Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez kilkadziesiąt lat nazywani byli bandytami i mordercami, a oni walczyli tylko o wolną Polskę

Grzegorz LIPIEC, [email protected]
Uroczyste odsłonięcie popiersia majora Hieronima Dekutowskiego miało miejsce 11 listopada 2009 roku. Na zdjęciu: Krystyna Frąszczak (pierwsza z lewej), prezydent Tarnobrzega Jan Dziubiński (w środku) oraz doradca prezydenta RP Andrzej Klarkowski.
Uroczyste odsłonięcie popiersia majora Hieronima Dekutowskiego miało miejsce 11 listopada 2009 roku. Na zdjęciu: Krystyna Frąszczak (pierwsza z lewej), prezydent Tarnobrzega Jan Dziubiński (w środku) oraz doradca prezydenta RP Andrzej Klarkowski.
Opowieści o żołnierzach wyklętych powoli wracają na karty historii. Mało który mieszkaniec Tarnobrzega wie, że właśnie to miasto wychowało dwóch partyzantów "drugiej konspiracji": majora Hieronima "Zaporę" Dekutowskiego oraz kapitana Gracjana "Szczerbca" Fróga.

W niedzielę, 7 marca, minie 61 lat od zamordowania "Zapory" w więzieniu mokotowskim w Warszawie i właśnie z tej okazji warto przypomnieć sylwetki tych dwóch polskich patriotów.

Zajęcie Polski przez Armię Czerwoną i włączenie jej połowy terytorium do Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich sprawiło, że wielu żołnierzy podziemi nie złożyło broni. Gotowi byli walczyć do ostatniej kropli krwi o odzyskanie niepodległości. Wśród nich byli również i tarnobrzeżanie major Hieronim Dekutowski oraz kapitan Gracjan Fróg. O swoim wujku, czyli "Zaporze", opowiada tarnobrzeżanka Krystyna Frąszczak, a o całkowicie zapomnianym Gracjanie Frógu, historyk Tadeusz Zych.

"ZAPORA" URODZONY W DZIKOWIE

Hieronim Dekutowski przyszedł na świat 24 września 1918 roku, był najmłodszym z dziewięciorga dzieci Jana Dekutowskiego, piłsudczyka, który prowadził własny zakład rzemieślniczy w Tarnobrzegu. Matka Maria poświeciła swoje całe życie na wychowanie swoich dzieci.

- Urodziłam się w 1946 roku, a wujek został zabity w 1949 roku, więc nawet nie wiem, czy mnie widział, jako niemowlę. Z opowieści mojej mamy wiem, że w domu Dekutowskich zawsze panowała patriotyczna atmosfera. Zresztą najstarszy brat Hieronima brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej, dlatego od małego nie była mu obca tradycja Legionów Polskich - mówi Krystyna Frąszczak. - Hieronim chodził do gimnazjum w Tarnobrzegu i był bardzo lubiany, uśmiechnięty i dowcipny. Jednocześnie, kiedy wymagała tego sytuacja stawał się bardzo poważny i skrupulatny.

Maturę zdał w 1939 roku, a marzenia o studiach we Lwowie brutalnie przerwał przyszłemu "cichociemnemu" wybuch drugiej wojny światowej. Tak zaczęła się jego tułaczka po Europie (Węgry, Jugosławia, Włochy), która zaprowadziła go w końcu do Anglii. Tam też Dekutowski odbył szkolenie w ośrodku dla "cichociemnych". Zostaje zrzucony do Polski w nocy z 16 na 17 września 1943 roku i rozpoczyna służbę w strukturach Armii Krajowej na Lubelszczyźnie. Do 28 lipca 1944 roku, kiedy to dowodzący Armią Krajową zdecydowali, że oddział "Zapory" ma zostać rozwiązany partyzanci mieli na swoim koncie wiele sukcesów i zwycięskich starć z hitlerowskim okupantem.

WALKA O WOLNĄ POLSKĘ

Po hitlerowcach, przyszła Armia Czerwona, a major Dekutowski widząc, co się dzieje z byłymi żołnierzami Armii Krajowej postanawia ponownie wrócić do konspiracji.

- Poświęcił wszystko dla walki o wolną i niepodległą Polskę - przypomina Krystyna Frąszczak. - Zerwał zaręczyny, rzucił wszystko na jedną szalę. Można powiedzieć, że świadczy to o tym, że był bohaterem romantycznym, bo szanse na ostateczne zwycięstwo były równe zeru.

Mimo przygniatającej przewagi komunistów major Hieronim Dekutowski stworzył prawie idealną siatkę konspiracyjną obejmującą całą Lubelszczyznę.

- Kiedy widział, że walka zbrojna nie ma sensu, próbował się porozumieć z władzą komunistyczną. "Zaporze" chodziło jednak wyłącznie o bezpieczeństwo swoich żołnierzy i nic więcej - mówi pani Krystyna. - A jego żołnierze wprost ubóstwiali. Ile razy spotykałam się ze środowiskiem kombatanckim w regionie lubelskim, to zawsze słyszałam opowieści o tym, jak wspaniałym człowiekiem był ich dowódca. Nie potrafił przejść obojętnie obok osoby potrzebującej pomocy. Potrafił na przykład oddać swój barani kożuch przemarzniętemu wartownikowi.

Major Dekutowski został zdradzony przez Franciszka Abraszewskiego "Boruta" i wpadł w zasadzkę bezpieki 16 września 1947 roku. Skazany na siedmiokrotną karę śmierci, trafił do więzienia mokotowskiego w Warszawie, gdzie został stracony 7 marca 1949 roku. W chwili śmierci, pomimo tego, że miał 30 lat, wyglądał jak starzec. Siwe włosy, wybite zęby, połamane ręce, żebra oraz zerwane paznokcie.

DŁUGO W TO NIE WIERZYLIŚMY

- Pamiętam, że cała rodzina nie mogła uwierzyć w śmierć Hieronima. Uważaliśmy, że on jako tak ważna postać dla Polski Podziemnej oraz rządu w Londynie nie mógł zostać zabity - dodaje Krystyna Frąszczak. - Sądziliśmy, że został wymieniony za jakiegoś szpiega radzieckiego, przechwyconego przez Anglików. Przecież nie widzieliśmy ani zwłok majora, ani nagrobka, nie było pogrzebu, dostaliśmy tylko informację o śmierci od władzy komunistycznej. Z całą tą smutną sytuacją pogodziliśmy się chyba dopiero na początku lat sześćdziesiątych.

W okresie Polski Rzeczpospolitej Ludowej nie można było mówić o partyzantach z organizacji Wolność i Niezawisłość, którzy tworzyli drugą konspirację.

- Ówczesne władze gnębiły całą naszą rodzinę. Nikt nie mógł znaleźć pracy w oświacie, mimo że z wykształcenia był nauczycielem. Powód był prosty: z tak reakcyjnej rodziny nikt nie może wychowywać dzieci i młodzieży - wspomina pani Krystyna. - Zabrano część pamiątek po "Zaporze", zburzono jego rodzinny dom, który stał przy obecnie istniejącym skrzyżowaniu ulic Sienkiewicza i Sikorskiego, pisano teksty w prasie, które miały całkowicie zniszczyć pamięć o nim w regionie tarnobrzeskim.

Jak dodaje pani Krystyna, to akurat częściowo ubecji się udało. - Na Lubelszczyźnie sytuacja jest zupełnie inna, tam pamięć o Dekutowskim była pielęgnowana nawet w najtrudniejszych momentach radzieckiej dominacji nad Polską - mówi. - Proszę sobie przypomnieć, jaka atmosfera towarzyszyła nadaniu imienia Hieronima Dekutowskiego jednej z tarnobrzeskich ulic. Kiedy pod koniec tamtego roku odsłonięto pomnik "Zapory" na placu Surowieckiego poczułam wielką ulgę. Szkoda, że tego momentu nie doczekała moja mama. W końcu po tylu latach to, o co walczył mój wujek stało się rzeczywistością. Polska jest niepodległa i wolna.

ZAPOMNIANY GRACJAN FRÓG

Hieronim Dekutowski nie był jedynym tarnobrzeżaninem, który podjął walkę z władzą sowiecką po 1945 roku.

- "Zapora" wraca do pamięci mieszkańców Tarnobrzega, ale gdyby zapytać, kim był Gracjan Fróg to spodziewałbym się, że poprawnie na to pytanie odpowie bardzo mało osób - tłumaczy doktor Tadeusz Zych, tarnobrzeski historyk. - O Dekutowskim pamiętają na Lubelszczyźnie, a o Frógu w Gdańsku, gdzie skupiło się silne środowisko AK z Wileńszczyzny.

Jak dodaje Tadeusz Zych, losy obu "żołnierzy wyklętych" są do siebie bardzo podobne. Historię "Zapory" już znamy, a co z drugim członkiem konspiracji antysowieckiej, który dowodził 3 Brygadą Wileńską Armii Krajowej i nosił pseudonim "Szczerbiec".

- Fróg jest absolwentem tego samego gimnazjum, co Dekutowski, tyle że maturę zdawał w 1930 roku. Już w okresie dwudziestolecia międzywojennego był oficerem Wojska Polskiego - mówi doktor Zych. - Brał czynny udział w kampanii wrześniowej w 1939 roku. Aresztowany przez NKWD, dwukrotnie uciekał z ich rąk. Od 1943 roku służy w AK. Chyba najbardziej wsławił się w trakcie akcji "Ostra Brama", czyli próby zdobycia Wilna w lipcu 1944 roku.

Właśnie po tej akcji został awansowany do stopnia kapitana. Aresztowany 17 lipca 1944 roku, po brutalnym śledztwie skazany na karę śmierci, zostaje stracony 11 maja 1951 roku. Do tej pory nie ustalono miejsca pochówku kapitana Gracjana Fróga.

- Ci dwaj bohaterowie, którzy oddali ojczyźnie najcenniejszy dar, czyli swoje życie byli przez ostatnich kilkadziesiąt lat wyrzucani na boczny tor historii - tłumaczy Tadeusz Zych. - Teraz nawet kosztem wiedzy o okupacji niemieckiej poznajemy tych, którzy walczyli z narzuconym z góry jarzmem sowieckim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie