MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Podkreślić, że walczyliśmy

/AD/

Jerzy Kazana w Mielca, chociaż za czasów stalinowskich pracował w kopalni tylko dlatego, że jego ojca powojenne władze uznały za wroga nowego systemu, mówi, że do Rosji na obchody zakończenia II wojny światowej trzeba jechać. Popiera go mielecki historyk Dariusz Momot: - Prezydent Aleksander Kwaśniewski musi tylko mocno zaakcentować nasz udział w wojennych walkach.

Czy prezydent Kwaśniewski powinien pojechać na uroczystości Dnia Zwycięstwa, które odbędą się dzisiaj w Moskwie? On podjął decyzję, że należy tak zrobić. Ale problem podzielił Polaków. Przeciwko są między innymi Prawo i Sprawiedliwość, Platforma Obywatelska i Liga Polskich Rodzin. Tłumaczą, że koniec wojny to konferencja w Jałcie, na której trzy mocarstwa - Związek Radziecki, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone zdecydowały, że Polska dostanie się pod wpływy radzieckie, czyli nie będzie krajem demokratycznym, lecz zostanie jej narzucony system komunistyczny. Jak w takim razie można czcić taki moment, który przecież oznaczał dla Polaków pół wieku zniewolenia?

Dariusz Momot uznaje tę argumentację, ale zauważa, że zanegowanie moskiewskich uroczystości też nie jest dobrym rozwiązaniem. Bo Polska ma dzięki nim okazję, żeby coś światu powiedzieć. - Prezydent, jeśli będzie miał taką możliwość, powinien zaakcentować udział Polaków w wojnie. Bo to się teraz przemilcza. Nie mówi się o ich walce w bitwie o Berlin i o odwadze na frontach zachodnich - zaznacza.

Dopowiada, że za półwieczne panowanie w naszym kraju systemu komunistycznego, które było konsekwencją jałtańskich ustaleń, nie odpowiada przecież tylko Moskwa. To działo się przy udziale mocarstw zachodnich. Im też więc należałoby to przypomnieć.

- Tak, za czasy PRL-u odpowiadają i Rosjanie, i państwa zachodnie - przytakuje Jerzy Kazana, prezes Związku Żołnierzy Górników Represjonowanych w Latach 1949-1959. On szczególnie dotkliwie odczuł represje władz komunistycznych w tym okresie. Jego ojciec był przed wojną burmistrzem Mielca i miał duże gospodarstwo rolne. Władze komunistyczne uznały go za wroga nowych porządków i mściły się na jego synu. - W latach 1952-1954 byłem w wojsku. Ale to było inne wojsko. Takich ludzi, jak ja władze wysyłały do pracy w kopalni. Pracowałem w Makoszewie koło Zabrza - wspomina.

Mimo tragicznych doświadczeń Jerzy Kazana uważa, że koniec wojny trzeba uczcić w Moskwie. Bo dla Polski co prawda nie oznaczał on wolnego kraju, ale przecież ta uroczystość poświęcona jest milionom ludzi, którzy zginęli w tym okrutnym czasie. - Ginęli i Polacy, i Rosjanie. To się należy ich pamięci. Dlatego prezydent powinien pojechać do Rosji - uzupełnia.

Dla Stanisława Kortyki, przewodniczącego Powiatowej Rady ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych w Mielcu, obecność Kwaśniewskiego w Moskwie wynika z logicznych przesłanek: - Będą tam przywódcy krajów, które brały udział w wojnie. Nasz kraj brał. Więc dlaczego prezydent miałby nie uczestniczyć w uroczystościach Dnia Zwycięstwa?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie