Nadleśnictwo Rozwadów nie poniosło dużych strat materialnych po wypaleniu się poszycia lasu podczas sobotniego pożaru. Jednak straty przyrodnicze, biologiczne na wypalonym terenie są olbrzymie.
DYM NA DRODZE
Pożar wybuchł w sobotę w południe. Zobaczyli go strażnicy mający służbę na wieży obserwacyjnej, ale zareagowali także kierowcy jadący drogą od Tarnobrzega w kierunku Stalowej Woli. Dym zasnuł drogę i ludzie zareagowali natychmiast. W Komendzie Straży Pożarnej rozdzwoniły się telefony. Do pożaru wyjechało siedem wozów bojowych.
- Strażacy świetnie sobie radzą z pożarami lasów - ocenił nadleśniczy Nadleśnictwa Rozwadów Zenon Puzia. Zaorany został teren wokół pożaru, aby ogień nie przedostał się w inne partie lasu. Uratowało to młodnik.
NISKA WILGOTNOŚĆ
- Pożar był niebezpieczny, bo wilgotność ściółki spadła do dziesięciu procent. To po prostu suchy papier - ocenił nadleśniczy Puzia. Na wypalonym terenie zniszczone zostało całkowicie życie - rośliny, owady, ptaki mające gniazda na ziemi. Zdaniem nadleśniczego, dopiero po kilku latach przyroda odbuduje się.
- Na terenie nadleśnictwa młodzież porobiła sobie ścieżki rowerowe. Niestety, wyjeżdżają tam i palą ogniska, a to bardzo niebezpieczne, zwłaszcza w okresie, kiedy ściółka jest wysuszona - przypomina nadleśniczy.
W ubiegłym deszczowym roku na terenie Nadleśnictwa Rozwadów wybuchło dziewięć pożarów, rok wcześniej było ich 25.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?