Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykła historia w Tarnobrzegu. Tomek tragicznie zginął, ale uratował życie trzem osobom

Marcin RADZIMOWSKI [email protected]
Doktor Radosław Gutowski był przy tym jak po raz po raz pierwszy w Tarnobrzegu pobierano narządy do przeszczepu.
Doktor Radosław Gutowski był przy tym jak po raz po raz pierwszy w Tarnobrzegu pobierano narządy do przeszczepu. Marcin Radzimowski
W Tarnobrzegu po raz pierwszy pobrano narządy do przeszczepu! Dawcą był młody mężczyzna, który uległ nieszczęśliwemu wypadkowi w Woli Baronowskiej.

9 pobrań w 2 lata

9 pobrań w 2 lata

Na Podkarpaciu w 2009 roku pobrano narządy od czterech osób, rok później od pięciu. Dla porównania w województwie zachodniopomorskim w ubiegłym roku były 64 pobrania narządów. W województwie podkarpackim na przeszczep nerki czeka 120 pacjentów, na wątrobę 20, 12 na serce. W całej Polsce na przeszczepy oczekują dwa tysiące osób.

Nieszczęśliwy wypadek i bezsensowna śmierć młodego, 28-letniego mężczyzny. Rozpacz i łzy. Ale odchodząc oddał komuś bezcenny dar - wątrobę i nerki, które uratują życie trzech osób. W tarnobrzeskim szpitalu przeprowadzono pierwszy w historii zabieg pobrania narządów do przeszczepu.
Szczegóły dotyczące transplantacji to jedne z najpilniej strzeżonych tajemnic. Rodziny dawcy nie znają biorców ani ich rodzin, biorcy nie znają dawców. Ktoś daje cząstkę życia, na którą ktoś inny czeka czasami wiele lat. Bo niestety bywa tak, że czyjeś życie może uratować tylko śmierć innego człowieka.

Podkarpacie to czarna plama na transplantacyjnej mapie Polski, pobiera się tu najmniej narządów do przeszczepów - od kilku pacjentów w roku. W sobotę na mapie pojawił się nowy punkt: Tarnobrzeg.

MŁODY MĘŻCZYZNA

- Z oczywistych względów nie zdradzę, jak się nazywał dawca, ile miał lat i dlaczego trafił do szpitala. Takich informacji nie uzyskają nawet chorzy, którym przeszczepiono pobrane u nas narządy - zastrzega lekarz medycyny Radosław Gutowski z Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii Szpitala Wojewódzkiego w Tarnobrzegu. - Mogę powiedzieć jedynie tyle, że to był młody mężczyzna.

Dawca trafił do lecznicy trzy dni przed zabiegiem. Obrażenia głowy były bardzo rozległe i jego życie mógł uratować jedynie cud. Lekarze robili, co w ich mocy, ale już wtedy wybiegali myślami w przyszłość: co będzie, kiedy stracą pacjenta.

- Prawo jest takie, że każdy, kto za życia nie wyrazi sprzeciwu dla zostania dawcą, może nim zostać. Oczywiście trzeba rozmawiać z rodziną i o wszystkim poinformować. W tym przypadku najbliżsi tego mężczyzny bardzo pozytywnie podeszli do sprawy, dali piękny przykład - dodaje doktor Gutowski.

Laikowi wydaje się, że dawca może być każda młoda osoba, która umiera w szpitalu po wypadku komunikacyjnym lub innym. Nic błędnego. Według wyliczeń, tarnobrzeski szpital ma tak zwany potencjał dawstwa rzędu 2 - 5 pacjentów w ciągu roku. W tym konkretnym przypadku nastąpiła śmierć pnia mózgu, pomimo utrzymywanej przez aparaturę akcji serca i oddychania.

- Mówiąc bardziej obrazowo, w narządach większości śmiertelnych ofiar wypadków dochodzi do zmian, które uszkadzają te narządy na tyle mocno, że nie nadają się one już do przeszczepu - dodaje lekarz. - Na przykład w przypadku tego mężczyzny nie można było pobrać serca, gdyż narząd ten został uszkodzony przez leki podawane mu w celu ratowania życia.

W ŚRODKU NOCY

Zanim narządy zostaną pobrane, trzeba zastosować szereg procedur. Tu nawet kolejność pobierania narządów jest bardzo istotna. Kilkukrotne badania neurologiczne (zbiera się specjalna komisja), kwalifikacja poszczególnych narządów (w kartach między innymi opisane leki, jakie podawano), przez cały czas utrzymywany jest kontakt z Poltransplantem koordynującym akcję. Możliwość pobrania narządów do przeszczepu jest taką rzadkością, że na dyżury ściągani są lekarze z urlopów. Tak było zresztą w Tarnobrzegu.

- Trzeba działać bardzo szybko. Zabiegi pobrania przeprowadzone zostały w nocy z soboty na niedzielę - dodaje Radosław Gutowski.

Do Tarnobrzega przyjechali lekarze i pielęgniarki z Warszawy, by pobrać, zabezpieczyć i zabrać narządy do warszawskich szpitali. W zabiegu uczestniczyło trzech lekarzy operatorów (wykonujących operację), pielęgniarki instrumentariuszki, lekarz anestezjolog, lekarz koordynator - w tym przypadku był nim doktor Radosław Gutowski.

Od pierwszego dawcy w Tarnobrzegu pobrano obie nerki oraz wątrobę. To bezcenny dar, który trafił do trzech chorych osób. Kim są ci ludzie? Ile mają lat? Gdzie mieszkają? Takich informacji nikt nam nie udzieli. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się jedynie, że wątroba została przeszczepiona ciężko choremu dziecku.

Z informacji przekazanych tarnobrzeskim lekarzom z Warszawy wynika, że według wstępnych ocen wszystkie trzy przeszczepy się udały i narządy podjęły pracę. Troje ludzi dostało swoją szansę.

BEZSENSOWNA ŚMIERĆ

Kim był człowiek, którego śmierć uratowała życie innym ludziom? Ustalenie tego w sposób oficjalny jest praktycznie niemożliwe, nam udało się uzyskać informacje, które jednoznacznie identyfikują bohatera - dawcę narządów. Był nim 28-letni Tomek z Woli Baranowskiej (powiat tarnobrzeski), ofiara nieszczęśliwego wypadku na stacji kolejowej Linii Hutniczej Szerokotorowej w tej miejscowości.

Tragedia rozegrała się 1 czerwca przed wieczorem (o wypadku pisaliśmy na naszych łamach). Dziś o tamtych dramatycznych wydarzeniach wiemy znacznie więcej.
Feralnego dnia po godzinie 20 na stacji kolejowej 28-letni Tomasz przebywał wspólnie ze swoją żoną. Byli miesiąc po ślubie, młoda kobieta jest w ciąży. Jak ustaliliśmy, 28-latek wjechał rowerem na rampę wyładowczą i wykonywał na jednośladzie ewolucje.

W pewnej chwili młody mężczyzna prawdopodobnie próbował przeskoczyć rowerem z jednej rampy na drugą, niestety stracił równowagę i upadł. Upadając z wysokości około półtora metra uderzył głową w betonowy kant rampy a następnie w szynę. W stanie krytycznym przewieziony został do szpitala, już nie odzyskał przytomności.

Dramat rozegrał się na oczach młodej kobiety, przyszłej matki. Jak się dowiedzieliśmy, kobieta przeżyła ogromny szok i wciąż pozostaje pod opieką lekarską. Miesiąc wcześniej przeżywała radość, teraz spotkał ja niewyobrażalny dramat.

Tomek był strażakiem i wielokrotnie ryzykując, ratował czyjeś mienie. A teraz choć odszedł, pozostawił po sobie najcenniejszy dar. Uratował ludzkie życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie