W tym roku Anna Rzeszut zrobiła ponad 50 palm. Sama przez kilka tygodni w garażu swojego domu, stroiła każdą palmę z osobna. Po jej palmy przyjeżdżają mieszkańcy całego Podkarpacia. W czwartek dyrektor Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie zawiózł kilka gałązek do ministerstwa kultury. Do kościoła w Baranowie Sandomierskim trafią cztery czterometrowe palmy, które w niedzielę rano będą prowadziły uroczystą procesję.
OBCĄŻKI, DRUT I RĘKA
Przygotowania do zrobienia wielkanocnej palmy trwają cały rok. Trzeba zasuszyć piękne trawy, zerwać zieloną trzcinę, która będzie wyglądała jak życie - W palmie nie może zabraknąć bazi, bo kotki to bardzo istotny element dekoracyjny - tłumaczy lasowiaczka. - Kiedy już nagromadzę gałęzie i trawy, zabieram się do robienia kwiatków z bibuły. W tym roku zrobiłam ich ponad 700.
Wraz z nadejściem Wielkiego Postu Anna Rzeszut, schodzi do garażu, gdzie plecie i zdobi gałązki. - Każda palma musi być przyozdobiona wstążkami - pokazuje. - Im więcej wstążek tym lepiej. Mają one zwiastować radość, dlatego nie ich może brakować. Muszą powiewać.
TRADYCJE I PRZEPOWIEDNIE
Palma to nie tylko przyozdobione gałązki, które po poświęceniu wtykamy do wazonów lub za obraz na ścianie. To także szereg ludowych tradycji i obrzędów, o których zdaniem lasowiaczki nie wolno zapominać. - Ludzie z mojej rodzinnej wsi Dąbrowicy, koło Baranowa do dzisiaj w te przepowiastki wierzą - przekonuje. - Po wyjściu z kościoła, kumoszki biły się palmami po bolących miejscach. Uderzano gałązkami po kolanach, krzyżach i głowie. Wszędzie tam gdzie bolało. Uderzenia palmą porównywano do namaszczenia.
Poświęconej palmy nie wolno było wnosić do domu lub mieszkań. - Jakby ją wniesiono, to by się do środka muchy pchały - opowiada Anna Rzeszut. - Palmę trzeba powiesić na specjalnym haku, przy wejściu do domu. Ma ona chronić przed piorunami i złodziejami.
Palmy nie wolno było nosić czubkiem do dołu, tylko zawsze do góry, tak jak rosła. Ułożenie palmy do dołu oznaczało upadek gospodarki. Bydło by się nie chowało, a zielenina nie rosła. Palma, a także lekarstwo na ból gardła. Jak wspomina Anna Rzeszut, miały temu zaradzić kotki bazi. - Babcia urywała nam po jednym kotku i kazała łykać, żeby gardło nikogo nie bolały - wspomina. - Myśmy kotki łykały i garda nie bolały.
Poświęconych gałązek nie wolno wyrzucać. Trzeba ją odnieść do kościoła. Tam są palone, a popiół jest zużywany w Środę Popielcową do posypania głów. - Jak kto palmę wyrzuci, to w polu będą chwasty i kąkole rosły - przestrzega Anna Rzeszot. - A jak ludzie mają balkony, to im w skrzynkach nic nie wyrośnie, bo mszyce wszystko zjedzą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?