MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na skutek braku oryginału aktu zgonu tragicznie zmarłego alpinisty, opóźni się pogrzeb

Zdzisław Surowaniec
Zrozpaczony ojciec zmarłego alpinisty rozmawia z firmą pogrzebową.
Zrozpaczony ojciec zmarłego alpinisty rozmawia z firmą pogrzebową. Zdzisław Surowaniec
Prawdziwy koszmar przeżywa rodzina alpinisty Leszka Bednarza ze Stalowej Woli, zmarłego tragicznie w Argentynie podczas schodzenia ze zdobytego już szczytu Aconcagua. Na skutek braku oryginału aktu zgonu, nie mogą pochować ciała.

6 osób zginęło

Odkąd, w latach 90-tych minionego wieku, zaczęto prowadzić dokładne statystyki, najgorszy był sezon 2008/2009: ratownicy przeprowadzili wówczas aż 280 akcji ratunkowych, a w masywie zginęło 7 osób. W aktualnym sezonie, który kończy się dopiero z końcem marca, akcji ratunkowych było już ponad 200, a łącznie z Polakiem zginęło 6 osób.

Jak pisaliśmy w sobotnim "Echu Dnia" mężczyzna zginął 12 lutego, zwłoki odnalezione po dwóch tygodniach. Ciało 39-letniego alpinisty przywiezione zostało do Stalowej Woli w zalutowanej trumnie w niedzielę 20 marca, przez firmę zajmująca się międzynarodowym transportem zwłok. Przy załatwianiu formalności związanych z pochówkiem okazało się, że brakuje oryginałów dokumentów.

AKT ZGONU

- Dla nas podstawą jest oryginalny akt zgonu. To jest świętość, to podstawowy dokument, dzięki któremu podejmujemy wszystkie formalności związane z pogrzebem - mówi Piotr Banaczyk z Zakładu Pogrzebowego Memento. A oryginału nie było, były tylko kserokopie. Tymczasem dopiero oryginał, napisany po hiszpańsku, można byłoby przetłumaczyć i na tej podstawie zarejestrować akt zgonu w Urzędzie Stanu Cywilnego. Taka jest żelazna procedura.

Zrozpaczony ojciec zmarłego alpinisty zadzwonił do naszej redakcji w Stalowej Woli. - Moje dziecko leży w trumnie, a ja nie mogę go pochować. Ile mogę czekać? - płakał. Rzeczywiście zwłoki leżały w lodówce w zakładzie pogrzebowym. I nie wiadomo było co robić dalej. Sytuacja była patowa.

DOKUMENTY PO POGRZEBIE

Za radą Piotra Banaczyka, zadzwoniliśmy do firmy z Makowa Mazowieckiego, która zajmowała się transportem zwłok, z pytaniem gdzie są oryginały dokumentów, bez których nie można pogrzebać ciała. Właściciel firmy zareagował natychmiast. Jak stwierdził, winę ponosi linia lotnicza, która nie dostarczyła oryginału aktu zgonu.

Po kontakcie z polskim konsulem w Argentynie, zadzwonił do Memento i dogadali się w sprawie pochowania zwłok. Dokumenty mają być dostarczone już po pogrzebie. Pogrzeb zaplanowano na środę. I będzie to już ostatnia przeszkoda alpinisty na długiej drodze z Argentyny do miejsca wiecznego spoczynku.

STRACILI KONTAKT

Przypomnijmy, kiedy trójka alpinistów - Łukasz Kowalski, Bartek Buchała ze Śląska i Leszek Bednarz ze Stalowej Woli - schodziła po zdobyciu szczytu Aconcagua na wysokości 6 tys. 962 m n.p.m. Padał śnieg, a wiatr wiał z prędkością przekraczającą 70 km na godzinę. Polacy stracili kontakt z Leszkiem podczas zejścia słynną Canaletą, bardzo stromym, usypującym się, podszczytowym odcinkiem, jednym z najtrudniejszych fragmentów drogi na szczyt.

- Leszek szedł jako ostatni. Odwróciliśmy się i nagle go nie było - powiedzieli, gdy po północy dotarli w końcu do posterunku ratowniczego znajdującego się na wysokości 5570 m n.p.m. Życie Leszkowi mogłoby uratować przywiązanie liną do dwóch kolegów podczas schodzenia. Tego zabrakło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie