Do tragedii doszło w dzień zaduszny, 2 listopada 2009 roku na placu Bartosza Głowackiego, w centralnym punkcie miasta.
ZASŁABŁ I UPADŁ...
Około godziny 13 na tarnobrzeskim Rynku zasłabł mężczyzna, upadł na ziemię i stracił przytomność. Przechodnie, którzy zauważyli ten wypadek natychmiast wezwali pogotowie ratunkowe. Jak ustalono w śledztwie dyspozytorka pogotowia zamiast natychmiast wysłać pomoc, wypytywała swoich rozmówców o stan trzeźwości nieprzytomnego mężczyzny i sugerowała, by wezwać raczej policję.
Dopiero po półgodzinnych staraniach przechodniów o przybycie karetki i telefonach do policji, na Rynek przyjechała ekipa Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Niestety, pacjent zmarł chwilę po przewiezieniu do szpitala.
AMBULANS STAŁ PRZED SZPITALEM
Za narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia, przed sądem stanęła dyspozytorka Anna B., która - jak ustalono w śledztwie - nie podjęła na czas decyzji o wysłaniu karetki, choć ambulans stał przed szpitalem.
- To nie do pomyślenia, że ludzie ludziom zgotowali taki los - mówiła tuż po zakończonym procesie Halina Kotula, siostra zmarłego Wiesława Zycha. - Pewnie gdyby karetka przyjechała wcześniej, mój brat miałby szanse na przeżycie. Był listopad, on leżał na ulicy przez trzydzieści minut. Organizm się wyziębiał. To na pewno zmniejszało szanse na przeżycie.
Wyrok jednego roku więzienia z zawieszeniu na dwa lata, dla Anny B. nie jest prawomocny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?