Nie potępiam bynajmniej wegetarian, a nawet w pewnym sensie ich podziwiam. Bo z punktu widzenia mięsożercy, dieta bezmięsna wydaje mi się trudna do utrzymania. Zwłaszcza przez najbardziej ortodoksyjnych wegetarian, unikających nie tylko mięsa ale też wszelkich produktów żywnościowych pochodzenia zwierzęcego, jak choćby smalec czy żelatyna. Bo jak tu nie zjeść od czasu do czasu galarety nazywanej żartobliwie meduzą? Jak nie zjeść rosołku w niedzielę „po sumie”? Z drugiej jednak strony, jeśli w grę ma wchodzić rosołek zawierający w składzie antybiotyki wygotowane z marketowego kurczaka, to wegetarianie chyba tak źle nie mają...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?