Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powódź widziana z paralotni (zdjęcia)

Małgorzata PŁAZA
Dariusz Maruszak mieszka przy ulicy Flisaków w Sandomierzu. Pan Darek na fotografii lotniczej znalazł swój dom, który dwukrotnie zalała woda.
Dariusz Maruszak mieszka przy ulicy Flisaków w Sandomierzu. Pan Darek na fotografii lotniczej znalazł swój dom, który dwukrotnie zalała woda. Michał Leszczyński
Niezwykłe obrazy strasznych dni z zalanego Sandomierza i okolic robione z lotu ptaka przez Kacpra Kowalskiego, fotografa z Gdyni.

Kacper Kowalski

 Powódź widziana z paralotni (zdjęcia)

Kacper Kowalski

Urodził się w 1977 roku w Gdańsku. Ukończył architekturę na Politechnice Gdańskiej. Specjalizuje się w fotografii z lotu ptaka. Za swoje fotografie lotnicze otrzymał wiele nagród i wyróżnień w najważniejszych międzynarodowych i krajowych konkurach fotograficznych, wśród nich w ubiegłym roku World Press Photo. Jest licencjonowanym instruktorem paralotniarstwa i wielokrotnie nagradzanym pilotem sportowym. Był pierwszym Polakiem, który przeleciał 200 kilometrów bez napędu. Mieszka i pracuje w Gdyni.

Kacper Kowalski, wielokrotnie nagradzany fotograf z Gdyni przez kilka tygodni latał paralotnią nad zalanym Sandomierzem. Efektem pracy jest niezwykły reportaż - obraz katastrofy widzianej z lotu ptaka. Obok tych zdjęć nie sposób przejść obojętnie.

30 fotografii wykonanych w czasie majowej i czerwcowej powodzi w Sandomierzu i okolicach można zobaczyć na sandomierskim Rynku.

"Niezwykłe" - to słowo pada najczęściej z ust tych, którzy zatrzymują się przy fotografiach. Sandomierzanie wpatrują się w zdjęcia, usiłując rozpoznać utrwalone w kadrze miejsca, przez powódź zmienione niemal nie do poznania. Powodzianie szukają swoich zalanych domów. Wszyscy - ci, którzy znają powódź wyłącznie z telewizji i ze zdjęć oraz ci, którzy ją przeżyli, są zaskoczeni skalą kataklizmu. Z lotu ptaka wygląda wręcz porażająco.

Na fotografiach oglądamy zalane aż po dachy domy i pola, wstążkę wału biegnącego przez środek morza wody, krzyże zatopionego cmentarza i czubki elementów placu zabaw. Obserwujemy dramatyczną akcję ratowania huty szkła oraz ludzi umacniających wały workami z piaskiem. Widzimy także powodzian, którzy pilnują reszty swojego dobytku.

Na jednym ze zdjęć są "dwa Sandomierze", z jednej strony nietknięta przez powódź starówka, z drugiej - niedaleko, za mostem, olbrzymie tereny pod wodą. Jest i zdjęcie "kosmiczne", z dźwigiem w zalanej żwirowni, przypominającym urządzenie ze stacji kosmicznej.

 Powódź widziana z paralotni (zdjęcia)

Woda po horyzont

Autor niezwykłych zdjęć - Kacper Kowalski, ubiegłoroczny laureat World Press Photo, specjalizujący się w zdjęciach lotniczych, przez prawie miesiąc, na zlecenie FORUM Polskiej Agencji Fotografów, dokumentował przebieg powodzi oraz dramatyczną, nierówną walkę, jaką toczyli z nią ludzie.

Powódź była dla gdynianina nowym doświadczeniem i nowym wyzwaniem zawodowym. - Wiedziałem, że rozgrywają się tu dramatyczne wydarzenia, że trwa walka o hutę szkła, wiedziałem również, że Sandomierz jest starym, pięknym i rozpoznawalnym miastem. To wszystko sprawiło, że wsiadłem do samochodu i przyjechałem - mówi Kacper Kowalski.

Fotograf nie ukrywa, że skala katastrofy była dla niego zaskoczeniem.
- To, co zobaczyłem na początku mnie przeraziło. Po horyzont widziałem tylko wodę i wystające z niej czapki dachów - wspomina Kacper.

Pogoda, tak ważna ze względu na specyfikę pracy fotografa - paralotniarza, okazała się niełaskawa. Nie sprawdziły się niestety dobre prognozy.
- W pierwszych dniach niebo było delikatnie zamglone, chmury wisiały bardzo nisko, horyzont gdzieś uciekał i się rozmywał. Wyglądało to strasznie - relacjonuje.

Niebezpieczne zadanie

Kacper latał nad powierzchnią prawie 100 kilometrów kwadratowych, nad zalanym Sandomierzem, Wielowsią, Zalesiem Gorzyckim, Trześnią, Orliskami i Sokolnikami, nad osiedlami, łąkami, nad hutą szkła i wałami, przypominającymi w tych dniach twierdze bronione przez strażaków i cywili. Który z tych obrazów zrobił na nim szczególne wrażenie?

Kacper Kowalski odpowiada: - W takiej sytuacji nie ma czasu na emocje, trzeba się skupić na swoim zadaniu.

 Powódź widziana z paralotni (zdjęcia)

- Przy ograniczonym czasie lotu, gdy pogoda w każdej chwili może się zmienić, trzeba pracować szybko i precyzyjnie, trzeba skupić się na locie i fotografowaniu. Poza tym, gdy robiłem zdjęcia, trwała akcja ratunkowa - latały śmigłowce, które ewakuowały ludzi z dachów i te, które transportowały worki ze żwirem i wywoziły szkło z huty. W takich okolicznościach bardziej się działa niż odczuwa emocje.
Fotografowanie powodzi z lotu ptaka w warunkach powodzi okazało się zadaniem niezwykle trudnym również pod względem logistycznym. Problemem było znalezienie miejsca, z którego paralotnia mogła wystartować. Potrzeba do tego kilkudziesięciu metrów.

- Wszystkie płaskie tereny wokół Wisły, które nadawały się do startu, były pod wodą. Inne były podtopione. Z kolei na wyżej położonych terenach są sady. Gdy wreszcie udało się znaleźć jakieś miejsce, okazywało się, że znajdują się tam słupy energetyczne albo rośnie wysoka trawa.
Kacper Kowalski przyznaje, że miał świadomość ryzyka związanego z lataniem nad zalanymi terenami.
W czasie jego następnego lotu, zaraz po powodzi, w powietrzu zatrzymał się silnik paralotni.

- Wylądowałem bez problemu, bo byłem przygotowany na taką ewentualność. W trakcie lotu zawsze trzeba szukać miejsc, w których można wylądować w razie awarii. To jest swego rodzaju polisa ubezpieczeniowa - mówi fotograf.
W Sandomierzu było zdecydowanie trudniej. W nagłej sytuacji Kacper musiałby lądować na dachu lub na wale albo ryzykując utratę sprzętu, w jakimś płytkim miejscu.

Na emocje i refleksje przyszedł czas dopiero podczas przeglądania zdjęć. Kacper przyznaje, że szczególne wrażenie robią na nim ludzie.

- Przy powiększaniu zdjęć okazywało się, że się uśmiechają, że ktoś siedzący na dachu podnosi rękę w przyjaznym geście. Moje pojawienie się prawdopodobnie pozwalało tym ludziom oderwać się na chwilę od tego, co się wokół nich dzieje - mówi autor wystawy.

Zmuszają do refleksji

Zdjęcia Kacpra Kowalskiego ilustrowały w maju i czerwcu większość ogólnopolskich materiałów z powodzi. Można je było znaleźć w serwisach internetowych, dziennikach i tygodnikach.
Zdjęcia wykonywane na początku powodzi miały przede wszystkim charakter newsowy. Takie fotografie, wyjaśnia Kacper, są oglądane szybko i szybko muszą być przeczytane, muszą zawierać jak najwięcej informacji. Zdjęć newsowych jest na wystawie "Powódź z nieba" niewiele. Dominują te reportażowe, wymagające skupienia, trudne do odczytania na pierwszy rzut oka, czasami sprawiające wrażenie abstrakcyjnych.

- Starałem się, aby były one z jednej strony piękne i abstrakcyjne, dobre kompozycyjnie i fajne kolorystycznie, z drugiej - pełne detalu i skłaniające do refleksji - mówi autor.
Te fotografie powstawały później, gdy - jak podkreśla Kacper - było już więcej czasu, a teren był już znany.

Zdjęć dokumentujących straszne dni maja i czerwca powstało mnóstwo. Przygotowując wystawę, trzeba było dokonać dużej selekcji i to w krótkim czasie, ponieważ prezentacja - zaznacza autor - powstawała w morderczym tempie.

- Tak dobieraliśmy zdjęcia, aby pokazać skalę kataklizmu i jego różne aspekty - wyjaśnia autor wystawy.
Dwie pasje
Kacper Kowalski jest nie tylko utytułowanym fotografem, ale również mistrzem paralotniarstwa - trenerem, uczestnikiem i zwycięzcą licznych międzynarodowych zawodów. Na paralotni lata od 1996 roku, fotografować zaczął nieco wcześniej. Dziś łączy obie pasje.

- Żeby dobrze i bezpiecznie zajmować się fotografią lotniczą, trzeba być przede wszystkim dobrym pilotem. Paralotniarstwo to jednocześnie wielka frajda - mówi Kacper Kowalski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie