MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z aktorem PATRICKIEM SWAYZE

Artur SZCZUKIEWICZ

Patrick Swayze ma 52 lata, najbardziej znany ze swej roli w filmie "Wirujący seks" - "Dirty Dancing", jest z wykształcenia tancerzem. Ukończył Harkness Ballet School i Joffrey Ballet School. Karierę aktorską rozpoczynał na Broadwayu, gdzie osiągnął duży sukces w inscenizacji musicalu "Grease". Międzynarodową gwiazdą stał się dzięki rolom w hollywoodzkich filmach "Younglood", "Wirujący seks" i "Uwierz w ducha". Polscy widzowie pamiętają go też z "Na fali", "Listów od zabójcy" i "Wykidajły" oraz z serialu "Północ - Południe". Od kilku dni na ekranach kin znów możemy podziwiać umiejętności aktorskie i taneczne Patricka Swayze - w filmie "Ostatni taniec" wyreżyserowanym przez żonę aktora, 58-letnią Lisę Niemi. Tydzień temu oboje gościli w Polsce.

* Na pomysł nakręcenia filmu "Ostatni taniec" wpadłeś podobno 15 lat temu. Dlaczego tak długo zwlekałeś z realizacją tego projektu?

- Kiedy moja żona Lisa i ja po raz pierwszy pomyśleliśmy o nakręceniu "Ostatniego tańca", nie byliśmy jeszcze na tyle dojrzali, żeby taki film zrobić. Długo szukaliśmy dobrego scenarzysty i bardzo długo szukaliśmy pieniędzy na produkcję. Dopiero niedawno doszliśmy do wniosku, że nigdy nie nakręcimy tego filmu, jeśli wciąż będziemy czegoś szukać i na coś czekać. Stwierdziliśmy, że tak naprawdę los tej produkcji zależy tylko od nas. Wzięliśmy się więc do roboty i dziś "Ostatni taniec" jest już na ekranach.

* Czy to film autobiograficzny?

- "Ostatni taniec" jest luźno związany z moją osobą. Jestem tancerzem i gram tancerza - pewne rzeczy muszą być więc podobne. Nasz film jest opowieścią o tym, jak wraca się do swoich marzeń po latach, odkrywa je na nowo i realizuje. To także film o ogromnej pasji dającej zadowolenie i szczęście.

* Taniec jest twoją pasją?

- Taniec klasyczny jest moją pierwszą wielką miłością, miłością, która trwa do dziś.

* Ciekawe, co by na to powiedziała twoja żona...

- Powiedziałaby, że to prawda (śmiech). Zresztą, Lisę poznałem właśnie dzięki tańcowi. Byłem jej pierwszym partnerem. Kiedy tylko Lisa pojawiła się w moim życiu, od razu wiedziałem, że pozostanie w nim na zawsze. Jesteśmy już razem 30 lat!

* Jaka jest twoja recepta na długotrwały, udany związek?

- Już dawno temu doszliśmy z Lisą do wniosku, że miłość trzeba ciągle podsycać, podtrzymywać. Najważniejszą sprawą w naszym związku jest ciągłe odkrywanie siebie na nowo. W innych małżeństwach partnerzy często zapominają o upływającym czasie, o zmianach, jakie ten czas powoduje, kochają siebie takimi, jakimi byli w dniu ślubu. I nagle odkrywają, że ten ktoś, z kim dzielą życie, to nie ten sam człowiek, z którym szli do ołtarza. A przecież ludzie bardzo się zmieniają! Lisa i ja staramy się przede wszystkim wspierać się nawzajem. Nauczyliśmy się ciągle w sobie zakochiwać - szaleńczo, młodzieńczo, radośnie. Na przekór uciekającym latom. To ciągłe zakochiwanie się jest bardzo, bardzo seksy! Od wielu lat Lisa i ja stanowimy taką silnie związaną dwuosobową drużynę, cały czas wszystko robimy razem. Wspólnie na naszym ranczo hodujemy bydło, konie, razem zajmujemy się naszymi tartakami. Układ jest świetny, bo tak się złożyło, że to, czego ja nie mam, ma ona i na odwrót. Uzupełniamy się. Ale jeśli zapytasz ją o receptę na udany związek, to powie chyba zupełnie co innego (śmiech).

* Jaka jest Lisa?

- To kobieta, która w dniu naszej 20. rocznicy ślubu powiedziała mi: "Kochanie, dziękuję ci za trzy najlepsze lata mojego życia".

* O pozostałych siedemnastu latach nie chciała pamiętać?

- Nie wiem, dlaczego je pominęła. Myślę, że - jak każda gwiazda filmowa - jest troszkę zwariowana.

* Dwie gwiazdy pod jednym dachem to o jedną gwiazdę za dużo?

- Myślę, że jeżeli ludzie naprawdę się kochają, nie ma dla nich znaczenia, kim są. Ważna jest tylko ich miłość.

* Jak układała się wam współpraca na planie "Ostatniego tańca"? Czy dochodziło do jakichś spięć między tobą i Lisą?

- Na planie filmowym zawsze zdarzają się jakieś dramatyczne sytuacje. Lisa i ja, jeśli już coś robimy, to robimy to z pasją i dlatego cały czas "walczymy" o swoje, czasem krzyczymy i głośno domagamy się swojego. Jedno, czego oboje naprawdę nie tolerujemy, to egoizm, granie tylko do swojej bramki. Zawsze współpracujemy, dążymy do wspólnego celu - pod tym względem w pracy jesteśmy jednomyślni. Możemy krzyczeć na siebie i kłócić się, ale i tak wiemy, że wszystko zakończy się dobrze.

* Po filmie "Dirty Dancing" kochały się w tobie wszystkie nastolatki w Polsce; po filmie "Uwierz w ducha" - wszystkie trzydziestolatki. Jak myślisz, kto pokocha cię po premierze "Ostatniego tańca"?

- Nie wiem, może Lisa pokocha mnie jeszcze bardziej? Liczę też na to, że nie przestaną mnie kochać ci, którzy kochali mnie dotąd (śmiech). To dla mnie wielkie szczęście, że mam fanów w różnym wieku. Występowałem w filmach, które podobały się i dziewczynom, i ich facetom, i nastolatkom, i ich babciom. Słyszałem kiedyś, że pewien chłopak zabierał swoją dziewczynę do kina na filmy ze mną, bo potem łatwiej było mu namówić ją na seks. Dziś, kiedy ktoś mnie podszczypuje w pupę, nie wiem, kogo zobaczę, gdy się odwrócę - dziewczynkę, dojrzałą kobietę czy staruszkę.

* Jak czuje się mężczyzna, który ma świadomość, że wiele kobiet wiele by dało, żeby odtańczyć z nim choć jeden taniec?

- I pomyśleć, że w średniej szkole nie mogłem sobie znaleźć dziewczyny (śmiech).

* Może po prostu jesteś jak wino - im starszy, tym lepszy!

- Na pewno im jestem starszy, tym bardziej jestem szczęśliwy. Patrzę teraz na swoje życie i zastanawiam się, co wcześniej było nie tak, jaki wcześniej miałem problem. Obecne lata to najwspanialszy okres w moim życiu, wreszcie naprawdę cieszę się, że żyję. W miarę upływu czasu człowiek albo staje się cynikiem, albo chce zrobić jeszcze więcej niż zrobił. To cudowne znaleźć się w takim punkcie życia, w jakim ja jestem teraz i wiedzieć, że to, co się robi, jest najwspanialsze na świecie.

* Mówisz o swoim życiu prywatnym czy o filmach, w jakich grasz?

- I o tym, i o tym. W życiu prywatnym jestem wielkim szczęściarzem, bo mam u boku Lisę. A w filmach, w których jest przecież dużo przemocy, seksu, gonitwy i strzelaniny, daję ludziom serce. Bo ludzie chcą w filmach serca! Bardzo dobrze się czuję, gdy wiem, że ludzie czekają na filmy, które mogą ich zainspirować, dokonać zmian w ich życiu, dać dobry przykład. Może to zabrzmi patetycznie, ale chcę, żeby każdy mój film choć trochę zmienił życie tych, którzy go oglądają.

* Co jest dla ciebie najważniejsze w życiu?

- Mogę to wyrazić poprzez teksańskie powiedzenie, że tylko silni mają szansę przeżycia, przetrwania. Nikt nie mówi, że życie jest łatwe. Jeśli chce się coś osiągnąć, trzeba się nieźle namęczyć. Mój ojciec nauczył mnie jednej zasady - że mam tylko siebie. I to jest w moim życiu najważniejsze - żeby nie oglądać się na innych, żeby ciągle iść do przodu i robić swoje. Tylko wtedy można być szczęśliwym naprawdę.

* Czyżby udało ci się znaleźć klucz do szczęścia?

- Nie ma uniwersalnego klucza do szczęścia. Trzeba po prostu dobrze żyć i... już.

* Co w swojej karierze znosiłeś lepiej: sukcesy czy porażki?

- W każdą rolę wkładałem zawsze sto procent siebie, a w takiej sytuacji trudno mówić o porażce, o przegranej. Mam wyrobione zdanie na temat wartości, jakie ważne są w życiu, wiem, co jest dobre, a co jest złe. I ta wiedza jest moim sukcesem. A złe recenzje? Nigdy ich nie czytam (śmiech).

* Zdarzyło się, że przyjąłeś jakąś rolę wbrew sobie, tylko po to, by zarobić pieniądze?

- Nigdy nie robię niczego tylko dla pieniędzy. Gdybym przyjmował wszystkie propozycje, jakie dostawałem, byłbym dziś baaardzo bogaty.

* Jesteś bardzo przystojnym mężczyzną, ale wiemy też, że możesz być śliczną kobietą - jak w filmie "Ślicznotki". Czy przyjmując rolę transwestyty nie bałeś się, że w świadomości widzów przestaniesz być twardzielem?

- Myślę, że każdy mężczyzna ma w sobie wiele cech kobiecych. Jeśli my - mężczyźni zaczęlibyśmy te cechy w sobie rozwijać, to może przestalibyśmy się nawzajem zabijać. Przyjmując propozycję udziału w "Ślicznotkach", myślałem, że zagram tę rolę bez problemu, ot, tak sobie. Aż nagle któregoś dnia obudziłem się i rozpłakałem. Okazało się, że to była moja najtrudniejsza rola. Podczas prób myślałem, że kręcimy komedię, że będę się tylko wygłupiał w przebraniu kobiecym. Okazało się, że musiałem być prawdziwą drag-queen. I to właśnie było najtrudniejsze - zagrać mężczyznę w kobiecej skórze. Powiedziałem nawet żonie, że zyskuje we mnie przyjaciółkę.

* Jak ci się chodziło w butach na wysokich obcasach?

- Strasznie! Współczuję wszystkim kobietom, bo szpilki to chyba wymysł diabła (śmiech).

* Jak najchętniej spędzasz wolny czas?

- To zależy od tego, w jakim jestem nastroju. Czasem chcę być sam, czasem potrzebuję towarzystwa. Jednak moim ulubionym sposobem na spędzanie wolnego czasu jest wyjazd na naszą farmę do Nowego Meksyku. Tam czuję się wspaniale - wśród koni i wszystkich innych naszych zwierząt.

* Kochasz zwierzęta?

- Myślę, że probierzem wartości człowieka jest właśnie jego stosunek do zwierząt. I odwrotnie - to, jak traktują go zwierzęta, czy lgną do niego, czy cieszą się, gdy go widzą. Jeśli jesteś zły - nigdy nie zdobędziesz zaufania zwierząt. Dlatego obcowanie ze zwierzętami jest dla mnie bardzo ważne, bo mogę się przekonać, czy wszystko ze mną w porządku. To tak, jak z Lisą: jeśli jestem za bardzo "macho", ona w ogóle nie chce ze mną rozmawiać. Woli, gdy jestem romantycznym facetem.

* Żona nie była zazdrosna o Jennifer Grey, z którą grałeś w "Dirty Dancing"?

- Lisa jest zazdrosna o wszystkie kobiety!

* Nie jest pewnie zadowolona, widząc cię w filmach w tak zwanych łóżkowych scenach z innymi kobietami?

- Kiedy w serialu "Północ - Południe" kręciłem scenę z nagą aktorką pod jednym prześcieradłem, Lisie kazali wyjść z planu (śmiech). Ale poważnie - Lisa ufa mi i wie, że grając w scenach rozbieranych, myślę tylko o niej. A ja traktuję takie sceny, jak każde inne - jak zadanie aktorskie, które po prostu muszę wykonać.

* Czy to prawda, że chcesz zagrać w polskim filmie?

- Tak. Mój przyjazd do Polski wiąże się nie tylko z promocją "Ostatniego tańca", ale też z planami zagrania w polskim filmie. Chciałbym, żeby na podstawie polskiego scenariusza Lisa wyreżyserowała w Polsce film, w którym znalazłaby się rola dla mnie. Dostaliśmy już obietnicę od pana Macieja Ślesickiego, że napisze dla nas taki scenariusz. Interesuje nas zrobienie filmu, który wpłynąłby jakoś na widzów. Chciałbym w tym filmie i tańczyć, i bić się, i być wspaniałym romantycznym kochankiem. Zamierzamy zrobić w Polsce film międzynarodowy, zrozumiały w każdym zakątku Ziemi. Mam nadzieję, że latem znów przyjedziemy do Warszawy, tym razem do pracy.

* Ameryka żyje właśnie wyborami prezydenckimi. Będziesz głosował na Busha czy na Kerry'ego?

- Nie wiem. Wiem natomiast, że to bardzo trudne zadanie być prezydentem Stanów Zjednoczonych i spełnić wszystkie obietnice przedwyborcze, iść tą drogą, którą się samemu sobie kiedyś wyznaczyło. Obawiam się, że trwająca właśnie w Stanach Zjednoczonych kampania wyborcza będzie polegała głównie na obrzucaniem się przez kandydatów błotem. Robi mi się od tego niedobrze! Mam tylko nadzieję, że - niezależnie od tego, który z panów wygra wybory - znajdzie klucz do ludzkich serc i będzie dobrym prezydentem.

* Jakie jest twoje zdanie na temat obecności wojsk amerykańskich w Iraku?

- Uważam, że musieliśmy coś zrobić, by powiedzieć stop terrorystom i dlatego nasze wojska poleciały do Iraku. Czy to jest dobre, czy nie - nie mam na ten temat zdania. Wiem natomiast, że od czasu zamachu terrorystów na Amerykę 11 września 2001 roku, nikt nie może już czuć się bezpiecznie. I to spędza mi sen z powiek. Doszło do tego, że w Polsce czuję się bezpieczniej niż w mojej ojczyźnie...

* Dziękuję za rozmowę.

O filmie, który chcą zrobić w Polsce

- Chciałbym, żeby na podstawie polskiego scenariusza Lisa wyreżyserowała w Polsce film, w którym znalazłaby się rola dla mnie. Dostaliśmy już obietnicę od pana Macieja Ślesickiego, że napisze dla nas taki scenariusz. Interesuje nas zrobienie filmu, który wpłynąłby jakoś na widzów. Chciałbym w tym filmie i tańczyć, i bić się, i być wspaniałym romantycznym kochankiem. Zamierzamy zrobić w Polsce film międzynarodowy, zrozumiały w każdym zakątku Ziemi.

Film "Ostatni taniec" z Patrickiem Swayze właśnie wszedł na ekrany polskich kin

- "Ostatni taniec" to filmowa opowieść o słynnej nowojorskiej szkole baletowej, która po śmierci założyciela i inspiratora ma być zamknięta. Szkołę może uratować jedynie premiera z udziałem trójki niemłodych już tancerzy. Spotykają się, by zrealizować marzenie z młodości - zatańczyć razem w przedstawieniu napisanym dawno temu specjalnie dla nich. W czasie pracy przekonują się, że zanim staną na deskach sceny, muszą pogrzebać demony przeszłości i poznać samych siebie. Tak w skrócie można streścić film z udziałem Patricka Swayze, Lisy Niemi i Goerga Delapena. "Ostatni taniec" w ubiegły piątek wszedł na ekrany polskich kin.

O ukochanym sposobie spędzania wolnego czasu

- Moim ulubionym sposobem na spędzanie wolnego czasu jest wyjazd na naszą farmę do Nowego Meksyku. Tam czuję się wspaniale - wśród koni i wszystkich innych naszych zwierząt.

O swojej żonie i partnerce

- Lisę poznałem dzięki tańcowi. Byłem jej pierwszym partnerem. Kiedy tylko Lisa pojawiła się w moim życiu, od razu wiedziałem, że pozostanie w nim na zawsze. Jesteśmy już razem 30 lat!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rozmowa z aktorem PATRICKIEM SWAYZE - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie