Historycy i entuzjaści militariów z całej Polski pod przewodnictwem Adama Sikorskiego, dziennikarza Telewizji Polskiej, poszukiwali w weekend elementów rakiet V2.
- Po każdej publikacji w regionalnej prasie zgłaszają się nowi chętni do pomocy i osoby, które mają bezcenne informacje. W tym tempie już za dwa lata ruszy ścieżka historyczna, dzięki której będzie można zobaczyć całe miasteczko rakietowe w lesie w Bliźnie - tłumaczy Adam Sikorski, autor programu historycznego "Było-nie minęło".
Dodaje, że muzeum nie będzie hołdem oddanym niemieckiej myśli technicznej, ale Polakom, ludziom z ziemi ropczycko-mieleckiej, którzy, głęboko zakonspirowani, działali dosłownie pod nosem SS. - Gdy rakiety upadały, oni biegli na miejsce i wyciągali z ziemi jeszcze gorące elementy. Zdobywali bezcenną wiedzę. Dziś Aleksander Rusin wskazał nam miejsce, gdzie upadła jedna z rakiet i nie pomylił się - dodaje dziennikarz.
Żołnierz Armii Krajowej doskonale pamięta chwilę, gdy V2, której szczątki znaleźli w niedzielę eksploratorzy, wbiła się w ziemię. - Usłyszeliśmy specyficzny dźwięk, rakieta wzbiła się ponad chmury, zawirowała, bo oszalały żyroskopy. Widać było, że wydobywał się z niej płomień. Baliśmy się, żeby nie runęła na nas - wspomina żołnierz Armii Krajowej.
- Dziś o tamtych wydarzeniach wydaje się coraz piękniejsze książki, ale nie ma w nich słowa o tych cichych bohaterach. Na początku my też o nich niewiele wiedzieliśmy, tak byli zakonspirowani, ale dziś, dzięki pomocy ludzi, mamy już sześć zdjęć i biogramów - zaznacza Sikorski. W tym sukcesie dużą rolę ma Zygmunt Jurasz, nadleśniczy z Tuszymy, który jest duszą akcji. Teraz szuka sponsorów na zbudowanie makiet wyrzutni rakiet z Blizny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?