Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepokorny wychowanek "Stalówki", piłkarz Dariusz Michalak: - Na imprezę rozwoziły nas… policyjne radiowozy

/ibra/
Z żoną Jolantą i córką Agatą.
Z żoną Jolantą i córką Agatą. archiwum rodzinne
Dariusz Michalak wspomina czasy gry w zespole piłkarzy ze Stalowej Woli, z którym występował w ekstraklasie.

Wdzięczność dla żony

Wdzięczność dla żony

- Dużo w swoim życiu zawdzięczam swojej żonie Joli oraz jej rodzicom, na których zawsze można liczyć. Żona, mimo lepszych czasów pod względem finansowym, nigdy nie zrezygnowała ze swojej pracy w szpitalu, dzięki czemu teraz, kiedy już przestałem grać w piłkę nożną, możemy pozwolić sobie na spokojne życie na przyzwoitym poziomie. Muszę przyznać, że w porównaniu do życiowych partnerek innych zawodników, tylko mojej żonie, jako prawdziwej kobiecie z charakterem, udawało się w kilka chwil ściągnąć swojego męża do domu, z próby świętowania kolejnych wygranych spotkań z kolegami ze Stali czy Resovii (śmiech).

W Stali Stalowa Wola, ze względu na krnąbrny charakter, nie po drodze było mu nieraz z przychodzącymi do klubu trenerami. Nigdy nie bał się zmieniać otoczenia, o czym świadczą jego piłkarskie pobyty w Kielcach, Sanoku, Świdniku czy Rzeszowie.

W życiu dużo zawdzięcza nieżyjącej legendzie stalowowolskiej piłki nożnej, trenerowi Rudolfowi Patkolo. Teraz sam na co dzień, jako trener i wychowawca młodzieży w Stali, stara się wpajać kolejno młodym adeptom piłki nożnej oraz podopiecznym Środowiskowej Świetlicy "Uśmiech" w Stalowej Woli sportowe "abecadło".

STADION ZA MUREM

- Na pierwszy trening zaprowadził mnie ojciec (Jan Michalak - były bokser Stali - przyp.autor) - mówi Dariusz Michalak. - Jednak ku mojej ogromnej złości, ale i rozpaczy, na faktyczne rozpoczęcie zajęć w klubie musiałem poczekać półtora roku. Dawniej nie było podziału na grupy wiekowe. Młodzież z kilku roczników trenowała wspólnie. Trener Patkolo, zobaczywszy mnie, od razu stwierdził, że treningi w tym wieku byłyby dla mnie po prostu niebezpieczne.

Urodzony w 1966 roku Michalak na pierwszych zajęciach Stali pojawił się w wieku 7 lat. Mieszkając wówczas w bloku "za murem" stadionu przy ulicy Hutniczej 15 nigdy nie zrezygnował z marzeń. Natchniony sukcesami "Orłów Górskiego" na mistrzostwach świata w 1974 roku od najmłodszych lat wiedział, co chciałby w życiu robić. Jego idolami byli tacy znakomici piłkarze jak Andrzej Szarmach i Włodzimierz Lubański.

TRENER GO… KARMIŁ

O Rudolfie Patkolo Michalak mówi - "niezwykła osoba". - Trener, który często rozmawiał ze swoimi podopiecznymi, nie tylko o piłce nożnej, ale o nauce w szkole, do której Patkolo przywiązywał dużą wagę - wspomina. - Do dziś pamiętam zagraniczne obozy, podczas których jak ojciec karmił mnie, żebym jakimś cudem zyskał na wadze i w końcu urósł te kilka centymetrów. Miałem dużo szczęścia, że udało mi się trafić na tak dobrego trenera, a przede wszystkim człowieka.

Treningi w klubie pod wodzą Patkolo, byłego reprezentanta Polski i Węgier, Michalak rozpoczął w wieku 9 lat. Na boisku wyróżniał się wówczas niskim wzrostem, który jednak był fundamentem jego szybkości i boiskowego sprytu. Stadion w Stalowej Woli stał się jego drugim domem. Klub w latach 80-tych stać było na liczne obozy zagraniczne, dlatego wielu z ówcześnie trenujących zawodników od najmłodszych lat było tylko gośćmi w swoich rodzinnych domach. Rzeszę młokosów przyciągał do klubu swoją osobą Patkolo, który w rodzicielski sposób podchodził do swoich podopiecznych.

NIE PASOWAŁ DO WIZJI

Kolejnym trenerem Dariusza Michalak w juniorach był Józef Leś. W sezonie 1985/86 podopieczni tego szkoleniowca, na czele z "Michałem", Dariuszem Sajdakiem i Mieczysławem Ożogiem, eliminując w dwumeczu krakowską Wisłę, dostali się do mistrzostw Polski juniorów. "Zielono-czarni" zajęli miejsce 5-6, a tytuł mistrzowski zdobył Ruch Chorzów.

- Nie lubię żyć przeszłością. To nie ma sensu. Tylko ludzie z kompleksami powtarzają: "ja to kiedyś byłem taki, zdobyłem to…" i tak w kółko - mówi wychowanek Stali. - Na pewno nie należałem do najbardziej ułożonych zawodników tego klubu. Jednak, chcąc być profesjonalnym piłkarzem, nigdy nie można "płakać". Jeśli trener Włodzimierz Gąsior, zjawiając się w Stali, po naszym awansie do pierwszej ligi stwierdził, że nie pasuję mu do jego wizji zespołu, to bez problemu przeniosłem się do Błękitnych Kielce. Lepiej grać, niż marnować życie na "syzyfową pracę". Jeśli w klubie pojawiali się tacy "specjaliści" jak Marian Geszke, którego filozofia trenerska opierała się na "krótkim trzymaniu za mordę piłkarza", to też nie widziałem powodu, żeby marnować siły na "kopanie się z koniem"."

WRÓCIŁ NA ŻĄDANIE

Losy Dariusza Michalaka w macierzystym klubie układały się przewrotnie. Od 1986 do 1988 piłkarz odbywał służbę wojskową w Nisku, gdzie przy okazji z powodzeniem grał w miejscowym Sokole. Następnie, na żądanie ówczesnego prezesa "Stalówki" Jerzego Zajdla, powrócił na Hutniczą 15, podpisując z klubem 3,5-letni kontrakt.

- Do klubu przyszedłem wówczas razem z trenerem Andrzejem Gręboszem - przypomina. - Nie ukrywam, że możliwość podpisania w młodym wieku profesjonalnego kontraktu i gry w swoim ukochanym mieście były dla mnie zaskoczeniem. W tamtym czasie zawodnicy, lądując za młodu w wojsku, często stawiali na sobie "krzyżyk" w klubie. Dlatego prezesowi Zajdlowi sporo zawdzięczam.
Michalak wrócił do macierzystego klubu po spadku "Stalówki" z ekstraklasy w 1988 roku. W swoim debiucie na drugoligowych boiskach zagrał w przegranym 0:1 meczu z Górnikiem Łęczna. Jednak mimo młodego wieku stał się podstawowym piłkarzem Stali, która w tamtym okresie należała do ścisłej czołówki drugiej ligi.

PAMIĘTNY MECZ Z LEGIĄ

W Stali "Michał" pierwsze skrzypce grał także w sezonie 1990/91. Ekipa "Zielono-Czarnych" wywalczyła drugi w historii klubu awans do ekstraklasy.

- Najbardziej szczególnym dla mnie meczem był ten derbowy z Siarką Tarnobrzeg - wspomina. - Zwycięstwo przy własnej publiczności 2:0 ostatecznie zapewniło "Stalówce" awans. Zapewne wielu moim kolegom w pamięci pozostał fakt, że po kolacji w klubie na zorganizowaną imprezę w restauracji "Pod Balladą", w ramach zapewnienia komfortu, rozwoziły nas… policyjne radiowozy.

Za kadencji trenera Adama Musiała w sezonie 1994/95, Michalak występował na boiskach ekstraklasy. Grając w 21 spotkaniach najchętniej myślami powraca do wygranej 1:0 potyczki w Stalowej Woli z mistrzem Polski, warszawską Legią. - To był mecz na pewno szczególny dla historii naszego klubu. Stadion pełen kibiców, świetna atmosfera i przede wszystkim nasze zwycięstwo. Starsza publiczność do dziś zapewne pamięta zachowanie bramkarza Legii, Macieja Szczęsnego. "Legionista", zaczepiony przez jednego z naszych chłopców podających piłki, schodząc do szatni sponiewierał tego młokosa na oczach wszystkich - wspomina.

OSTATNI SEZON W STALI

Po raz ostatni jako zawodnik Michalak zagrał w Stali w sezonie 2003/2004. Do drużyny, prowadzonej przez trenera Sławomira Adamusa piłkarz przyszedł jako najlepszy strzelec Resovii Rzeszów. W ówczesnej trzeciej lidze klub postawił na mieszankę młodości z doświadczeniem. Trzon zespołu mieli stanowić tacy piłkarze jak: Mieczysław Ożóg, Paweł Rybak, Dariusz Michalak, Tomasz Wietecha, Andrzej Kasiak, Tomasz Warczachowski oraz Tomasz Szarowski. Dodatkowo wsparci przez "młodych zdolnych": Daniela Radawca, Marcina Drabika,, Damiana Sałka, mieli walczyć o awans na zaplecze ekstraklasy. Jednak dopiero 8 miejsce po rundzie jesiennej było powodem zmiany koncepcji klubu, na zupełne odmłodzenie drużyny, co omal nie skończyło się spadkiem.

- Wiązałem z tamtym powrotem do Stali duże nadzieje. Po 10 bądź 11 kolejkach zajmowaliśmy pozycję wicelidera tabeli. Jednak głupie porażki w Zamościu czy Nowym Sączu spowodowały, że władze klubu zmieniły swoje przedsezonowe postanowienia. Ostatecznie awansowała Korona Kielce, jednak nie chciałbym się wypowiadać na temat okoliczności, w jakich zespół "Scyzorów" to uczynił - mówi "Michał".

Liczby Dariusza Michalaka

Liczby Dariusza Michalaka

2 - liczba awansów piłkarza ze "Stalówką" do ekstraklasy; 5 - liczba awansów piłkarza ze swoimi drużynami i zdobytych przez niego koron króla strzelców w różnych klasach rozgrywkowych; 11 - ulubiony numer na koszulce; 20 - liczba lat, podczas których piłkarz był oficjalnie zawodnikiem klubu Stal Stalowa Wola (1975-1995); 48 - największa liczba bramek strzelona w jednym sezonie przez piłkarza. W Sokole Nisko w sezonie 2003/2004 ; 58 - liczba bramek zdobytych w lidze przez napastnika podczas swoich występów w Resovii w sezonach 2001/02, 2002/03.

WYKUPIŁ KARTĘ

Sokół Nisko, Tłoki Gorzyce, Błękitni Kielce, Stal Sanok, Łada Biłgoraj, Avia Świdnik, Dynovia Dynów, Górnovia Górno, Resovia Rzeszów - to lista klubów, które były pomocnik "Stalówki" reprezentował podczas swojej przygody z piłką. - Chyba jako jeden z niewielu wychowanków Stali wykupiłem swoją kartę zawodniczą. Mając 30 lat chciałem samodzielnie decydować o swoim losie - mówi piłkarz.

Sezon 1993/94 spędził na wypożyczeniu w Błękitnych i oprócz dużej liczby asyst zdobył jako pomocnik 10 bramek, co pozwoliło mu znaleźć się w jedenastce sezonu drugiej ligi. W Sanoku w jednej rundzie sezonu 1995/96 jako skrzydłowy strzelił w trzeciej lidze 9 bramek, co spowodowało decyzję władz Stali Stalowa Wola o powrocie zawodnika do "Zielono-Czarnych". Na szczęście powrót do Stalowej Woli łączył się z regularną grą i strzelaniem bramek w drugiej lidze pod wodzą trenera Piotra Kocąba.

- Szczerze to nie chciałem wracać na Hutniczą. Jednak to klub decydował o losach swojego zawodnika. W Sanoku ludzie na czele z prezesem Cesarczykiem bardzo doceniali moją grę. Pamiętam, że w tym mieście spędzałem tylko trzy dni w tygodniu, od piątku do niedzieli. Natomiast w pozostałe dni miałem możliwość stawiania się na treningach "Stalówki". Dzisiaj taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia.

BRAMKI NA ZAWOŁANIE

W mniej korzystnym świetle "Michał" wspomina ukraińskiego trenera Piotra Kuszłyka, z którym styczność miał w trzecioligowych Ładzie Biłgoraj i Tłokach Gorzyce. - Trener Kuszłyk był zwolennikiem biegania z oponami na plecach oraz organizowania zajęć opartych na nieprzerwanym biegu po górach, czasami nawet przez ponad 2 godziny. Zero taktyki, mała liczba zajęć z piłką - wspomina.

Były pomocnik "Stalówki" najlepszą formę strzelecką uzyskał w czwartoligowych klubach z Dynowa, Górna i Rzeszowa. W Dynovii zdobył w sezonie 1999/2000 aż 23 bramki. Potem został skuszony przez trenera Henryka Rożka i właściciela zakładów mięsnych w Górnie, Mieczysława Miazgę, do gry w Górnovii. Zdobył w jednym sezonie 25 bramek.

- Na pewno brakowało gry w mieście przy dużej liczbie kibiców. Jednak finansowo na pobycie w Dynowie i w Górnie wyszedłem dobrze. Prawdą jest, że ponad połowa budżetu klubu z Dynowa na sezon 1999/2000 była przeznaczona na pokrycie mojego wynagrodzenia. Presji z tego powodu nie czułem, ponieważ bramki strzelałem na zawołanie.

KRÓL STRZELCÓW

Po Górnovii przyszedł czas na Resovię, która grała wówczas w czwartej lidze. Michalak zdobył dla rzeszowian 25 bramek, co nie pozwoliło jednak wywalczyć awansu. - Lepsza na finiszu rozgrywek okazała się Stal Rzeszów - przypomina. - Trzeba przyznać, że drużyna prowadzona przez trenera Ryszarda Kuźmę, a kierowana na boisku przez Pawła Kloca, była od nas mocniejsza. Atmosfera rzeszowskich derbów bardzo przypadła mi do gustu.

Do sezonu 2002/03 w Resovii Michalak przygotowywał się jako król strzelców poprzednich rozgrywek. Wychowanek "Stalówki", zdobywając tym razem aż 33 bramki w kolejnych dwóch rundach, swoją grą w ogromnej mierze przyczynił się do upragnionego awansu "Resoviaków" do trzeciej ligi.

URATOWAŁ SOKOŁA

Swoją przygodę z piłką musiał zakończyć z powodu kontuzji. W związku z zerwaniem więzadeł krzyżowych w kolanie zawiesił buty na kołku w wieku 40 lat. - Co ciekawe grałem z tą kontuzją jeszcze kilka spotkań w barwach Sokoła Nisko. Jednak w momencie otrzymania dokładnej diagnozy i dokonanej później w Mielcu chirurgicznej rekonstrukcji więzadeł, ostatecznie byłem zmuszony do powiedzenia: "pas" - wspomina.

Swoją przygodę z trenerką rozpoczął od awansu z juniorami Sokoła Nisko do pierwszej ligi. Następnie jako grający trener czwartoligowego Sokoła w sezonie 2005/2006 uratował zespół przed spadkiem. - Na pewno mam satysfakcję z tego utrzymania. Władze klubu przekazały mi drużynę, abym, mówiąc wprost, nie dopuścił do blamażu. Trenując dodatkowo juniorów, którzy wywalczyli awans do pierwszej ligi, w drużynie seniorów postawiłem wszystko na jedną kartę. Sokół na czele z Damianem Judą, Piotrem Skibą, Piotrem Niemcem i Adamem Surmą, nie przegrał w ostatnich 10 kolejkach żadnego spotkania. W porównaniu do obecnej czwartej ligi, tamta była kilkakrotnie mocniejsza. Ekipy Resovii Rzeszów, Unii Nowa Sarzyna, Siarki Tarnobrzeg, Polonii Przemyśl, Igloopolu i Wisłoki Dębica, prezentowały naprawdę ciekawą piłkę.

RADOŚĆ Z "TRENERKI"

Obecnie Michalak trenuje na co dzień piłkarzy Stali Stalowa Wola z rocznika 1998. Razem ze swoim bratem Markiem tworzy także Środowiskową Świetlicę "Uśmiech", która swoją siedzibę ma na jednym z najtrudniejszych osiedli w mieście, popularnym "Zatorzu". Po bardzo dobrym ubiegłym sezonie w wykonaniu podopiecznych trenera Dariusza Michalaka, do młodzieżowych grup Wisły Kraków dostało się dwóch jego wychowanków: Michał Szoja i Paweł Ujda.

- Praca z młodzieżą sprawia mi dużą radość. Podróżując jako piłkarz, człowiek na stare lata pragnie stabilizacji. Nawet, jeśli w grę wchodzą mniejsze pieniądze, to satysfakcja ze szkolenia swoich podopiecznych w Stali czy w Środowiskowej Świetlicy "Uśmiech" jest dużo większa, niż z pracy z seniorami w klubie z mniejszej miejscowości - przyznaje "Michał", szczęśliwy ojciec i mąż. Jego 21-letni syn Bartosz w tym roku będzie bronił pracy licencjackiej na studiach w Krakowie, natomiast 10-letnia córka Agata, uczennica 4 klasy szkoły podstawowej, rozpoczęła od początku tego roku szkolnego siatkarskie treningi pod wodzą trenera Edwarda Sroki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie