Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po dramacie w wyrobisku w powiecie sandomierskim: Wciąż szukają swojego kolegi…

Marcin RADZIMOWSKI
Strażackie łodzie i pontony patrolują zbiornik w miejscu, gdzie doszło do osunięcia się skarpy. Ratownicy wypatrują śladów, które doprowadzą do zasypanych i zatopionych maszyn.
Strażackie łodzie i pontony patrolują zbiornik w miejscu, gdzie doszło do osunięcia się skarpy. Ratownicy wypatrują śladów, które doprowadzą do zasypanych i zatopionych maszyn. M. Radzimowski
- Spycharki to tylko sprzęt i raczej pozostanie tam, pod wodą. My jednak wciąż szukamy naszego pracownika - mówi Zbigniew Buczek, prezes Kopalni Siarki Machów w Tarnobrzegu. We wtorek nurkowie podejmą kolejną próbę dotarcia do zasypanych maszyn, w jednej z nich prawdopodobnie znajduje się ciało operatora.

Poszukiwanie ciała 55-letniego tarnobrzeżanin, operatora jednej z zasypanych pod wodą spycharek, to w sporej mierze czekanie na "łaskawość natury". Warunki do poszukiwań podwodnych poprawiają się z każdym dniem - osad z rozsypanej ziemi i piasku w środę i czwartek przykrywał znaczną część powierzchni wody, co utrudniało działania nurków. Teraz widoczność pod wodą jest już dobra, co pomoże w działaniach.

Oprócz tego ruchy wody powodują przemieszczanie się piasku i ziemi, a to z kolei może odsłonić przysypane ziemią spycharki. O ile warstwa ziemi nie jest zbyt duża.

MASZYNY ZOSTANĄ

- Przez cały czas pracownicy bądź strażacy obserwują zarówno skarpę, jak i lustro wody. Na wodzie wypatrują plam oleju, które mogłyby wskazać miejsce zatopienia maszyn - mówi prezes Zbigniew Buczek.
Dzisiaj działania wznowić mają strażacy, którzy z sonarem jeszcze raz spróbują ustalić miejsce zatonięcia spycharki, w której kabinie prawdopodobnie jest ciało 55-letniego pracownika. Być może uda się także określić grubość warstwy ziemi przykrywającej spycharkę.

Wybiegając w przyszłość można zastanawiać się, jakie prace prowadzone będą w rejonie wyrobiska. Czy ponad milion ton osuniętej ziemi i piasku zostanie wydobyte z dna, by ponownie usypać skarpę? Czy zasypane i zatopione dwie duże spycharki uda się wyciągnąć na powierzchnię? Czy w ogóle jest sens wyciągać ważące po ponad 20 ton maszyny, które lata świetności mają za sobą?

- Nie chcę wybiegać w przyszłość, gdyż na obecnym etapie trudno cokolwiek przesądzać - mówi asekuracyjnie prezes Buczek. - Prawdopodobnie maszyn nie będziemy wyciągać, pozostaną tam, gdzie są. Teraz chcemy do nich dotrzeć, by odnaleźć naszego pracownika, a prawdopodobnie został uwięziony w kabinie jednej z nich.

NATURA ZABRAŁA

Zbigniew Buczek dodaje, że z pewnością cała obsunięta ziemia ze skarpy nie będzie wyciągana z dna zbiornika. Być może wydobyte zostanie to, co znajduje się najbliżej osuwiska, by uformować łagodną skarpę.

- Środowe zdarzenie wymusiło zmianę planów rekultywacji tej części wyrobiska. Można powiedzieć, że natura brutalnie zabrała sobie tyle ziemi, ile potrzebowała do ustabilizowania gruntu - dodaje prezes kopalni. - Cały czas obserwujemy skarpę. Od środy nie było nowych osunięć, niedzielne opady deszczu także nie spowodowały zmian.

Obecnie powołana została grupa specjalistów - naukowcy opierając się na pomiarach będą próbowali ustalić przyczynę zdarzenia. Kolejny etap polegał będzie na wypracowaniu metody zabezpieczenia miejsca osuwiska, by do podobnych zdarzeń w przyszłości nie doszło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Po dramacie w wyrobisku w powiecie sandomierskim: Wciąż szukają swojego kolegi… - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie