Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes Paruzel kontra pracownicy czyli wojna o psy w tarnobrzeskim MKS -ie

Klaudia TAJS [email protected]
- Były także domniemania, że psy ostrzegały przed kontrolą kierownictwa tych, którzy przychodzą w nocy do pracy, i zamiast pracować, śpią - sugeruje Janusz Paruzel, prezes MKS Tarnobrzeg.
- Były także domniemania, że psy ostrzegały przed kontrolą kierownictwa tych, którzy przychodzą w nocy do pracy, i zamiast pracować, śpią - sugeruje Janusz Paruzel, prezes MKS Tarnobrzeg. Zdjęcia Klaudia Tajs
Pracownicy Przedsiębiorstwa Miejskiej Komunikacji Samochodowej w Tarnobrzegu chcą, by Skubi i Żabka wróciły na teren bazy. Prezes twierdzi, że będzie to niemożliwe

Przetrwały kilku prezesów i kolejne zmiany w zarządach przedsiębiorstwa. Codziennie rano witały kierowców i pracowników tarnobrzeskiego MKS, którzy mijając bramę, nie zapominali o zostawieniu im jedzenia. Skubi i Żabka były pupilami kierowców i dyspozytorów.

Były, bo od kilku dni większy - Skubi - przebywa u jednego z pracowników, a mniejsza Żabka od czasu do czasu podchodzi przed bramę spółki, ponieważ nowy prezes zdecydował, że na terenie bazy miejsca dla psów nie ma.

Większość pracowników tarnobrzeskiego MKS przy ulicy Zwierzynieckiej w Tarnobrzegu chce powrotu Skubiego i Żabki na teren bazy. Opowiadając o zaletach pobytu psów w kojcu na terenie bazy, pracownicy nie kryją emocji i dodają: - W nocy na bazie jest tylko dyspozytor - opowiada jeden z kierowców. - W nocy psy były wypuszczane. Nikogo obcego do bazy nie wpuściły. Ludziom było raźniej, kiedy wiedzieli, że nie są sami i ma ich kto obronić. Skubi był niesamowity, jak przychodziłem do bazy, przybiegał, witał się, dostawał kanapkę i biegł dalej.

PUSTE MIEJSCE PO KOJCU

Od ponad tygodnia psów na terenie bazy już nie ma. Większy Skubi mieszka u jednego z pracowników. Mniejsza Żabka od czasu do czasu podchodzi przed bramę spółki. - Psów nie ma, bo stanęły na drodze nowemu prezesowi - żalą się pracownicy. - Zostało po nich tylko miejsce, gdzie do niedawna znajdował się ich kojec.

O psach pracownicy mówią w czasie przeszłym. Od kilku dni miejsce, gdzie stały kojec i budy, świeci pustką. Pracownicy nie mogą pogodzić się z faktem, bo przez kilka ostatnich lat zwierzęta były traktowane jak część załogi. Były systematycznie dokarmiane.

Mieszkały na terenie naszej bazy od kilku lat. - Skubi, ten większy, był z nami ponad siedem lat - opowiada pan Bogdan, jeden z pracowników. - Żabka przyszła później, jakieś dwa lata temu. Psy były przez nas systematycznie dokarmiane. Poprzedni prezes to nawet kupował karmę za pieniądze spółki. Nawet szczepione były, na co jest dowód u weterynarza, bo książeczki gdzieś zginęły. Nie były agresywne. Wielu z nas zabierało je do domu. Sam kilka razy wziąłem Skubiego.

Marek Bukała, komendant Straży Miejskiej w Tarnobrzegu:

Marek Bukała, komendant Straży Miejskiej w Tarnobrzegu:

- Problemu nie byłoby, gdyby w Tarnobrzegu lub najbliższej okolicy działało schronisko dla zwierząt, a tak nie jest. Miasto miało podpisaną mowę ze schroniskiem w Kielcach, ale z nieznanych mi przyczyn Kielce umowę wypowiedziały. Cztery kojce użyczało schronisko w Mielcu, ale są już pełne. Dlatego miasto musi w końcu wybudować lub współfinasować budowę schroniska dla naszych bezpańskich psów.

Pracownicy przypominają, że spokojny żywot zwierząt na terenie bazy zachwiało nadejście nowego prezesa, który we wrześniu zawitał do spółki. Jednak szala nieporozumień między Skubim i prezesem przelała się kilka dni temu. - To było w poniedziałek koło południa - opowiada inny pracownik. - Prezes wjechał na teren bazy. Skubi biegał. Nagle zobaczyłem, że biegnie z podkulonym ogonem i ucieka od prezesa.

O tym, co działo się przez następne dni, pracownicy mówią niechętnie. - Prezes kazał rozebrać budy i kojec - tłumaczy pan Bogdan. - Mniejszy pies uciekł. Skubiego chowaliśmy przez trzy dni w zepsutym autobusie, żeby go prezes nie zobaczył. W końcu wywieźliśmy go w bezpieczne miejsce. Ale on musi być na wolności, bo w mieszkaniu się męczy. Żabka zagląda od czasu do czasu, ale jest czujna.

Pracownicy nie potrafią zrozumieć, dlaczego przez ostatnie lata władzom spółki nie przeszkadzał psi kojec. Czego nie można powiedzieć o nowym prezesie. - Czym te zwierzęta mu zawiniły? - pytają ludzie. - Chcemy, by Skubi wrócił do nas i Żabka, którą widujemy od czasu do czasu, też.

PSY WRÓCIĆ NIE MOGĄ

Nowy prezes spółki MKS Tarnobrzeg nie kryje, że psi problem to duży problem. Tłumaczy, że do likwidacji kojca zmusiły go warunki i okoliczności. - To były psy, które zostały w jakiś sposób tu przyprowadzone przez pracowników naszej spółki - przypomina Janusz Paruzel. - Nigdy nie było zgody spółki i zarządu na to, by psy przebywały tutaj. Nie ma takiego ekonomicznego uzasadnienia. Za poprzedniego prezesa prowadzono wymianę korespondencji ze Strażą Miejską, by psy zabrano do schroniska. Niestety, bez powodzenia.

Prezes zapewnia, że psy dłużej nie mogły mieszkać w bazie, bo zagrażały klientom. - Dochodziło do incydentów wymagających natychmiastowej interwencji, gdyż psy były agresywne i rzucały się na klientów, którzy się tutaj pojawiali - dodaje prezes. - Tak było za mojego poprzednika.

Janusz Paruzel tłumaczy także, że nie jest prawdą, jakoby podniósł rękę na większego psa lub, jak to mówi część pracowników, wcześniej potrącił go samochodem. Zapewnia, że jako posiadacz kota lubi zwierzęta. Jednak z wielu względów psy nie mogły dłużej mieszkać na terenie bazy. - Na teren ten sprowadza się spółka PKS Orbis, która ma większość udziałów w naszej firmie, i będziemy pracować pod jednym dach - dodaje prezes Paruzel. - Niebawem sprowadzą się kolejne spółki. Teren, gdzie stał kojec, zostanie wyrównany, a pobliski barak rozebrany. Dlatego zarządzanie całym teren stanie się trudniejsze.
Opisując miejsce, gdzie przebywały psy, prezes dodaje: - To nie był żaden kojec, nie były to na pewno ani psie, ani ludzkie warunki - przekonuje. - Dziwi mnie, że przy tej miłości do psów pracownicy nie zadbali, by miały budę i były regularnie karmione. Bo zdarzały się przypadki, kiedy przez kilka dni pozostawały bez pożywienia. Dlatego sytuacja tych psów była byle jaka.

Podaje także inną przyczynę walki pracowników o powrót psów na teren bazy: - Były także domniemana, że psy ostrzegały przed kontrolą kierownictwa tych, którzy przychodzą w nocy do pracy i zamiast pracować, śpią - sugeruje. - To także kontrole zużycia paliwa, które prowadzimy, a które nie są mile widziane przez niektórych pracowników.

Na zakończenie proponuje: - Mogę wypłacić kilkaset złotych osobie, która przygarnie psy - zapewnia prezes. - Będą to pieniądze na zagospodarowanie. Czekam, aż się ktoś zgłosi.

ZABRALI INNĄ SUKĘ

Pracownicy Straży Miejskiej w Tarnobrzegu przypominają, że interweniowali na prośbę kierownictwa spółki MKS w sprawie dużego psa, który błąkał się w pobliżu bazy przy ulicy Zwierzynieckiej. - To była suka, bardzo agresywna - czyta z książki wezwań Kazimierz Kiszka, jeden ze strażników. - Byliśmy na miejscu dokładnie dziewiątego listopada. Suka została odwieziona i przebywa u weterynarza w Skopaniu.

Po zabraniu przez strażników agresywnej suki komendant Bukała nadal odbierał telefony od jednego z kierowników spółki MKS w sprawie zabrania Skubiego i Żabki. - O tym, że psy są agresywne, nie było mowy - przypomina komendant Bukała. - Proszono nas tylko o zabranie psów, tłumacząc, że nie mogą tam już przebywać. Ale ich nie zabraliśmy, bo nie mielibyśmy z nimi co zrobić.

PIES TO NIE PRZEDMIOT

Po interwencji pracowników losem Skubiego i Żabki zainteresowało się Tarnobrzeskie Stowarzyszenie Przyjaciół Zwierząt Ogród Świętego Franciszka. Małgorzata Myszka, prezes stowarzyszenia, dokładnie poznała historię psów, dlatego twierdzi stanowczo, że prezes nie miał prawa likwidować kojca i przeganiać zwierząt. - Prezes pracuje tam od trzech miesięcy, a psy były od ośmiu i dwóch lat - wypomina prezesowi Małgorzata Myszka. - Psy mieszkały na terenie bazy, dlatego nie miał prawa likwidować ich miejsca zamieszkania i pospolicie rozganiać.
Małgorzata Myszka nie zgadza się opinią prezesa Paruzela, że psy mieszkały w nieodpowiednich warunkach. - Były dwie budy, które na własne oczy widziałam, gdyż często przechodziłam obok płotu bazy - twierdzi prezes Myszka. - Do kojca też nie miałam zastrzeżeń. Stały tam miski z wodą z jedzeniem.

Dodaje: - Z dokumentacji weterynarza, który szczepił Skubiego, wynika, że był systematycznie szczepiony, a za faktury płaciła spółka MKS - zapewnia prezes Myszka. - Mniejsza Żabka - nie wiem, czy była szczepiona, dlatego się nie wypowiadam w tym temacie.

Otoczenie psów stałą opieką przez stowarzyszenie na razie nie wchodzi w rachubę. - Ostatnio przygarnęliśmy sukę przywiezioną przez Straż Miejską, która od dłuższego czasu błąkała się wokół terenu bazy przy Zwierzynieckiej - tłumaczy prezes Myszka. - Ale ten pies nie mieszkał na terenie bazy i Straż Miejska dobrze o tym wie. Skubi od kilku dni przebywa u jednej z pracownic. Nasze kojce są przepełnione, dlatego na razie nie możemy ich zabrać do siebie. Zresztą te psy miały miejsce zamieszkania. Nasze stowarzyszenie w pierwszej kolejności opiekuje się bezdomnymi zwierzętami, a te bezdomne nie były.

Szefowa tarnobrzeskiego stowarzyszenia widzi jedno rozwiązanie problemu. - Skoro prezes zobowiązał się, że przekaże kilkaset złotych na zagospodarowanie zwierząt, zaproponuję, by przekazał je pracownikowi, który przygarnął psy - sugeruje. - Może kupić za tę kwotę także karmę i opłacić koszty szczepień i sterylizacji, które my już wykonamy. Musi się zainteresować losem tych dwóch psów i rozwiązać problem ich miejsca pobytu, bo inaczej skieruję sprawę do prokuratury o złamanie przez niego ustawy o ochronie zwierząt. Jeśli sprawa nie zakończy się szybko, to doniesienie złożę w przyszłym tygodniu, bo dla mnie ten pan wyrzucił psy na bruk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie