Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przygoda na Zawiszy czyli cała prawda o Tarnobrzeskiej Akademii Żeglarskiej Przygody

Robert CHRZĄSTEK [email protected]
Pełna załoga wrześniowego rejsu na Zawiszy Czarnym.
Pełna załoga wrześniowego rejsu na Zawiszy Czarnym. Krzysztof Sadrakuła
Młode wilki morskie z Tarnobrzega na zawsze zapamiętają swój pierwszy rejs.

"Wesołe miasteczko" na Zawiszy Czarnym zaczęło się po smakowitym obiedzie. Tuż po nim żaglowiec opuścił swój port w Gdyni. Kto z nas nie lubi bujać się jak na karuzeli? Wszystko co przyjemne skończyło się jednak wraz z wyjściem na pełne morze.

Załoga zaczęła swoje spotkanie z morzem od wysokiego "B", jak błędnik, Bałtyk czy Beauforta skala. Tak rozpoczęła się Tarnobrzeska Akademia Żeglarskiej Przygody.

HUŚTAWKA

Ile można huśtać się bezkarnie dla samopoczucia wiedzą ci, którzy korzystali z uroków lunaparku przez dłuższy czas. Gdy zaszło słońce była to już około ósma godzina zmagań z wiatrem i falą. Zawisza wciąż dzielnie walczył, unosząc się pięć metrów w górę, by po chwili całym impetem opaść w dół. Od czasu do czasu żywioł przechylał łódź sześćdziesiąt stopni na bok. Fala zalewała pokład, wlewała się w każde zakamarki, szczeliny w ubraniach zmagającej się z żywiołem załogi. Było tak, jak mówią słowa znanej, żeglarskiej pieśni "Bałtyk jesienią nieźle dmucha".

Późnym wieczorem rozległ się dźwięk alarmu. To wezwanie kapitana jachtu. Wszystkie ręce na pokład, pełne morze stawiamy żagle. Kto żyw ubiera ciepłe ubranie, sztormiaki i pędzi na pokład, aby pomóc kolegom. - Najtrudniej w takim momencie założyć gumiaki. Wszystkie pyszności, jakie tego dnia spożywano pchają się do gardła - mówi Adam, żeglarz będący nie pierwszy raz w rejsie na Zawiszy Czarnym. Ktoś zaraz dodaje "łatwo przyszło, łatwo poszło", co wzbudza uśmiechy pozostałych.

Żagle są bardzo ciężkie. Do postawienia jednego potrzeba kilku osób. Tym razem stawiamy tylko cztery z dziesięciu, jakie Zawisza posiada. Najtrudniej jest na bukszprycie, miejscu wysuniętym najdalej w morze, na dziobie statku, już poza pokładem. Tam nieźle huśta. Wydaje się, że zaraz zanurkuje w wodzie. Na szczęście wszyscy są poprzypinani do stałych elementów jachtu. Za bukszpryt odpowiada pierwsza wachta.

Załoga podzielona jest na wachty. Każda ma inne zadania, inny teren do działania, tak aby nie wchodzić sobie w drogę i zawsze wiedzieć co robić. Wachtami dowodzi oficer. - Trzeba być znakomitym obserwatorem i po trosze psychologiem, aby wiedzieć kogo wysłać na bukszpryt. Kogoś należy wybrać, czasami bez namysłu i rozmowy. Wybór musi być optymalny - wyznaje Sławek, oficer wachtowy odpowiedzialny za prace na dziobie Zawiszy. Sławek swoje doświadczenie zdobywał pływając na Zawiszy już trzydzieści lat, więc wie co mówi.

Rejs Zawiszą Czarnym to przygoda, ale też nauka na całe życie. Przyjaźnie, które rodzą się podczas pływania, pozostają trwałe i intensywne, często na zawsze. Morze odziera człowieka z wielu cywilizacyjnych atrybutów. Stajemy się bardziej autentyczni, tymi, jakimi naprawdę jesteśmy, bez pozy i fałszu. Kto sprawdzi się raz w takich trudnych warunkach dostaje wieczysty kredyt zaufania. Trudne warunki morza i gór pozwalają sprawdzić się jako człowiek - dodaje Tomek, oficer wachtowy na Zawiszy, używając śpiewnego rosyjskiego z pieśni Wysockiego.

SZTORM IDZIE PANIE BOSMAN

- No tośmy sobie żagle postawili, to teraz sobie je zrzucimy - szepnął pod nosem kapitan, naciskając guzik alarmu na żagle. Moment wcześniej otrzymał drogą radiową wiadomość o zbliżającym się sztormie.

Kapitan Waldemar Mieczkowski dowodzi Zawiszą Czarnym od kilkudziesięciu lat. Opłynął nim nawet przylądek Horn. Miejsce szczególne i nobilitujące dla każdego żeglarza. Jednocześnie jest znakomitym, muzykiem, czołowym jeśli chodzi o piosenkę żeglarską w Polsce. Dzięki jego talentowi załoga nie nudziła się wieczorami. Wspólny śpiew w kubryku świetnie regenerował siły, szczególnie te psychiczne.
Sztorm na morzu to zawsze niebezpieczeństwo, szczególnie kiedy szaleje w pobliżu portów, które zamykają wtedy swoje wejścia w obawie o bezpieczeństwo wpływających jednostek. Tym razem jedynym portem, który mógł nas przyjąć był port Hel. Kapitan nakazał zawrócić żaglowiec i wydał polecenie "kurs na Hel". Autostradą do piekła można było pomyśleć. Upłynie jeszcze kilka godzin, zanim dotrzemy do bezpiecznego pirsu. Godziny dłużą się, szczególnie gdy noc w pełni, a zmęczenie się nasila. Coraz mniej sił, brak snu i ta przeklęta choroba morska doskwierają coraz bardziej. Na rufie pojawia się coraz więcej osób, które wychylają się za burtę i oddają morzu swą ofiarę. Tuż obok nich przystanął na chwilę mechanik, który wyszedł właśnie z maszynowni zaczerpnąć nieco świeżego powietrza z odrobiną jodu. Stoi i śpiewa klęczącej braci piosenkę - "już nie wrócę na morze, nigdy więcej o nie…". Co ciekawe, wielu z jego przypadkowych słuchaczy jest w stanie się z nim zgodzić.
Tuż po północy docieramy do Helu. Wraz z zacumowaniem Zawiszy wszelkie choroby znikają. Wreszcie można spokojnie zasnąć na swojej koi.

BORNHOLM BYŁ TAK BLISKO

Rano już wszyscy wiedzą, że na Bornholm nie dotrzemy. Szaleje tam sztorm. Wychodzimy więc z portu po śniadaniu, kierując się na Zatokę Gdańską. Płyniemy, żagle postawione, tym razem tylko dwa. Jednak i tak mamy niemal maksymalną prędkość szkunera, bo Zawisza to szkuner. Wiatr dmucha, a fala wydaje się być ogromna. Sztorm powoli dociera i na zatokę. Dobrze, że Zawisza Czarny to dzielna łódź, dobra na zatoki i otwarte oceany.

Stoimy na pokładzie i tego dnia bujanie wydaje się całkiem przyjemne. Nagle na pokładzie pojawia się kapitan, rozgląda się po morzu i dodaje - ech, marna ósemka. Po tych słowach dociera do nas, że błędnik się już przystosował. Choć trudno utrzymać równowagę na pokładzie, to ciśnie się na usta, by krzyknąć - "ale zabawa".

Wiatr gwizda i szumi. Gdy wpada między wanty, czyli metalowe liny podtrzymujące maszt, wydaje się, że ktoś obok nas śpiewa, czasami wydaje się, że ktoś obok nas coś mówi. Odruchowo oglądamy się i nikogo nie widać. Fale walczące ze sobą, odbijające się od burt układają się w znajome kształty. Raz przybierają postać budowli, innym razem układają się w kształt głowy. - Szczególnie nasila się takie zjawisko, gdy człowiek jest zmęczony i do tego jest ciemno - wtrąca Robert, wspominając swoją ubiegłą noc. Mózg ludzki próbuje sprowadzić bezkształtne formy do znanej sobie, zapamiętanej matrycy. Najczęściej jest nią ludzka twarz. To jej obraz, stereotyp posiadamy - zdaniem psychologów - już przychodząc na ten świat.

Tego dnia możemy wreszcie w pełni docenić kunszt kucharski kolegi Józka, cooka, czyli kucharza na Zawiszy. Zajadając kotlet de volaille kierujemy się na Gdańsk. Manewrując między stojącymi na kotwicy frachtowcami wchodzimy przez Westerplatte do portu. Jeszcze tylko salut banderą i oddanie honoru poległym obrońcom w 1939 roku i będziemy mogli zejść na ląd.

ZEJMAN Z GDAŃSKA

Za każdym razem Gdańsk zachwyca nas swym pięknem. Strzelistymi kamienicami, wysokością wieży mariackiej. Załoga Zawiszy z wielką ochotą wybrała się więc na zwiedzanie miasta. Dorosła część załogi postanowiła wybrać się do legendarnej gdańskiej tawerny o wdzięcznej nazwie Zejman. Zejman oznacza dobrego żeglarza. Nie inaczej, drzwi od tawerny otworzył nam kapitan Radomski. Wrócił niedawno z rejsu dookoła świata.

Wśród śpiewu szant załoga Zawiszy musiała wracać na jacht. Szkoda, bo tego dnia odbywać miał się koncert. Wzywał z całą mocą plan wacht z Zawiszy. Ktoś przecież musi przygotować kolację dla innych. Rejs zbliżał się ku końcowi. Jeszcze tylko przepłynięcie do Gdyni i przesiadka do autokaru.

Przy kolacji dociera do wielu, że choć nie dotarliśmy do zaplanowanych portów, to jednak wydarzyło się i tak tyle, że będzie się długo to pamiętać. Choć byli i tacy, którzy powiedzieli nigdy więcej na Bałtyk, to część z nich, gdy minie jakiś czas poczuje znów zew żeglarskiej przygody. To na naszym morzu poczuć można przyjaźń, pokonać strach, a często dowiedzieć się, że da się przekroczyć swoje granice. Wszystko zależy tylko od nas samych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie