Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piechotą po sprawiedliwość

Sławomir CZWAL

Napad! Współwłaściciel kantoru broni się, szamocze z bandytami! Udaje mu się wykręcić w komórce numery - 112 i 997. I zamiast głosu policjanta słyszy: - "Linia abonencka uszkodzona". A bandyci kradną mu 100 tysięcy złotych i uciekają. W tym czasie żona pobitego musi iść na piechotę na policję, żeby powiadomić o przestępstwie. Taka niewyobrażalna wręcz historia zdarzyła się w środę w Nisku. Jak mogło dojść do takiego skandalu?

Akcja jak z gangsterskich filmów rozegrała się w środę na osiedlu Tysiąclecia w Nisku około godziny 18. W niedalekim sąsiedztwie prokuratury rejonowej oraz komisariatu policji.

Współwłaściciel jednego z niżańskich kantorów podjeżdża pod swój garaż. W ukryciu czekają już na niego napastnicy.

- Wjechałem do garażu i wpadło dwóch gości w kominiarkach - opowiada zdenerwowany współwłaściciel kantoru. - Z jednym biłem się w samochodzie i udało mi się zdjąć mu kominiarkę z głowy. Podrapałem go po twarzy. W tym czasie drugą ręką wykręcałem numer na policję. Wtedy do bójki dołączył drugi napastnik, który uderzył mnie w głowę i na chwilę straciłem przytomność. Jakby policjanci odebrali ode mnie telefon, to napastnicy byliby złapani. A tak w słuchawce brzmiał głos - "linia abonencka uszkodzona".

Spokojna okolica?

- To spokojna okolica - mówi sprzedawczyni w pobliskim sklepie następnego dnia po napadzie. I dodaje: - Zadzwoniła do mnie wieczorem wystraszona zmienniczka, bo ja miałam poranną zmianę. Tutaj w sklepie nikogo nieznajomego nie widziała. Zresztą tu przychodzą przede wszystkim miejscowi. Zna się prawie wszystkich, bo mieszkam nieopodal.

Rzeczywiście, mogłoby się wydawać, że to spokojna okolica. W niedalekim sąsiedztwie garaży, przy których zaatakowano mężczyznę, znajduje się budynek prokuratury, a komisariat policji jest około pół kilometra dalej. Spokojnie jednak tu nie jest. Młodociane grupy zwalczające się między sobą to normalność. Letnim zwyczajem są tu tak zwane "wjazdy", czyli niezapowiedziane odwiedziny "blokersów" z innych osiedli kończące się ostrą bijatyką. Część spółdzielni wprowadziła nawet monitoring, aby lepiej chronić swoje budynki oraz samochody mieszkańców.

Żona biegnie po policję!

Po zrabowaniu pieniędzy i ogłuszeniu właściciela kantoru, napastnicy uciekli. Po chwili mężczyzna odzyskał świadomość i ponownie próbował dzwonić na policję, ale w telefonie komórkowym kolejny raz usłyszał - "linia abonencka uszkodzona".

- Następny telefon wykonałem do żony i to ona pobiegła na komendę powiadomić policję - relacjonuje obrabowany mężczyzna. - Policjanci zjawili się po kilkunastu minutach. Prawdopodobnie wtedy już sprawcy byli daleko. Gdyby policjanci odebrali mój telefon, to bandyci byliby już złapani. Teraz kantor jest nieczynny. Brak słów. Prawie 100 tysięcy poszło się "rąbać" i jak tu teraz żyć?

Przypadkowa awaria, czy działanie celowe?

- Po otrzymaniu informacji o napadzie wystawiliśmy na drogach wyjazdowych z Niska kontrole policyjne - informuje podinspektor Stanisław Ślusarczyk, naczelnik Sekcji Kryminalnej Komendy Powiatowej Policji w Nisku. - Na służbę ściągnęliśmy policjantów z domu. Praktycznie cała komenda została postawiona na nogi. Prowadzimy dochodzenie i nie mogę ujawnić żadnych szczegółów. Do tej pory, czyli do godzin południowych w czwartek, nie udało się nam zatrzymać sprawców tego napadu.

Ale dlaczego żaden z mieszkańców niżańskiego powiatu nie mógł się przez dwie godziny dodzwonić na policję? Jak mogło dojść do takiego skandalu?

Na to pytanie podinspektor Stanisław Ślusarczyk odpowiada: - Mieliśmy awarię telefonów, nie działały zarówno numery 112, jak i 997. Kiedyś takie sprawy załatwialiśmy z telekomunikacją, teraz oni podnajmują jakieś firmy. Wystosowaliśmy do Telekomunikacji pismo z pytaniem, co było przyczyną wyłączenia telefonów i kto naprawił uszkodzenie. Ustalamy wszystkie szczegóły tego zdarzenia.

Numery telefonów alarmowych na komendę powiatową policji w Nisku nie działały w środę przez około dwie godziny. Właśnie w tym czasie, kiedy dokonywano napadu na właściciela kantoru.

Na szczęście napadnięty mężczyzna ma tylko ogólne obrażenia i wyszedł cało z napadu.

Obie sprawy wyjaśnia komenda powiatowa policji w Nisku przy udziale Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie.

W marcu też napadli, sprawa umorzona

Ostatni napad na kantor w Nisku był na początku marca. Wówczas rabusie byli dobrze przygotowani. Bez zauważenia udało im się wynieść 600-kilogramowy sejf z kantoru mieszczącego się na pierwszym piętrze budynku w samym centrum miasta. Nie zapomnieli też o fantach z lombardu oraz sklepu odzieżowego. Straty właścicieli sklepów wyniosły około 50 tysięcy. Sprawa została umorzona z powodu nie wykrycia sprawców, choć pozostawili wiele odcisków na miejscu przestępstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie