MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oni uratowali czworo dzieci

Sławomir CZWAL <a href="mailto:[email protected]" target="_blank" class=menu>[email protected]</a>
- Nie myśleliśmy o sobie i zagrożeniu. Chcieliśmy udzielić pomocy drugiej osobie. Nie mogliśmy pozostać obojętni i patrzeć jak te dzieci toną… - mówią Marcin Urbanik i Maciek Legenza ze Stalowej Woli.
- Nie myśleliśmy o sobie i zagrożeniu. Chcieliśmy udzielić pomocy drugiej osobie. Nie mogliśmy pozostać obojętni i patrzeć jak te dzieci toną… - mówią Marcin Urbanik i Maciek Legenza ze Stalowej Woli. S. Czwal
Od lewej: Marcin Urbanik, Maciek Legenza i Adam Zastawny. W ubiegły piątek wyciągnęli z wody trójkę dzieci.
Od lewej: Marcin Urbanik, Maciek Legenza i Adam Zastawny. W ubiegły piątek wyciągnęli z wody trójkę dzieci. S. Czwal

Od lewej: Marcin Urbanik, Maciek Legenza i Adam Zastawny. W ubiegły piątek wyciągnęli z wody trójkę dzieci.
(fot. S. Czwal)

Mieszkają obok nas. Gimnazjalista, uczeń technikum, dwóch mechaników. Czwórka ludzi, o których piszemy, wykazała się nie lada odwagą. Ruszyli na pomoc topiącym się. Dzięki ich pomocy dzieci mogą dalej być z nami. Ocalili im życie.

Ubiegły piątek, około godziny 16, czwórka kilkunastoletnich dzieci przechodziła pomiędzy wysepkami na Sanie, w okolicach Stalowej Woli. Niski stan wody sprawiał wrażanie, że jest dość płytko. Jak się okazało później, to tylko pozory...

Ratunku!

W drodze powrotnej dzieciaki zboczyły z najkrótszej drogi. Zeszły z nurtem rzeki. W pewnym momencie straciły grunt pod nogami i zaczęły się topić. Jedno po drugim. Krzyki kobiety o tonących dzieciach usłyszeli: Marcin Urbanik, Maciek Legenza oraz Adam Zastawny. Wszyscy trzej wskoczyli do wody i ruszyli z pomocą. Adam Zastawny dopłynął pierwszy. Złapał jedną z dziewczynek. Razem szli na dno. Na szczęście, szybko się od niego odbił i wypłynęli na powierzchnię. Zaczał holować dziewczynę do brzegu.

W tym czasie piętnastoletni Maciej Urbanik w trakcie przebiegania przez plażę rozciął sobie nogę. Pomimo bólu nie zatrzymał się. Uratował tonącego chłopca. Druga uratowana dziewczynka to zasługa Maćka Legenzy. Dopłynął z konarem do topiącej się dziewczynki. Złapała go i podholował ją do brzegu.

Na pomoc dla trzeciej tonącej dziewczynki zabrakło już sił. Ciało znaleziono kilkaset metrów dalej na płyciźnie. Pod wodą była blisko 30 minut. Podjęto jeszcze akcję reanimacyjną, ale jej chore serce już nie zabiło.

Najtrudniejszy wybór

W ubiegłym piątek po raz pierwszy tego lata poszli pokąpać się nad Sanem.

- To, że tam byliśmy, to było coś więcej niż przypadek czy zbieg okoliczności - mówią Marcin Urbanik i Maciek Legenza ze Stalowej Woli. - Kiedy usłyszeliśmy kobietę wołającą o pomoc, zaczęliśmy biec w jej kierunku. Nie myśleliśmy o sobie i zagrożeniu. Chcieliśmy pomóc. Nie mogliśmy pozostać obojętni i patrzeć, jak te dzieci toną…

Po akcji ratowniczej stopa Marcina zaczęła mocniej krwawić. Ranę ucisnął ręcznikiem. Chwilę później jedna z plażowiczek zawiozła go do domu. Stamtąd trafił do szpitala. Na izbie przyjęć wylądował również Adam Zastawny. Nadmiar "wrażeń" spowodował u niego arytmię serca.

- Kiedy biegłem do tonących dzieci, myślałem, czy uda mi się wyjść z tego cało, czy dam radę i czy wystarczy sił - opowiada Adam Zastawny. - Dopłynąłem do nich jako pierwszy. Wtedy w ułamku sekundy musiałem podjąć decyzję, które dziecko ratować. To był chyba najtrudniejszy wybór w moim życiu... Teraz, po tym wszystkim, zadaję sobie pytanie, czy mogliśmy zrobić coś więcej. Może w inny sposób, stworzyć jakiś ludzki łańcuch, a może powinienem poszukać koła ratunkowego lub dmuchanego materaca. Pytań jest wiele, ale zostają bez odpowiedzi. Nie da się zapomnieć tych chwil, to wszystko wciąż dzieje się przed moimi oczami.

- Do dziś słyszę krzyki tych dzieci: Boże pomóż! - mówi Maciek Legenza.

W cieniu obiektywów

W sobotę całą Polskę obiegła nieprecyzyjna informacja, że Adam Zastawny, jeden z mieszkańców Stalowej Woli, uratował trójkę dzieci. W cieniu fleszy i obiektywów pozostała dwójka ratujących chłopaków.

- Po powrocie do domu opowiedział mi przebieg całego zdarzenia - mówi Wiesława Urbanik, mama Marcina. - To skromny chłopak, ale to, co zrobił potwierdza, że właśnie w chwili wyboru, postąpił tak jak powinien. Oczywiście, jestem szczęśliwa, że uratował to dziecko. Należą się mu za to największe słowa uznania.

- Dobrze, że wyszedł z tego obronną ręką, bo w nurcie Sanu mogło być różnie - dodaje pan Czesław, ojciec Marcina.

To nie była pierwsza akcja ratunkowa Marcina. Kilka lat temu, w Ulanowie na Tanwi, wyciągnął z wody dwie topiące się dziewczynki. Kilka lat wcześniej o mały włos sam by nie przypłacił życiem kąpieli w Sanie. Wtedy z pomocą przyszedł mu Maciek Legenza.

Tragedii można uniknąć

Staw w Nisku na osiedlu Warchoły. Początek tegorocznych wakacji. W niedzielne popołudnie w tym miejscu wypoczywają mieszkańcy Niska, wtedy było tam kilkadziesiąt osób. Wśród nich Stanisław Brak z żoną i synem. W pewnym momencie przybiegła do niego kobieta z prośbą o pomoc. W wodzie zaczęły się topić dwie dziewczynki. Wskoczył na ratunek. Wyciągnął na brzeg jedną dziewczynę, ale drugiej nie było już na powierzchni wody. Po kilkudziesięciu minutach poszukiwań płetwonurek na dnie stawu znalazł ciało.

- Strata dziecka to jest coś niewyobrażalnego - mówi Stanisław Brak, który uratował pierwszą dziewczynkę. - Tego się nie da opisać. Chciałbym zaapelować do rodziców, aby pilnowali swoje dzieci. Szczególnie w okolicach stawów czy nad wodą. Dzieciom nie da się wszystkiego wytłumaczyć i nie zawsze posłuchają. Takich tragedii można uniknąć.

Szlachetny czyn uratowania dziewczynki docenił Renzo Poli, prezes Toory Poland, firmy, w której pracuje niżański bohater. - Następnego dnia podszedł do mnie i pogratulował mi odwagi - dodaje pan Stanisław. - Chwilę porozmawialiśmy. Gratulowali mi też znajomi, którzy dowiedzieli się o całym zajściu z gazety. Było to bardzo miłe, ale ratując życie innych nie myśli się o sławie. Jestem pewien, że w taki sam sposób zareagowałaby większość ludzi...

Gratulacje od prezydenta i komendanta

Słowa uznania od Andrzeja Szlęzaka, prezydenta Stalowej Woli oraz Mirosława Pawełko, zastępcy komendanta policji w Stalowej Woli za bohaterski czyn uratowania topiących się dzieci w poniedziałek usłyszał Adam Zastawny. Dzisiaj podziękowania otrzymają Maciej Legenza oraz Marcin Urbanik.

Bohaterowie pierwszych stron

Ewa Kosak, psycholog ze Stalowej Woli: - Panuje przekonanie, że raczej boimy się udzielać pomocy. Jednym z powodów jest fakt, że nie umiemy tego robić. Tu są ogromne braki w programie edukacyjnym szkoły, ale chęć udzielania pomocy to też element procesu wychowawczego. Do takich reakcji potrzebne jest wpajanie odpowiednich wartości i przykładów. Sądzę, że przypadki osób, które narażając swoje życie, ratują innych ludzi trzeba nagłaśniać. Trzeba mówić o nich. To może być takim przełomem dla osób, które boją się wyjść z pomocą lub sądzą, że nie potrafią jej udzielić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie