Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Sąsiedzi o mało nas nie spalili - mówi znany lekarz spod Stalowej Woli

Zdzisław SUROWANIEC
Nic z tych świerków już nie będzie – ubolewa Danuta Myłek.
Nic z tych świerków już nie będzie – ubolewa Danuta Myłek. Zdzisław Surowaniec
- Najpierw dokuczyli nam głośnym zachowaniem, teraz o mało nas nie spalili - narzeka doktor Danuta Myłek. Wybudowała dom koło Stalowej Woli. Miało być pięknie, cicho i spokojnie.

5 lat

5 lat

Artykuł 163 §1 Kodeksu karnego: Kto sprowadza zdarzenie, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób, albo mieniu o wielkich rozmiarach, mające postać pożaru, podlega karze pozbawienia wolności od roku do 10 lat. W przypadku działania nieumyślnego sprawcy, kara wymierzona przez sąd może wynosić od 3 miesięcy do 5 lat.

- Na własnej skórze przekonałam się, co strasznego może zrobić sąsiad sąsiadowi - ubolewa doktor Danuta Myłek, znany lekarz alergolog, od kilku lat mieszkająca koło Stalowej Woli w Jastkowicach, w przysiółku Majdan.

Majdan to piękna wioska wśród sosnowych lasów, przez które przepływa rzeczka Bukowa. W kwadrans można przejechać z zatłoczonego centrum Stalowej Woli w tę cichą, sielską okolicę. Na wykupywanych działkach powstają paradne domy, blisko od cywilizacji, ale na bezpieczną od niej odległość.

ŁOMOT DISCO POLO

- Ptaszki śpiewają, cisza w sobotnie słoneczne popołudnie. Nic, tylko grzebać leniwie w ziemi, odpoczywać z książką albo drzemać na hamaku - rozmarza się doktor Myłek. Ale pamięta dzień, kiedy została wyrwana z weekendowego błogostanu. - Nagle, około godziny piętnastej, w czasie popołudniowej drzemki, wyrywa nas łomot przerażającego disco polo i zaraz potem odgłosy głośnej imprezy. Gospodarz komunikował się z gośćmi, z którymi bawił się w swoim ogrodzie, przez mikrofon! - wspomina.

- Mikrofon ryczał na całą wieś. Wytrzymaliśmy z rodziną około trzech godzin, nawet szczelnie zamknięte okna nie uchroniły nas od obrzydliwej muzyki i radosnego porykiwania u sąsiadów - opowiada doktor Myłek.

ZJAZD RODZINNY

W końcu jej mąż, po zwalczeniu oporów, pofatygował się do sąsiadów i poprosił o ściszenie nieznośnego hałasu. Wtedy, nie wiadomo czy to gospodarz czy gość, zaryczał do mikrofonu: - To nie jest czas na modlitwę. Mamy zjazd rodzinny, to bawimy się.

- Czyli poza modlitwą można bliźniemu, sąsiadowi robić różne przykrości. Te dzieci tam przebywające już nauczyły się, jak można poniżyć starszego człowieka, jak go można upokorzyć. Podobno były tam panie nauczycielki czy psycholożki. To jakiś koszmar. Tak wychowuje się młode pokolenie, uczy się ich braku szacunku dla starszych, dla sąsiadów - ocenia doktor Myłek.

- Oczywiście ryk mikrofonu trwał nadal i dopiero kiedy zrobiło się ciemno, ustał. Zaznaczam, że takie potworne zgromadzenie z mikrofonami, ryczącymi na całą wieś, było już po raz drugi. Za pierwszym razem nie reagowaliśmy, myśleliśmy, że to wygłup pijanych ludzi. Po pierwszym razie rozmawiałam o tym z panią, zdaje się nauczycielką z zawodu, i mówiłam o niestosowności takiego zachowania w lesie. Jak widać, nie pomogło - stwierdza doktor Myłek.
NIE ZAKŁÓCAĆ

Co powinna zrobić w takiej sytuacji osoba, której sąsiad zakłóca życie? - Twardo i zdecydowanie zareagować. Pozyskać świadków, wezwać policję, zdecydować się na sprawę cywilną - radzi prawnik. Artykuł 144 kodeksu cywilnego zabrania korzystania z nieruchomości w sposób, który zakłócałby ponad przeciętną miarę korzystanie z nieruchomości sąsiednich. Jak oceniają prawnicy, standardy na cichych osiedlach mieszkaniowych poza centrum miasta są wyższe niż w budynkach, położonych w centrum.

Tylko społeczne przyzwolenie może decydować, jakie natężenie hałasu jest dopuszczalne. Kara wywalczona na sąsiedzie w sądzie może go otrzeźwić i zmusić do nie zakłócania spokoju sąsiadowi. Według amerykańskiej zasady - twoja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się moja.

Rodzina Myłków przed dwoma tygodniami na własnej skórze ponownie odczuła, jak kłopotliwe ma sąsiedztwo. - Było sobotnie popołudnie, wybieraliśmy się z mężem do teatru, do Stalowej Woli - opowiada pani Danuta. - Nagle męża coś tknęło, wyszedł przed dom rzucić okiem na ogród. I to nam uratowało majątek - mówi poruszona.

GASILI WIADRAMI

Sąsiad, który dał się jej we znaki głośnym zachowaniem, teraz po cichu zapalił sobie ognisko przed domem i spowodował pożar suchych traw. W ciepły, wietrzny dzień ogień poszedł po trawach szybko jak błyskawica. Płomień strawił trawy i drzewa na nie zamieszkałej posesji, przedarł się przez płot posesji Myłków, zaczęły się palić trawy na ich posiadłości. Zniszczeniu uległy siedmioletnie świerki rosnące wzdłuż ogrodzenia. Z dymem poszło sto siedemnaście drzewek!

- Zanim przyjechały straże pożarne, sami gasiliśmy pożar wiadrami - wspomina doktor Myłek. Ogień doszedł do zabudowań gospodarczych. Pożar gasiły trzy zastępy Ochotniczej Straży Pożarnej. Zjawiła się także policja. - Sąsiad przyznał, że wywołał pożar, powiedział, że nie zrobił tego specjalnie, że pożar powstał nieumyślnie. Powiedziałam mu, że może specjalnie nie wywołał pożaru, ale z głupoty to na pewno - powiedziała poruszona doktor Myłek.

KTO BĘDZIE ŚCIGAŁ

Doktor Myłek ma nadzieję, że uczestniczący w akcji strażacy i policja z urzędu dobiorą się do skóry jej sąsiadom i skierują sprawę na drogę karną. Jak się jednak zorientowaliśmy, nic się takiego nie stanie. Na pewno ściganiem za spowodowanie pożaru nie zajmie się straż. Strażacy swoje zrobili, teraz sprawą powinna zainteresować się policja, która być może powinna obciążyć kosztami akcji ludzi, którzy doprowadzili do pożaru naturalnego środowiska i narobili szkód sąsiadom.

Jak się jednak dowiedzieliśmy na komendzie policji, zainteresowana, czyli w tym przypadku Danuta Myłek, musi złożyć na policji doniesienie i dopiero wtedy uruchomiona zostanie procedura karna. - Policjanci z posterunku w Pysznicy mogą nawet przyjechać odebrać zgłoszenie - powiedział nam rzecznik prasowy komendy policji w Stalowej Woli.

Doktor Myłek upiera się jednak, że policja powinna z urzędu się tym zająć, bo ona na razie w swojej wspaniałomyślności nie decyduje się na proces cywilny. I może się tak wydarzyć, że nie doczeka się urzędowej interwencji, ukarania niesfornego sąsiada i zwrotu należności za spalone sto siedemnaście świerków. Sąsiadowi się wtedy upiecze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie