z jej sąsiadów? Wszystko wskazuje na to, że znalezieniem autora listu w niedalekiej przyszłości zajmą się prokuratorzy i policja. Klaudia Tajs
Kto opisał niedzielne wydarzenia w Tarnobrzegu? Kto szkaluje pogotowie ratunkowe i zakład pogrzebowy? Czy sprawa będzie wyjaśniona?

List o porażającej treści otrzymali w ostatnich dniach prezydent i radni Tarnobrzega oraz lokalne media. Dotyczy, jak piszą jego autorzy "niegodnego" zachowania pracowników miejscowego pogotowia ratunkowego i zakładu pogrzebowego.

List publikujemy w oryginalne. Jednak ze względu na pamięć i dobro zmarłej nie podajemy jej imienia i nazwiska.

- Szanowna Redakcjo prosimy o zajęcie się sprawą, ponieważ my jako zwykli obywatele, nie Czwarta Władza nie mamy takiej mocy sprawczej, by wyjaśnić okoliczności tej tragedii - czytamy. - To czerwone światło, które powinno być ostrzeżeniem dla wszystkich mieszkańców Tarnobrzega - kiedyś możemy stać się ICH ofiarami.

ZAPOWIEDŹ

To, co zobaczyliśmy w niedzielę, 29 lipca, my mieszkańcy bloku przy ulicy 1-go Maja 7, nie mieści się nam w głowach i jest dla nas całkowicie nie do przyjęcia. My, mieszkańcy bloku przy 1 Maja 7 nie możemy się otrząsnąć po tym, czego świadkiem byliśmy w niedzielę 29 lipca., tj. haniebnego zachowania Pogotowia Ratunkowego, którego pracownicy z rozmysłem doprowadzili do śmierci osoby proszącej o pomoc i pracowników Zakładu Pogrzebowego.

W budynku przy ul. 1 Maja 7 w Tarnobrzegu, od początku istnienia tego domu zamieszkiwała Pani M,, kobieta dość charakterystyczna w naszym mieście, bo poparzona na całym ciele. Poparzenie to było wynikiem straszliwego wybuchu gazu, gdzieś w 1973 roku w tym eleganckim i nowoczesnym, jak na tamte czasy budynku przy ul. 1 Maja 7. Wybuch był z winy budowniczych bloku, wystąpiła jakaś wadliwa nieszczelność instalacji. Pani M. była wtedy jedną z pierwszych mieszkanek tego domu. Cudem wyszła z życiem z tego wybuchu, ale niestety młoda i piękna kobieta straciła urodę bezpowrotnie. Cud sprawił, że po wielu, wielu miesiącach bolesnej hospitalizacji, udało się przywrócić jej sprawność ruchową na tyle by w życiu radziła sobie bez pomocy osób trzecich. Miała bardzo zniekształconą przez poparzenie twarz, resztę ciała, powykręcane dłonie, nosiła perukę, bo włosy nie chciały rosnąć na "nowej skórze" Nie narzekała nigdy, od kiedy ją znaliśmy, czyli od 1973 roku. A miała powody, bo nie tylko straciła urodę w młodym wieku, to porzucił ja mąż, nie mogła pracować w swym zawodzie (niesprawne ręce), nie mogła wykonywać wszystkich prac domowych, na nawet gdziekolwiek się pojawiła budziła niezdrową sensacje i naśmiewali się z niej, co bardziej prymitywni młodzi ludzie (oczywiście ci nic nie wiedzący o tej tragedii), nazywając Poparzoną. Pani M. dzielnie, z uśmiechem, z życzliwością, spokojnie znosiła to. Zawsze pomagała ludziom, zwierzętom, przygarniała jakiegoś pieska czy kota, które w jej domu miały opiekę i dożywocie. Ogólnie była szanowana i lubiana wśród sąsiadów. Poparzenie z biegiem lat dawało coraz dotkliwiej znać o sobie - coraz mniejsza sprawność ruchowa powodowała, że zmniejszał się zakres czynności, które mogła wykonywać sama. Ale nie skarżyła się. (…)

W ostatnie upalne dni lipca zachorowała. Organizm nadmiernie gromadził wodę i nie był jej w stanie wydalić. Nie mogła wstać z łóżka. Cierpiała. Zostało wezwane pogotowie, w sobotę - przyjechała ekipa, a na jej czele lekarz, jak się okazało chirurg. Przyjechali i odjechali, nie udzieliwszy pomocy. Nie chcieli jej zabrać do szpitala, mimo że prosiła. Pani M. z godziny na godzinę czuła się coraz gorzej. Sąsiedzi znów wezwali pogotowie. Tym razem przyjechali tylko ratownicy medyczni i odmówili wzięcia jej do szpitala. Kobieta wyraźnie cierpiała z bólu, traciła świadomość, puchła w oczach z powodu nie wydalania wody organizmu. Karetka odjechała, bez udzielenia pomocy, bez zabrania do szpitala. Może, dlatego, że w mieszkaniu miała ubogo, skromnie, i nie była w stanie płacić za szpital???
Po odjeździe karetki - Pani M. zmarła. W straszliwych męczarniach, w straszliwym lęku o swoje życie. (…)

To nie koniec tej tragedii. Wezwany zakład pogrzebowy najpierw odmówił przyjazdu. Ponownie wezwany, zażądał z góry pieniędzy za zabranie zwłok. Bo jest niedziela. Panie Prezydencie, czy w niedzielę ludzie nie powinni umierać? Po awanturach pracownicy zakładu pogrzebowego przyjechali i…. wynieśli Ją jak śmiecia - w starym, brudnym, zaplamionym (a właściwie zafajdanym) kocu. Nieśli w tym czymś Panią M. przez całą klatkę schodową z trzeciego piętra, na oczach sąsiadów, gapiów, gorzej jak psa, nogi zwisały bezwładnie z tego brudnego koca. Potem wrzucili Ją do samochodu i odjechali.

(…) My sąsiedzi Pani M., nie możemy się z tego otrząsnąć i zrobimy wszystko, żeby winni Jej śmierci i cierpienia zostali ukarani. Tak być nie może! Żądamy odpowiedzi, kto odpowiada za śmierć tej cichej, skromnej kobiety, której DWUKROTNIE Pogotowie nie udzieliło pomocy? Dlaczego odmówiono Jej hospitalizacji??? Jak czują się ci lekarze, którzy skazali ją na śmierć? Czy dalej powinni jeździć w Pogotowiu, nadal uprawiać ten zawód? Jako mieszkańcy Tarnobrzega nie chcemy, żeby działające niezgodnie z prawem i etyką Pogotowie przyjeżdżało do nas, do naszych bliskich - wobec tego, co opisaliśmy boimy się o swoje i bliskich życie. Żądamy kontroli w Pogotowiu i ujawnienia nazwisk tych lekarzy i tych ratowników medycznych, którzy świadomie nie udzielili pomocy chorej, i tym sposobem skazali Ją na śmierć.

Chcemy wiedzieć, czy zakłady pogrzebowe w naszym mieście mogą żądać opłat za zabranie ciała w niedzielę? Czy sposób wynoszenia zmarłego w brudnym, starym kocu jest zgodny z prawem, procedurami? Czy nie naruszono godności i czci zmarłego, czy nie dokonano profanacji ciała zmarłego poprzez zawinięcie go w śmierdzący koc i niesienie zwłok na oczach bliskich i przechodniów w sposób uwłaczający człowieczeństwu, a następnie przez wrzucenie ich do samochodu jak śmiecie? Czy tak przewożone powinno być ciało osoby zmarłej? Czy Pan Prezydent mógłby potwierdzić, że takie standardy zachowania zakładów pogrzebowych czekają po śmierci na wszystkich mieszkańców Tarnobrzega? Jak powinny być traktowane zwłoki? Żądamy przeprowadzenia kontroli w tym zakładzie pogrzebowym, jak i innych, pod tym kątem, i publicznego poinformowania mieszkańców o jej wynikach. Nie jesteśmy śmieciami, które po śmierci wynosi się w brudnych kocach!

Proszę, aby Pan prezydent zainteresował się sprawą i spowodował wyjaśnienie okoliczności śmierci Pani M. oraz spowodował lub przeprowadził kontrolę udzielania (a właściwie nie udzielania) pomocy w Pogotowiu Ratunkowym w Tarnobrzegu oraz bezczeszczenia ciała zmarłej przez odbierający je Zakład Pogrzebowy. Takie praktyki Pogotowia i zakładów pogrzebowych nie powinny mieć miejsca!
List rozpętał burzę. Do opisanych w nim wydarzeń odnoszą się przedstawiciele spółki ASA., która prowadzi w Tarnobrzegu zakład pogrzebowy. W imieniu pracowników Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, wypowiada się radca prawny i dyrektor Szpitala Wojewódzkiego. Głos w sprawie zabrała także najbliższa rodzina zmarłej Pani M.

SZPITAL

Sprawę komentuje Janusz Kłos, radca prawny Szpitala Wojewódzkiego w Tarnobrzegu: W czwartek zapoznaliśmy się z pismem i pierwsze wyjaśniania wskazują na to, że akcja ratownicza ze strony pracowników Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, miała zupełnie inny przebieg, od opisanej w piśmie. Dyrektor szpitala zarządził postępowanie wyjaśniające i kontrolne. Po jego zakończeniu będzie można powiedzieć, co z naszej strony zostało zrobione. Jeśli coś źle wykonano, zostaną wyciągnięte wnioski. Jednak na razie nic nie wskazuje na to, by ze strony szpitala wystąpiły nieprawidłowości.

Zbigniew Młodawski, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Tarnobrzegu: - W przypadku, gdy nie potwierdzą się zarzuty wobec szpitala, złożymy doniesienie do prokuratury w związku ze szkalowaniem dobrego imienia naszej placówki.

ZAKŁAD POGRZEBOWY

Joanna Mazur, rzecznik prasowy spółki A.S.A: - Opisane w piśmie informacje dotyczące sposobu działania pracowników naszego zakładu pogrzebowego są nieprawdziwe. Przede wszystkim, nikt od rodziny zmarłej nie żądał z góry pieniędzy za zabranie zwłok. Jeśli chodzi o transport zwłok to pracowników obowiązują ścisłe procedury. Zwłoki przenoszone są w odpowiedni sposób na noszach, w białym worku. Opisane wydarzenia są nieprawdziwe i stawiają naszą firmę w złym świetle.

SYN ZMARŁEJ

Pan Daniel pismo czytał połowicznie. O treści pisma, co jakiś czas informują go członkowie rodziny. On sam nie może zrozumieć, kto i dlaczego napisał pismo, które uderza w pracowników pogotowia i zakładu pogrzebowego, którzy jego zdaniem, nie popełnili żadnego błędu, a ukazana w piśmie relacja z niedzielnych wydarzeń, nijak ma się do tego, co na prawdę wydarzyło się podczas tych kilku godzin.

- Mama chorowała na cukrzycę, w niedzielę po południu źle się poczuła, dlatego kilka minut po godzinie 15 wezwałem karetkę - opowiada mężczyzna.

- Po lekach poczuła się lepiej. Lekarz wydał zaświadczenie i zalecił wizytę w poradni diabetologicznej. Koło godziny 21 zauważyłem, że mama ma sine usta. Zadzwoniłem po karetkę. Przyjechali sanitariusze i stwierdzili zgon. Ponieważ nie było wśród nich lekarza, musiała przyjechać trzecia karetka z lekarzem, który wypisał akt zgonu. Nie wiem, kto napisał to pismo, ale jest to oczerniane ludzi, którzy swoją pracę wykonali, tak jak powinni.

SIOSTRZENICA ZMARŁEJ

Pani Barbara. - Pracownicy zakładu pogrzebowego przyjechali 20 minut po zgłoszeniu. Nikt nie żądał pieniędzy. Weszli na górę, włożyli do worka, położyli na nosze zeszli na dół i włożyli zwłoki do samochodu. Wszystko było w porządku.

Po uporaniu się z formalnościami pogrzebowymi syn zmarłej Pani M. zwróci się do prezydenta Tarnobrzega z prośbą o wyjaśnienie sprawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie