MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Magdalena Mielcarz znowu pracuje w Polsce!

Kuba ZAJKOWSKI
Magdalena Mielcarz jako pierwsza Polka reprezentuje firmę kosmetyczną L'Oréal na rynku światowym.
Magdalena Mielcarz jako pierwsza Polka reprezentuje firmę kosmetyczną L'Oréal na rynku światowym.
Aktorka, która od pięciu lat mieszka w Stanach Zjednoczonych na chwilę pojawiła się w Warszawie by zagrać w serialu "Brzydula".

Magdalena Mielcarz, znana przede wszystkim jako Ligia z "Quo vadis" Jerzego Kawalerowicza, znowu pracuje w Polsce! Aktorka, która od pięciu lat mieszka w Nowym Jorku, zagra w serialu TVN "Brzydula".

- Dotychczas omijałaś seriale z daleka. Dlaczego przyjęłaś rolę w "Brzyduli"?

- Kiedyś, zwłaszcza na początku mojej przygody z aktorstwem, odrzucałam wiele propozycji, bo podchodziłam do siebie zbyt serio. Bałam się, że rola źle wpłynie na mój wizerunek albo jak zareagują na nią ludzie. W pewnym momencie nadęłam się jak balon. Teraz żałuję, bo przez to nie zagrałam w wielu filmach. Nie znam zbyt dobrze seriali, bo w ogóle rzadko oglądam telewizję, ale orientuję się na tyle, by wiedzieć, że TVN robi produkcje na dobrym poziomie. Ponadto w "Brzyduli" grają naprawdę świetni aktorzy, a ja nigdy nie brałam udziału w takiej produkcji, więc pomyślałam: "czemu nie!". Cieszę się, że przyjęłam tę rolę, bo mam szansę dużo się nauczyć.

- Czy rzeczywistość na planie sprostała twoim wyobrażeniom?

- Niektórzy traktują pobłażliwie seriale, a ja podchodzę do nich poważnie, bo to kolejna lekcja, która może okazać się wyzwaniem. Wcześniej grałam co prawda w "Fałszerze. Powrót sfory", ale to było zupełnie co innego. Podczas zdjęć czułam się jak na planie filmu długometrażowego, mieliśmy mnóstwo czasu. Styl pracy nad wieloodcinkowym serialem poznałam dopiero w "Brzyduli" i przekonałam się, że przypomina to manewry na poligonie wojskowym (śmiech).

- Kogo zagrasz?

- Julię, konkretną i zdecydowaną kobietę, której udało się osiągnąć wysoką pozycję zawodową za granicą. Sporo zarobiła, jest niezależna, wdrapała się na szczyt, ale w pewnym momencie pojawiła się refleksja: Co dalej? A dzieci? Rodzina? Moja bohaterka zrozumie, że chciałabym mieć kogoś, kogo nie obchodzą jedynie jej sukcesy w pracy. Dlatego postanowi wrócić po kilku latach do Polski, gdzie zostawiła uczucia i niedokończone sprawy z przeszłości, które nie dają jej spokoju. Tutaj zaczyna się zamęt owiany mgłą tajemnicy (śmiech).

- W Febo&Dobrzański zatrudni ją Marek. Czy Julię coś z nim kiedyś łączyło?

- Przed laty moja bohaterka była dziewczyną Aleksa (Mariusza Zaniewski - przyp. aut.), ale wydarzyło się coś miedzy nią a Markiem (Filip Bobek - przyp. aut.), który teraz zaproponuje jej pracę w charakterze specjalistki public relations w swojej firmie. Julia przyjmie tę propozycję, bo chce oczyścić swoją przeszłość, by pozbyć się kaca moralnego. Z pewnością jej pojawienie się zmieni oblicze i dynamikę kontaktów międzyludzkich w serialu.

- Zostajesz w "Brzyduli" na stałe, czy to wątek zamknięty?

- Miałam zdjęcia do 10 lutego i na tym kończymy. Julia ostro namiesza, a ja będę mogła wrócić do Nowego Jorku. Codziennie wstawałam o szóstej rano i przyjeżdżałam na plan. Było zimno, więc wkładam na siebie wszystko, co miałam, robiłam w biegu kanapkę, a budziłam się w drodze do hali, gdzie powstaje "Brzydula". Otwierałam scenariusz, a tam masa scen!

- Miałaś czas na spotkania z rodziną, znajomymi?

- Tak, ale podczas kręcenia "Brzyduli" było go zdecydowanie za mało! Chciałam odwiedzić wszystkich bliskich, ale - niestety - trudno mi było nawet nadrobić zaległości w oglądaniu polskich filmów. Udało mi się zobaczyć "33 sceny z życia" Małgorzaty Szumowskiej, a lista jest znacznie dłuższa.

- Jesteś w podobnej sytuacji jak twoja serialowa bohaterka. Też osiągnęłaś sukces za granicą, ale czy chcesz wrócić do Polski?

- Ostatnio słuchałam piosenki Grzegorza Ciechowskiego "Nie pytaj o Polskę", która świetnie oddaje moje odczucia. Widzę wady naszej ojczyzny, ale ją kocham. Bardzo za nią tęsknię, więc może się wydarzyć wszystko. Staram się jednak nie snuć dalekosiężnych planów, bo czasem nic z tego nie wychodzi. Postanowiłam dać się ponieść fali życia, chcę być bardziej spontaniczna.

- Stworzyłaś choćby mała namiastkę Polski w swoim nowojorskim mieszkaniu?

- Czuję się Polką i Europejką. Im dłużej mieszkam za granicą, a w zasadzie latam po świecie od 15 roku życia, tym bardziej utwierdzam się w takim przekonaniu. Najpierw miałam zobowiązania modelingowe, potem filmowe, a w Nowym Jorku mieszkam już prawie pięć lat. Po pierwszym zachłyśnięciu, bo to genialne doświadczenie, już nie wiem, czy to moje miejsce. Chodzi o mentalność, wrażliwość i nasz język, którego mi strasznie brakuje. W nim jest wszystko.

- Masz z kim rozmawiać po polsku?

- W Nowym Jorku mieszka moja przyjaciółka, z którą studiowałam na wydziale dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. Pracuje w mediach. Utrzymujemy stały kontakt, to moja opoka polskości.

- Uczysz naszego trudnego języka swojego amerykańskiego męża?

- Zdecydowanie! Zna już podstawy i robi postępy. Co ważne, do niczego go nie zmuszam, sam chce się nauczyć.

- W jakiej części Nowego Jorku mieszkacie?

- Ostatnio w Greenwich Village, a od niedawna w SoHo. Dużo się w tym mieście nauczyłam. Właśnie tam zrozumiałam, że jeśli chce się cokolwiek osiągnąć, trzeba się kierować zasadą: "przymknij się i do roboty!". Nowy Jork zmienił moje podejście do aktorstwa. Nabrałam do siebie dystansu i się uspokoiłam.

- Jak wygląda twoje życie w Ameryce?

- To zależy w jakim okresie. Gdy uczyłam się aktorstwa w Maggie Flanigan Studio, często siedziałam w szkole od rana do nocy, miałam wszystkiego dosyć i czekałam, żeby w końcu wrócić do domu. Po ukończeniu nauki, czyli mniej więcej półtora roku temu, zrobiłam sobie kilkumiesięczną przerwę, żeby w końcu nadrobić zaległości. Czytałam, chodziłam do kina i odpoczywałam, by za chwilę wpaść jak śliwka w kompot do rosyjskiej produkcji "Taras Bulba". Przez kilka miesięcy latałam między Stanami Zjednoczonymi, Ukrainą i Rosją. Im więcej dawali mi w kość na planie, tym bardziej myślałam o tym, by przenieść się na drugą stronę. Zaczęłam chodzić na różne kursy, m.in. montażu, scenariuszowy i reżyserii, która mnie bardzo interesuje, ale na razie jedynie w ramach hobby. Nawet przez chwilę nie pomyślałam o produkcji, bo nie sprawdziłabym się w tej roli. Zawsze miałam lufy z matematyki i przepuściłabym wszystkie pieniądze w jeden dzień. Dla mnie 8, 9 czy 12 zaokrągla się do 10 (śmiech).

- W Ameryce bardzo popularny jest jogging. Dałaś się ponieść fali tej mody?

- Muszę z przykrością stwierdzić, że nie jestem orłem, jeśli chodzi o sport. Gdy byłam małą dziewczynką, chodziłam jedynie na zajęcia zespołu dziecięco-młodzieżowego "Gawęda" i do tej pory ubóstwiam tańczyć. Za to serdecznie nie cierpię siłowni. Jeśli wiem, że powinnam pójść ćwiczyć, wymyślam całą masę zajęć, które mnie od tego wyzwolą. Łącznie ze sprzątaniem, froterowaniem podłóg i cerowaniem skarpet (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Magdalena Mielcarz znowu pracuje w Polsce! - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie