Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najmilsza studentka Krakowa otrzymała tytuł Ambasadora Stalowej Woli

Zdzisław SUROWANIEC [email protected]
Joasia w świętojańskim wianku na imprezie w Stalowej Woli.
Joasia w świętojańskim wianku na imprezie w Stalowej Woli. Zdzisław Surowaniec
Joasia Brejta ze Stalowej Woli oczarowała krakowskich studentów i dostała tytuł najsympatyczniejszej. Ostatnio od prezydenta Andrzeja Szlęzaka tytuł Ambasadora Stalowej Woli.

- Kiedy zostałam najmilszą studentką Krakowa na pytanie skąd jestem, odpowiedziałam że ze Stalowej Woli, tej koło Sandomierza - mówi uśmiechnięta Joasia Brejta. - A może to Sandomierz jest koło nas - dodała.

Stalowa Wola jest jej rodzinnym, ukochanym miastem. Po szkole podstawowej dostała się do prestiżowego Liceum Ogólnokształcącego imienia Komisji Edukacji Narodowej. A stamtąd wyfrunęła w wielki świat na studia do Krakowa.

- Wybrałam Kraków, bo kiedy miałam studiować, chciałam, aby to było blisko domu, z którym jestem związana bardzo emocjonalnie. Myślałam nawet o Wrocławiu, Poznaniu, nawet o Gdańsku, ale to odpadło. Nigdy nie myślałam o Warszawie, bo nie przepadam za tym miastem. Wybór padł więc na Kraków - wyjaśnia jak się tam dostała.

UDANY KRAKÓW

- Jeśli chodzi o miasto, była to udana decyzja - ocenia z perspektywy kilku lat życie w królewskim mieście. Dostała się najpierw na turystykę i rekreację na Akademii Wychowania Fizycznego. - Ten sektor się rozwija, jest przyszłościowy. Ale jeśli chodzi o zatrudnienie, to dużo osób pracuje w tej dziedzinie bez kwalifikacji, po kursach. Pracodawcy bardziej sobie cenią takie osoby, bo nie muszą się wiązać z nimi umowami o pracę - ocenia.

- Na Akademii Wychowania Fizycznego to było bardzo przyjemne studiowanie. Ze względu na specyfikę ludzi, brak wyścigu szczurów i przyjazne nastawienie wszystkich do siebie - rozmarza się. Właśnie zaliczyła ostatni egzamin na tych studiach. - Ostatni egzamin miałem w piątek i wakacje zaczęłam pięknie od otrzymania tytułu Ambasadora Stalowej Woli. To takie zaślubiny z miastem - mówi uradowana.

Drugie studia Joasi to pedagogika społeczno-opiekuńcza na Uniwersytecie Jagiellońskim. - Też było trafne studiowanie, związane z moimi zainteresowaniami. To nie był przypadkowy kierunek, tylko bardzo chciałem się na niego dostać - zapewnia. - A magisterium, to nie wiem czy zrobię, bo już lata lecą. Jeszcze podyplomowo chciałabym postudiować korekcję wad postawy, żeby wzmocnić wiedzę od strony rekreacyjnej. I zobaczymy co będzie dalej - uważa.

WRACA CHĘTNIE

- Jestem pięć lat w Krakowie i uważam, że to jest dla mnie za duże miasto. Do Stalowej Woli wracam bardzo chętnie. Choć to miasto już chyba wymiera, wygląda inaczej niż przed kilku laty, kiedy miałam tu dużo przyjaciół - ocenia. - Ale z chęcią zapraszam tu znajomych. Koleżanka tu przyjechała i była oczarowana. Dużo osób mnie z Krakowa odwiedzało i to miasteczko im się podoba. Ma swój urok. Inaczej go sobie wyobrażali moi przyjaciele, kiedy jechali do miasta, które powstało przy zakładzie pracy, myśleli, że będzie takie robotnicze - uśmiecha się, pokazując piękne, zadbane zęby.

SZALONY WIECZÓR

Jako najmilsza studentka podczas majowych krakowskich juvenaliów odbierała z super studentem klucze do miasta. Miała parę wywiadów do studenckich pism, była na okładce. - Szukam pracy, więc się to wszystko przyda. Będę do podań dołączać wszystkie listy, linki do artykułów, łącznie z gratulacjami od prezydenta. Moje podanie będzie miało dziesięć stron, będzie dobra karta przetargowa - planuje.

- Kiedy otrzymałam tytuł najsympatyczniejszej studentki podczas szalonego wieczoru, na drugi dzień po wszystkich imprezach, kiedy spałam tylko dwie godziny, ktoś z dziennikarzy zadzwonił do mnie. Mówię sennym głosem na pytanie skąd jestem, że ze Stalowej Woli, tej koło Sandomierza. A może to Sandomierz jest koło nas. Już nawet nie pamiętałam co powiedziałam. A za jakiś czas tato dzwoni, że takie rzeczy mówię. Wyszło fajnie, spontanicznie - wspomina z radością. - Zawsze się do miasta przyznaję, jestem dumna skąd pochodzę, bo lubię to miasto i jestem z nim związana - dodaje.

Okres studiów był najpiękniejszym okresem dotychczasowego życia Joasi. - W Krakowie można było dużo rzeczy zobaczyć, obcować z ludźmi z całej Polski. To uczy wielu rzeczy, począwszy od radości, po pokorę - zwierza się. - Jestem tak zżyta z Krakowem, że kiedy ktoś się nim zachwyca, to ja to traktuje jako coś zwykłego. Codziennie przecież przechodzę przez rynek - tłumaczy.

MIASTECZKO Z DUSZĄ

Czy już widzi swoje miejsce na ziemi? - Gdzie miłość i praca, tam dom twój. Jestem strasznie oczarowana Bielskiem-Białą. To małe miasto, ale ma swoją duszę i takie miasteczka lubię. Stamtąd jest wszędzie blisko, w góry, do Krakowa, na zachód - ocenia.

- Mam górnolotne marzenia, żeby zajmować się organizowaniem wesel. Ale do tego trzeba mieć olbrzymią ilość pieniędzy na rozkręcenie interesu. Interesuje mnie praca z dziećmi, dom kultury. Tylko przeraża mnie praca od rana do piętnastej, przez pięć dni w tygodniu. A ja bym chciała zorganizować fitness, imprezy plenerowe. Wszystko, tylko nie praca urzędnika - zastrzega.

- Jest ktoś ze mną już drugi rok. Zaślubin na razie nie będzie, ale to na tyle ważna osoba, że należy o niej wspomnieć - wspomina tajemniczo. Chłopak awansował, ale musiał wyjechać z Krakowa do Opola i Joasia pójdzie za nim.

- Najbliższe wakacje spędzę na poszukiwaniu pracy w Opolu. Jadę szukać pracy, która pozwoli mi utrzymać się i zarobić na dwutygodniowe wakacje w Egipcie. To jest moje marzenie. Może się uda pojechać w październiku - wyznaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie