MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mistrz kierownicy zaczynał u nas!

Jerzy STOBIECKI

Do chwili zamykania numeru "Echa Dnia" nie było wiadomo, czy Robert Kubica wystartuje w dzisiejszym treningu przed Grand Prix Chin Formuły 1. Jeszcze nigdy w historii Polak nie był tak blisko elity wyścigowego świata. Jeden z pierwszych tytułów, jakie wywalczył w swojej karierze, zawdzięcza działaczowi kartingowemu z Radomia.

Robert często podkreśla, że tak naprawdę to dzięki rodzicom zaczął uprawiać sporty motorowe. - To rodzice kupili mi mój pierwszy "samochód" - miniaturkę terenowego nissana z silnikiem o mocy dwóch koni mechanicznych - wspomina Robert. - Potem ojciec woził mnie na treningi kartingowe i zawody, także na te rozgrywane w Radomiu.

Pomogłem mistrzowi

Jak większość zawodników, Robert zaczynał od gokartów z najmniejszymi silnikami, o pojemności 50 centymetrów sześciennych, pochodzącymi z popularnych motorowerów simson. Już w pierwszym sezonie w 1994 roku wywalczył tytuł mistrza kraju. Rywale zaczęli się go obawiać. Może trudno dziś w to uwierzyć, ale dziesięć lat temu mógł nie stanąć przed szansą obrony tytułu mistrzowskiego. Wszystkiemu winny był regulamin mistrzostw i zawistni działacze.

- W tamtych latach mistrzostwa kraju to były jedne zawody, organizowane praktycznie na zakończenie sezonu - wyjaśnia Erazm Kawczyński, doświadczony sędzia i działacz sportu kartingowego z Radomia. - Aby zawodnik mógł wystartować w mistrzostwach Polski, musiał się do nich zakwalifikować, uczestnicząc w zawodach strefowych.

Kubica był zawodnikiem Automobilklubu Krakowskiego. Jednak w Krakowie nie było toru i nie organizowano zawodów strefowych. Krakowscy zawodnicy musieli na własną rękę szukać okręgu, który organizował zawody strefowe i zezwoliłby im na starty. I to okazało się największym problemem. Prawie nikt nie chciał, aby młody, obiecujący zawodnik startował w "jego" okręgu i odbierał miejsce "jego" zawodnikom. Prawie, bo znalazł się jeden okręg - kielecki, który zgodził się na starty.

- Doskonale rozumiałem sytuację, w jakiej znajdował się Robert Kubica. Wiele lat wcześniej sam byłem w podobnej sytuacji, dlatego przekonałem kolegów z okręgowej komisji sportu kartingowego, której byłem przewodniczącym, aby zezwolić mu na starty w zawodach organizowanych dla zawodników z Radomia, Kielc i Warszawy na torze w Radomiu.

Na radomskim i kieleckim podwórku kartingowym niemal natychmiast pojawiły się głosy protestu. Kubica był pewnym kandydatem do wywalczenia awansu do mistrzostw Polski, tym samym jeden z radomian lub kielczan tracił to miejsce.

- Liczyłem się z tym, ale uważałem, że ten chłopak zasługuje na to, aby móc walczyć o tytuł mistrza kraju. On już wtedy, jako jedenastolatek był bardzo dobrym zawodnikiem.

Pokonałem mistrza

Na początku kwietnia 1995 roku Kubica po raz pierwszy przyjechał na radomski tor kartingowy. Czekało na niego kilku rywali, w tym zawodnik Automobilklubu Radomskiego, Tomasz Krzciuk. - Roberta poznałem kilka lat wcześniej - mówi Krzciuk. - Przyjeżdżał na zawody i trenował razem z nami, zanim skończył wymagane w tym sporcie dziesięć lat. Wiedziałem, że jest dobrym kierowcą. Miał zawsze bardzo dobrze przygotowanego gokarta. Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek nie ukończył wyścigu ze względu na awarię, a nam się to niestety zdarzało.

Krzciuk jako jeden z nielicznych może poszczycić się tym, że w bezpośrednim pojedynku pokonał przyszłego mistrza. Udało mu się tego dokonać w czasie zawodów strefowych w Radomiu. Ścigali się w kategorii młodzik 50. Krzciuk wygrał z Kubicą dwukrotnie.

- Na zawody do Radomia Robert przyjeżdżał z ojcem. Był normalnym chłopakiem, takim jak my wszyscy. Nie był zarozumiały. Przed startem rozmawialiśmy, żartowaliśmy, a na torze ścigaliśmy się. Jeździł nie tylko szybko, ale czysto, unikał kontaktu, wypychania z toru, zajeżdżania drogi. Miał nienaganną technikę jazdy. Tym bardziej cieszy mnie, że dwa razy udało mi się go pokonać.

W trakcie sezonu 1995 radomianin spotkał się na torze z Kubicą jeszcze kilka razy. W trakcie zawodów o puchar głównej komisji sportu kartingowego w Biłgoraju Kubica był pierwszy, a Krzciuk trzeci. Obydwaj wywalczyli awans do mistrzostw Polski i spotkali się w finale rozgrywanym w Szczecinie.

- Robert wygrał trening oficjalny i wszystkie biegi eliminacyjne. Do finału startował z pierwszego miejsca. Mnie w eliminacjach poszło trochę gorzej i startowałem z ósmego miejsca. Niestety, nie "przeszkodziłem" Robertowi w walce o tytuł mistrzowski, ponieważ jeden z przewodów odkręcił się w najmniej oczekiwanym momencie i musiałem wycofać się z wyścigu.

Dla Krzciuka były to ostatnie zawody w kategorii młodzik 50. W kolejnym sezonie ścigał się już w innej kategorii niż Kubica. Od tamtej pory nie widzieli się, ani nie kontaktowali.

Mistrz mi pomógł

Marcin Wójcik z Radomia, wielokrotny kartingowy mistrz Polski, dwa lata temu wygrał krajową edycję Pucharu "Vortex Rok" i został zaproszony na światowy finał do Jesolo we Włoszech.

- To miał być mój pierwszy start za granicą - mówi Wójcik. - Od organizatorów otrzymałem bardzo skąpe informacje. Chciałem jak najlepiej przygotować się do startu, ale praktycznie nie wiedziałem nic o torze, na którym miały odbyć się zawody.

Wójcik wpadł na wydawało się szalony pomysł. Poprosić o pomoc Roberta Kubicę, który wtedy miał już na koncie tytuły kartingowego mistrza Włoch i Niemiec oraz starty w fabrycznym teamie kartingowym. - Zadzwoniłem do rodziców Roberta i poprosiłem o pomoc w skontaktowaniu się z nim. Nie odmówili. Jeszcze tego samego dnia rozmawiałem z Robertem.

Kubica wyjaśnił radomskiemu kierowcy, jak wygląda tor, na które jego fragmenty należy zwrócić uwagę, jak ustawić gokarta i jak jeżdżą włoscy kierowcy, którzy najliczniej startowali w finale pucharu. Z wieloma z nich Kubica ścigał się na włoskich torach. Planował przyjechać na zawody, ale okazało się, że ich termin pokrywał się z terminem startu w kolejnym wyścigu Formuły 3 Euro Series.

- Jego rady były bardzo cenne, ale niestety nie wykorzystałem wszystkich. Jeden z włoskich kierowców, na początku wyścigu wjechał we mnie. Wypadłem z toru rozbijając gokarta. Do wyścigu wróciłem, ale uszkodzonym gokartem zdołałem wywalczyć szesnaste miejsce.

Jak mistrz został mistrzem

- Po zdobyciu w ciągu trzech lat sześciu tytułów mistrza Polski zadecydowaliśmy z ojcem, że czas spróbować sił za granicą - mówi Robert Kubica. - Na pierwsze zawody do Włoch jeździliśmy zupełnie prywatnie, ale moje wyniki zostały szybko zauważone i otrzymałem szansę startów w zespole fabrycznym.

Dziś Kubica może zostać pierwszym Polakiem, który wystartuje w wyścigach Formuły 1. Skromnie przyznaje, że kiedy zaczynał uprawiać sporty motorowe, nie myślał, że osiągnie tak wiele. - Na samym początku była to tylko zabawa, więc trudno było mi myśleć o tak odległej przyszłości - mówi. - Szybko jednak okazało się, że mogę w tym sporcie sporo osiągnąć. Jak wiele - tego cały czas nie wiem. Oby spełniło się powszechne chyba wśród zawodowych kierowców wyścigowych marzenie, czyli ściganie się w samochodzie Formuły 1.

Starty w gronie elity kierowców wyścigowych są już niemal na wyciągnięcie ręki. Kubica nie ukrywa, że zagraniczne starty dały mu bardzo wiele. Jego kariera nabrała rozpędu dopiero po wyjeździe do Włoch. Jako pierwszy Polak startował w barwach fabrycznego teamu kartingowego, jako pierwszy Polak został mistrzem Włoch. W tym roku został pierwszym mistrzem debiutującej prestiżowej serii wyścigów World Series by Renault, gdzie jeżdżą kierowcy będący bezpośrednim zapleczem wielkich mistrzów z zespołów Formuły 1.

- Grono faworytów przed sezonem było bardzo szerokie, więc być może i ja się do nich zaliczałem. Czasy przedsezonowych testów pokazywały, że nasz zespół może być bardzo silny. Z drugiej jednak strony byłem debiutantem i trudno było się spodziewać od razu równorzędnej walki z bardziej doświadczonymi kierowcami.

Kubica pokazał w mijającym sezonie, że potrafi jeździć. Na torze w Oschersleben w Niemczech swoim bolidem, którego silnik jest dużo słabszy niż silniki stosowane w Formule 1, pojechał zaledwie trzy sekundy wolniej od rekordu toru ustanowionego przez bolid F1. Przez cały sezon był liderem mistrzostw. Dopiero po zapewnieniu sobie tytułu przyznaje, że myślał o jego wywalczeniu:

- Teraz już otwarcie mogę powiedzieć, że plan został wykonany. Co prawda w realną możliwość zdobycia mistrzowskiego tytułu uwierzyłem dopiero po wyścigach w Oschersleben, ale w zasadzie od początku sezonu celowałem w ścisłą czołówkę. Na pewno nie było łatwo, choć nie zapominajmy, że gdyby nie parę pechowych zdarzeń, jak drugi wyścig w Walencji czy w Bilbao, to końcówka sezonu byłaby jeszcze łatwiejsza.

Kubicę najbardziej ucieszyło zwycięstwo w wyścigu w Bilbao w Hiszpanii, gdzie swoją siedzibę ma zespół, którego barwy reprezentował. Podwójna wygrana w Oschersleben również zapadnie na długo w pamięci Kubicy.

O swoich szansach na regularne starty w Formule 1 mówi z rezerwą: - Okres negocjacji i rozmów cały czas trwa i może trwać jeszcze kilka miesięcy. W tym czasie wszystko się może zdarzyć, ale na razie jest jeszcze za wcześnie na jakiekolwiek konkrety.

Porównanie samochodów

Porównanie silników aktualnego jeszcze bolidu Roberta Kubicy i bolidu, którym może dziś wystartować w Chinach:
Samochód World Series by Renault (na zdjęciu z Robertem Kubicą za kierownicą): silnik - nissan V6, pojemność - 3498 centymetrów sześciennych, moc - 425 koni mechanicznych, obroty maksymalne - 8500 obrotów/minutę.
Samochód Formuły 1, teamu Minardi: silnik - cosworth V10, pojemność - 2998 centymetrów, moc maksymalna - 830 koni mechanicznych, obroty maksymalne - 18.300 obrotów/minutę.

Pierwszy Polak w Formule 1

Robert Kubica ma szansę zostać pierwszym Polakiem, który wystartuje w zawodach cyklu Grand Prix. Zakontraktował go zespół Minardi. Dziś w Chinach rozpoczynają się treningi przed Grand Prix Formuły 1, w których Robert miał startować jako trzeci kierowca zespołu Minardi. Były jednak kłopoty z uzyskaniem licencji pozwalającej startować w Formule 1. Jeśli Robert ją uzyska, wystartuje jako pierwszy Polak w historii w treningu, z szansami na występ w niedzielnym wyścigu. Jednak pierwszym Polakiem, który prowadził bolid Formuły 1, był Andrzej Jaroszewicz, jeden z najlepszych polskich kierowców lat siedemdziesiątych i syn ówczesnego premiera Piotra. W 1979 roku Jaroszewicz na torze w Poznaniu zasiadł za kierownicą bolidu należącego do nieistniejącego już teamu kanadyjskiego biznesmena Waltera Wolfa.

Zawsze pierwszy

Jako pierwszy Polak startował w barwach fabrycznego teamu kartingowego, jako pierwszy Polak został mistrzem Włoch. W tym roku został pierwszym mistrzem debiutującej serii wyścigów World Series by Renault. Dziś ma szanse być pierwszym, który wystartuje w wyścigu Formuły 1.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mistrz kierownicy zaczynał u nas! - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie