Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeszczepiony promyk nadziei - ósmy raz pobrano narządy do przeszczepu w szpitalu w Stalowej Woli

Zdzisław SUROWANIEC
Doktor Aleksander Zieliński, ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii, koordynator do spraw transplantologii w szpitalu.
Doktor Aleksander Zieliński, ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii, koordynator do spraw transplantologii w szpitalu. Zdzisław Surowaniec
W szpitalu w Stalowej Woli po raz ósmy doszło do pobrania narządów do przeszczepu od zmarłej osoby.

- W środę przed Bożym Ciałem i w czwartek szpital w Stalowej Woli pracował jak zwykle, przyjęcia chorych, operacje, porody, wyjazdy karetek. Wydarzyło się jednak coś, co z racji swojej wagi, a jednocześnie rzadkości, powinno zostać zauważone przez nas wszystkich, również dla naszego dobra - uważa doktor Aleksander Zieliński, ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii.

Dzień przed Bożym Ciałem w szpitalu zmarł dwudziestoletni chłopak, potrącony tydzień wcześniej przez ciężarowe auto. Obrażenia, jakich doznał w wypadku, okazały się zbyt duże, aby przeżyć. Jego przedwczesna śmierć nie została jednak kolejnym "zamknięciem księgi życia".

PRZEKUĆ W ZWYCIĘSTWO

- Kiedy umiera pacjent, nawet z bardzo dużymi obrażeniami, potencjalnie śmiertelną chorobą, czujemy w pewnym sensie, że ponieśliśmy klęskę - przyznaje doktor Zieliński. Czasami jednak udaje się tą przegraną jednego pacjenta przekuć w zwycięstwo innych chorych. Tak było i w tym przypadku. Narządy tego młodego człowieka, pobrane po jego śmierci, dały życie trzem ciężko chorym pacjentom. Można nawet powiedzieć, że w pewnym sensie ten młody człowiek żyje nadal.

Z przeszczepami w Polsce nie jest jeszcze tak dobrze, jak to jest na Zachodzie. Pobranie narządów ze zwłok, jakie w stalowowolskim szpitalu przeprowadzone było przed dwoma tygodniami, było ósmym pobraniem w ciągu ośmiu lat. To i tak rewelacyjny wynik w porównaniu z innymi szpitalami. Pierwszą osobą, od której pobrano narządy, była młoda dziewczyna.

- Jest chyba brak zaufania do lekarzy, a również brak wiary, że o życiu czy śmierci człowieka decyduje to, czy żyje mózg. Z całą stanowczością muszę stwierdzić, że potrafimy stwierdzić śmierć pnia mózgu, jego części, która decyduje o śmierci całego mózgu i która jest faktycznie ostatecznym odejściem i śmiercią człowieka. Śmierć pnia mózgu to nieodwracalny proces. To, co robimy w sprawie pobrań narządów i przeszczepów, jest zgodne z najnowszą wiedzą medyczną, z procedurami takimi samymi, jakie są stosowane w Europie, w Stanach Zjednoczonych czy Japonii - uważa dr Zieliński, który jest koordynatorem do spraw transplantologii w szpitalu w Stalowej Woli.
UMIERANIE TRWA

- W chwili śmierci człowiek nie umiera od razu cały w jednej chwili. Proces umierania trwa w czasie, bo poszczególne narządy mają różną "odporność" na brak krążenia i niedotlenienie. Tym najważniejszym organem, dzięki któremu funkcjonujemy, jest mózg. To on umożliwia odbieranie bodźców fizycznych i psychicznych, wyrażanie emocji, uczuć, kontakt z otoczeniem. Mózg kontroluje pracę całego organizmu, przepływ krwi, steruje oddychaniem. On, niestety, też jest najmniej odpornym organem na niedotlenienie i dlatego umiera najszybciej. Ale on też nie jest jednorodny, ma wiele struktur różniących się nie tylko funkcją, ale też wytrzymałością na niedotlenienie. W śmierci mózgu, jako całości, czynnikiem kwalifikującym jest śmierć pnia mózgu. Jej stwierdzenie jest warunkiem koniecznym, ale i wystarczającym, aby uznać śmierć mózgu jako całości, a tym samym śmierć człowieka - przypomina doktor Zieliński. Możemy więc mieć sytuację, w której przy stwierdzonej śmierci mózgu nadal żyją inne narządy.

- Bywają oczywiście sytuacje po urazach czy udarach mózgowych, że część mózgu nie pracuje. Pacjenci są nieprzytomni, pozostają w głębokiej śpiączce czasami latami, ale oni żyją nadal. I to jest zupełnie inna sytuacja, którą należy odróżnić od śmieci pnia mózgu, elementu, który decyduje o naszym życiu. Stwierdzenie śmierci pnia mózgu jest wieloetapową, ściśle opisaną i bardzo rygorystycznie przeprowadzaną procedurą.

NAJPIERW PODEJRZENIE

- Najpierw wysuwane jest podejrzenie, że doszło do śmierci pnia mózgu człowieka i wtedy rozpoczynamy okres obserwacji. Musimy dokonać wówczas wielu potwierdzeń, na przykład czy doszło do uszkodzenia strukturalnego mózgu, czy wystąpił brak dalszych możliwości terapeutycznych. Także wykluczyć na przykład zatrucie, oziębienie. Ten etap ma oczywiście swój określony czas. Spełnienie tych warunków zezwala dopiero na przeprowadzenie badań specjalistycznych - określa szef stalowowolskich anestezjologów.

- To nie może być tak, że nam się wydaje, że człowiek nie żyje. Są objawy kliniczne, które pozwalają postawić wstępną diagnozę, że mózg nie żyje, ale to jest punkt zerowy. Procedura stwierdzenia śmierci pnia mózgu jest realizowane bardzo skrupulatnie. Jest to szereg badań klinicznych i laboratoryjnych wykonywanych przez ordynatora oddziału intensywnej terapii, powtarzanych dwukrotnie w odstępie trzech godzin. Nie może być cienia wątpliwości, że doszło do śmierci mózgu - poucza doktor Zieliński.

Jeśli po tych badaniach ordynator stwierdza, że doszło do śmierci pnia mózgu, zbiera się komisja, powoływana przez dyrektora szpitala. W jej skład wchodzi specjalista anestezjolog, ale nie ten, który stwierdza o końcu życia, specjalista neurolog, i najczęściej specjalista chirurg. Nie mogą w skład komisji wchodzić transplantolodzy.

ODŁĄCZYĆ APARATURĘ

- Ci ludzie, na podstawie mojego badania i na podstawie własnej oceny, stwierdzają śmierć człowieka, decydują o godzinie zgonu. Mamy świadomość jak ciężka i odpowiedzialna jest ta decyzja - zapewnia doktor Zieliński.

Z chwilą stwierdzenia zgonu lekarz ma prawo odłączyć całą aparaturę wspomagającą funkcje życiowe i zaprzestać leczenia. Natomiast w przypadku gdy zmarły może być dawcą narządów, istnieje konieczność podtrzymywania ich pracy, tak, aby w jak najlepszym stanie mogły być użyte do przeszczepu. Mamy na to niewiele czasu, zaledwie kilkanaście godzin.

Lekarze i pielęgniarki utrzymują więc stan narządów zmarłego w jak najlepszym stanie poprzez poprawę parametrów laboratoryjnych, utrzymanie temperatury, ciśnienia krwi. - Nie jest to łatwe, gdyż od śmierci mózgu rozpoczyna się szybki zanik pracy narządów, bo bez wewnętrznej regulacji mózgu ciężko jest organom funkcjonować sprawnie - wyjaśnia doktor Zieliński.

MŁODE OSOBY

Najczęściej dawcami organów do przeszczepów są młode osoby. - I to jest z jednej strony nieszczęście, ale z drugiej to jest niesamowita możliwość pomocy innym ludziom, którzy czekają na pomoc - wspomina doktor.

Z punktu widzenia prawa, jeżeli nie ma dowodu na to, że człowiek za życia dokonał wpisu do Centralnego Rejestru Sprzeciwu albo wypowiadał się przeciwko pobieraniu jego narządów, można te narządy pobrać. Ciało zmarłego nie jest przecież niczyją własnością. Jednak wszyscy uważamy, że tak trudne i zarazem delikatne postępowanie musi być akceptowane przez rodzinę zmarłego, a przekonanie rodziny o możliwości i sensie pobrania narządów do przeszczepu jest niekiedy bardzo trudne.

I w Stalowej Woli zdarzało się, że rodzina nie godziła się na pobranie narządów. - Nie chcieli, nie rozumieli sensu naszego działania. Niektórzy potrzebowali czasu, wielu rozmów na to, aby to zaakceptować. Nie można przecież rodzinie przekazać w sposób prosty i suchy, że pacjent zmarł, a my chcemy pobrać narządy. To są dramatyczne chwile dla tych ludzi - przyznaje doktor Zieliński.

URATOWAĆ KOGOŚ

- Jestem daleki od tego, żeby źle oceniać ludzi, którzy z trudnością akceptują nasze postępowanie, rozumiem ich emocje. Natomiast kiedy jest szansa uratować kogoś, kto czeka na przeszczep, to jest to trudne do zrozumienia - uważa stalowowolski koordynator do spraw transplantologii.

Kiedy zapada decyzja o możliwości pobrania narządów, szpital kontaktuje się z Poltransplantem - organizacją odpowiadającą w Polsce za transplantacje narządów. - My tylko stwarzamy szansę na przeszczep. Resztę przejmują transplantolodzy - mówi doktor Zieliński.

Jest szereg badań, które muszą być wykonane, aby zakwalifikować narządy na przeszczepu. Są to badania mikrobiologiczne, laboratoryjne, obrazowe, niekiedy tomograficzne, wiadomo, że musi być znana grupa krwi dawcy, wiek, wzrost, waga, bo to kwalifikuje narządy dla czekających na nie ludzi. Narządy muszą być zdrowe, wolne od zakażeń, które narobiłyby więcej szkody niż pożytku.
Chorzy czekając na te narządy są podłączeni do sztucznego serca, do sztucznej wątroby, są dializowani. Ich życie jest na przysłowiowej krawędzi, a jakość ich życia jest dramatyczna. Po przeszczepie większość tych ludzi wraca do normalnego aktywnego życia, spotykają się nawet na olimpiadach sportowych.

POMOC WOJSKA

Przed dwoma tygodniami do Stalowej Woli przyjechały dwie ekipy transplantologów z Warszawy, z dwóch szpitali klinicznych. Kiedy ekipy tu, w Stalowej Woli, pobierały narządy, drugie zespoły chirurgów, transplantologów w Warszawie musiały być gotowe do operacji. Także biorca narządu musi być przygotowany do operacji. Czasami korzysta się nawet z pomocy wojska, kiedy na przykład pacjent z Gdańska musi być natychmiast przewieziony do Krakowa.

- W sprawie dobrego klimatu dla transplantologii potrzebna jest spokojna, rzeczowa informacja. Nie można agresywnie agitować ludzi, bo to jest bardzo złożony problem. Wielu chciałoby za wszelką cenę walczyć o życie najbliższych i to jest czymś zupełnie normalnym. Myślą jednak, że jesteśmy nieskończenie naprawialni wierzą, że medycyna może zrobić wszystko. A przecież jest granica, poza którą medycyna jest bezsilna i człowiek umiera. Czasami mam wrażenie, że brakuje nam pokory - snuje refleksję doktor Zieliński.

NORMALNE ŻYCIE

- Po kilku dniach od pobrania narządów z ciała zmarłego młodego człowieka uzyskałem wiadomość o udanych przeszczepach. Zadzwoniłem do matki zmarłego i powiedziałem, że dzięki temu, co się wydarzyło, szansę na normalne życie dostało troje ludzi, którym przeszczepiono narządy. Myślę, że w tym głębokim smutku poczuła promyk radości - powiedział doktor Aleksander Zieliński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie