Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miami Open. Iga Świątek musi okrzepnąć w roli faworytki. Dajmy jej czas - opinie po porażce z Aną Konjuh. Hubert Hurkacz wciąż w grze

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
Fot. USA TODAY Network/Sipa USA/East News
Iga musi okrzepnąć w roli faworytki - dokładnie takich słów użył tuż przed Australian Open Tomasz Wiktorowski. Pytany o Igę Świątek były trener Agnieszki Radwańskiej dodał jeszcze, żeby kibice nie oczekiwali, że 19-latka z Raszyna już zawsze będzie grała tak dobrze, jak podczas zwycięskiego dla siebie Roland Garros.

- Jeśli chodzi o styl gry i sposób poruszania się można porównać Igę do Naomi Osaki, a jeżeli przejrzymy wyniki Japonki, to u niej po spektakularnych sukcesach również zdarzały się słabsze występy i porażki z niżej notowanymi rywalkami. I nikt z tego powodu nie dramatyzował, bo to nie jest tak, że jak młoda zawodniczka wygrywa duży turniej, to potem nie ma prawa przegrać meczu. Jestem przekonany, że Iga nie podzieli losów Jeleny Ostapenko, czy Eugenie Bouchard, ale dajmy jej czas - apelował...

I jego słowa należałoby zadedykować wszystkim tym, którzy po sobotniej porażce Świątek z Chorwatką Aną Konjuh (4:6, 6:2, 2:6) zaczęli wylewać na nią pomyje za pośrednictwem social mediów. Można oczywiście (nawet trzeba, zakładając oczywiście, że ma się choćby śladową wiedzę) analizować grę naszej tenisistki. Wytykać błędy. Fakt - mogła lepiej serwować i returnować. Mogła też spróbować zmienić taktykę i od czasu do czasu zaskoczyć czymś rywalkę, a nie tylko iść z nią na wymianę ciosów i próbować zdominować. Zwłaszcza w sytuacji, gdy Konjuh zdominować się nie dawała.

Można wreszcie zastanawiać się nad kondycją psychiczną Igi, która po przegraniu gema na 1:2 w trzecim secie wyglądała, jakby miała za chwilę się rozpłakać. Jakby w pełni dotarło do niej, jak trudno jest udźwignąć wciąż nową dla niej rolę faworytki (o tym też mówił Wiktorowski).

Nie można jednak zapomnieć o jej rywalce, która w Miami zaczyna drugie tenisowe życie. Ostatnie lata kariery Konjuh to nieustające pasmo kontuzji w wyniku których jest dziś 338. na świecie. W Miami mogła zagrać tylko dzięki otrzymanej od organizatorów dzikiej karcie i jak na razie spłaca z nawiązką zaciągnięty dług. W pierwszej rundzie pokonała Czeszkę Katerinę Siniakovą (70. WTA), w drugiej Amerykankę Madison Keys (19. WTA). A za najlepsze podsumowanie jej występu przeciwko Świątek wystarczą statystyki - 40 wygrywających piłek i tylko 18 niewymuszonych błędów - to kosmiczne statystyki jak na kogoś, kto gra tak ryzykownie.

- Planem miało być to, żeby moja jak najwięcej była w ruchu. Starałam się nie grać piłek pół metra od niej. Nie mogę powiedzieć, że plan się nie powiódł, bo to nie jest tak, że przegrałam ten mecz, tylko ona go wygrała. Nie mam sobie nic do zarzucenia, może poza tym, że w pierwszym secie niepotrzebnie traciłam energię na to, by się denerwować - podsumowała swój występ mistrzyni Roland Garros. - Szkoda, ale cieszę się dla niej. Wróciła do tenisa i pokazuje, że może wygrywać - dodała.

Polce pozostał jeszcze występ w deblu, w którym gra z doświadczoną Amerykanką Bethanie Mattek-Sands. Do trzeciej rundy singla awansował za to w sobotę Hubert Hurkacz, pokonując 7:6 (7:5), 6:4 Amerykanina Denisa Kudlę.

Kolejnym rywalek Polaka będzie w poniedziałek Kanadyjczyk Denis Shapovalov, który pokonał 6:7(5), 6:4, 6:4 Białorusina Ilję Iwaszkę.

Zwycięstwo Huberta Hurkacza i porażka Igi Świątek. Słodko-gorzka sobota w Miami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie