Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Makabryczne odkrycie

Krzysztof URBAŃSKI
W mieszkaniu pani Marii panował potworny bałagan.
W mieszkaniu pani Marii panował potworny bałagan. Krzysztof Urbański
Kobieta od kilku tygodni nie żyje...
Kobieta od kilku tygodni nie żyje... Krzysztof Urbański

Kobieta od kilku tygodni nie żyje...
(fot. Krzysztof Urbański)

Szok w Mielcu. W jednym z bloków przy ulicy Staffa martwa kobieta leżała kilka tygodni. Sąsiedzi są wstrząśnięci. Przez kilka miesięcy alarmowali, że z panią Marią jest źle, a jej mąż nikogo nie wpuszcza do mieszkania. Policjanci wywarzyli drzwi dopiero wczoraj. Za późno...

Sąsiedzi pani Marii od kilku miesięcy usiłowali się dostać do jej mieszkania. Podejrzewali, że jest bardzo chora. Mąż kobiety nikogo nie wpuszczał. O sprawie pisaliśmy w listopadzie, kiedy zaalarmowani przez ludzi próbowaliśmy z policją wejść do mieszkania przy ulicy Staffa. Nikt nie otwierał drzwi...

Mąż nie wpuszczał

- Mąż Marysi nikogo nie wpuszczał, nawet jej syna z pierwszego małżeństwa - mówi jedna z sąsiadek. Dodaje, że pani Maria była poważnie chora. Nie mogła chodzić o własnych siłach. Opiekować się nią miał mąż. Jednak sąsiadki obawiały się, że nie robi tego należycie, bo sam wymaga opieki.

Pod koniec września przez przypadek do mieszkania wszedł dzielnicowy.

- Panował tam straszny bałagan, a smród roznosił się po całej klatce - opowiada inna sąsiadka. Lekarka rodzinna, która badała wówczas panią Marię przyznaje, że kobieta była odwodniona i wycieńczona. Pani doktor wystawiła jej skierowanie do szpitala, lecz sanitariusze nie zostali już wpuszczeni do mieszkania.

- Kobieta odmówiła leczenia. Ma takie prawo. Niestety, w takich przypadkach ani ja, ani policja nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Nie da się pacjenta zmusić do leczenia - twierdzi lekarka.

Siłą do mieszkania

Mijały kolejne tygodnie, a drzwi w mieszkaniu przy ulicy Staffa wciąż były zamknięte. 4 października do Prokuratury Okręgowej wpłynął wniosek o ustalenie możliwości leczenia pani Marii, choć ona temu się sprzeciwiała.

- Podjęliśmy normalne działania w tej sprawie. Nic mi nie wiadomo na temat, że mogło tu dojść do zagrożenia życia - mówi Marian Burczyk, szef Prokuratury Rejonowej w Mielcu. Akta tej sprawy trafiły do policji dopiero 28 listopada. Wczoraj rano policjant Bogusław Kincler przesłuchał dwie sąsiadki pani Marii. Gdy usłyszał całą historię, postanowił działać natychmiast. Wspólnie ze strażakami policjanci wywarzyli drzwi mieszkania przy ulicy Staffa.

- Smród był tak straszliwy, że strażacy musieli założyć maski - relacjonuje policjant. Okazało się, że pani Maria leży na łóżku, a po mieszkaniu, które było zawalone górą śmieci i odpadów, chodzą karaluchy i pchły. Kobieta nie żyła, a stan jej ciała wskazywał na to, że zmarła wiele tygodni temu. Natomiast w mieszkaniu nie było jej męża, który najprawdopodobniej pobierał rentę martwej żony.

Kto odpowiada za śmierć mielczanki

- Widziałyśmy go jakieś dwa, może trzy tygodnie temu. Przyszedł syn Marii. Uchylił mu tylko drzwi i powiedział, że z mamą jest wszystko w porządku - mówi ze łzami w oczach jedna z sąsiadek. Ludzie uważają, że współodpowiedzialni za tę tragedię są prokuratorzy i lekarze.

- Nie byłam w stanie stwierdzić zza drzwi, jaki jest stan chorej. Nie wpuszczono mnie do środka - odpowiada lekarka rodzinna. Jej zdaniem, problemem są przepisy nie pozwalające bez biurokracji wprowadzić leczenia na siłę.

- Poza tym, gdyby swoje podejrzenia przekazali mi sąsiedzi, może mogłabym działać inaczej. Mam wielu pacjentów i nie mogę sama wszystkich pilnować - dodaje pani doktor.

Prokurator Marian Burczyk zapewnia, że podczas wyjaśniania tej sprawy wszelkie procedury zostały zachowane. - Do nas trafił wniosek związany ze sprawą cywilną. Gdybyśmy zostali poinformowani o zagrożeniu życia, z pewnością działania byłyby inaczej prowadzone - dodaje prokurator.

Jak zmarła pani Maria

Trwają poszukiwania męża pani Marii, który nie jest zameldowany w bloku przy ulicy Staffa. Zgodnie z dokumentami, mężczyzna mieszka w bloku przy ulicy Metalowców, jednak budynek ten kilka lat temu został... wyburzony. Prokuratura w ciągu kilku dni powoła biegłego, który ustali, czy zgon mielczanki nastąpił z przyczyn naturalnych, czy ma to związek z działaniem osób trzecich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie