MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć w upalne dni zbiera żniwo nad wodami. Co chwilę ktoś tonie

Zdzisław Surowaniec [email protected]
Jednostka ratownictwa wodnego Ochotniczej Straży Pożarnej w Stalowej Woli ma w tym roku wyjątkowo dużo pracy i jest wzywana do poszukiwań ciała utopionych młodych mężczyzn. Wymaga to od nich dużej mobilizacji i dużej odporności psychicznej. ============41 Ramka mag(52299348)============
Jednostka ratownictwa wodnego Ochotniczej Straży Pożarnej w Stalowej Woli ma w tym roku wyjątkowo dużo pracy i jest wzywana do poszukiwań ciała utopionych młodych mężczyzn. Wymaga to od nich dużej mobilizacji i dużej odporności psychicznej. ============41 Ramka mag(52299348)============
Od lipca w naszym regionie co chwilę ktoś idzie na dno i tonie w rzece czy zalewie. To młodzi mężczyźni. Toną najczęściej w weekend.

Najczęściej toną w rzekach

Najczęściej toną w rzekach

W ciągu minionego weekendu w Polsce utonęły 34 osoby, z czego aż 23 w niedzielę. - To drugi najtragiczniejszy dzień tych wakacji pod względem liczby utonięć - twierdzi policja. Na Podkarpaciu wszystkich utonięć zanotowano w tym roku już 18. Najwięcej utonięć było w 2000 roku - 38, w tym 15 podczas letniego wypoczynku. W 2007 roku utonięć było 34, z czego aż 23 podczas letniego wypoczynku. Przyczyny tragedii nad wodą to najczęściej brak wyobraźni, lekkomyślność i brawura, kąpiel w miejscach niestrzeżonych oraz niestety kąpiel po spożyciu alkoholu. Najczęściej dochodzi do utonięć w rzekach.

ZOBACZ także:
12-​latka utonęła na strzeżonym kąpielisku w Szczecinie

(dostawca: TVN24/x-news)

Po serii utonięć młodych osób w Sanie, przez kilka lat był spokój. Ostatnie głośne utonięcie było przed czterema laty w Żabnie koło Radomyśla nad Sanem w powiecie stalowowolskim, gdzie w Sanie zginął osiemnastoletni chłopak. Teraz, w upalne lato, ruszył ponury serial.

Pierwsza ofiara

W niedzielę 5 lipca, kiedy na brzegu Jeziora Tarnobrzeskiego wypoczywało dwadzieścia tysięcy ludzi, już po południu pod wodą zniknął 22-letni mężczyzna, mieszkaniec gminy Czarna na Podkarpaciu. Został wydobyty po dwudziestu minutach od utonięcia, ale reanimacja nic nie dała. Był to pierwszy topielec w historii Jeziora Tarnobrzeskiego.

7 lipca we wtorek ciało 27-letniego mężczyzny, mieszkańca Wólki Tanewskiej, wyłowiono z rzeki Tanew w Ulanowie. Ciało na niestrzeżonym kąpielisku zauważył pływający w rzece turysta. Dwa dni wcześniej rodzina mężczyzny zgłosiła jego zaginięcie. Funkcjonariusze ustalili, że w poniedziałek 27-latek wraz z kolegami kąpał się w rzece. Prawdopodobnie mężczyźni pili wcześniej alkohol. Była to siódma ofiara tegorocznego wypoczynku nad wodą na Podkarpaciu.

Makabryczne odkrycie

11 lipca w sobotę ciało mężczyzny w Sanie na granicy Stalowej Woli i Niska zauważył młody podróżnik Łukasz Furmanek, który spływał kajakiem z Roztocza do ujścia Wisły. Powiadomił policję, ale makabryczne odkrycie zmusiło go do przerwania podróży. Zdecydował o przerwaniu wyprawy po złożeniu zeznań na policji. Pojawiła się bowiem kwestia dyspozycyjności dla prowadzących śledztwo w tej sprawie. Ciało mężczyzny było w silnym rozkładzie, dopiero badania DNA miały potwierdzić jego tożsamość.

W niedzielę, 12 lipca około godziny 17.30 policjanci otrzymali sygnał, że w Brandwicy koło Stalowej Woli, w pobliżu mostu na Sanie, utonął mężczyzna. 31-letni mieszkaniec Rzeczycy Długiej wraz z kilkoma kolegami przebywał nad rzeką. Jeden ze świadków mówił, że widział jak wszedł do wody z piwem w ręce. W pewnym momencie wir obrócił go dwa razy. Mężczyzna zdążył jeszcze wychylić ręce ponad taflę wody, po czym zniknął. - Gdybym umiał pływać to wskoczyłbym. Ale ja się w Sanie nie kąpię, bo wszyscy wiedzą, że jest zdradliwy - mówił świadek.

Delikatny transport

Poszukiwania topielca trwały pięć dni. Ciało niesione nurtem rzeki zauważył przypadkowy człowiek. Leżało przy łasze piasku kilometr od miejsca, gdzie utonął. Strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej ze Stalowej Woli, z jednostki specjalizującej się w ratownictwie wodnym, nie zdecydowali się płynąć z ciałem w górę rzeki do mostu na Brandwicy, gdzie jest dobry dostęp z brzegu. W Sanie jest teraz dużo mielizn i transport mógłby uszkodzić zwłoki. Podpłynęli więc do brzegu na wysokości osiedla Sochy. Siostra zmarłego z trudem rozpoznała brata.

Czarny weekend

Miniony, wyjątkowo upalny weekend, był czarny w naszym regionie. W sobotę w Sanie w Nisku przy przechodzeniu przez rzekę z kolegą w okolicy wiaduktu utonął 21-letni mężczyzna.

- Zginął pod taflą wody i zniknął - tak to określiła rzecznik niżańskiej komendy Anna Kowalik. Zaraz po zdarzeniu wszczęte zostały poszukiwania ciała przez niżańskich strażaków, były kontynuowane w niedzielę. W poniedziałek do akcji poszukiwania włączyli się strażacy z jednostki wodnej ze Stalowej Woli. Poszukiwaniem objęte było koryto rzeki od mostu w Nisku do progu wodnego przy elektrowni w Stalowej Woli. Zauważyli ciało na piaszczystym wypłyceniu, dwa kilometry od miejsca utonięcia.

Śmierć osiemnastolatka

W niedzielę na zbiorniku wodnym w Podwolinie koło Niska, gdzie obowiązuje zakaz kąpieli i gdzie dopiero powstaje miejsce do kąpieli, utonął osiemnastoletni chłopak. Strażacy od razu przystąpili do poszukiwań, ale ciało wyłowili dopiero w poniedziałek po południu.

Także w niedzielę, 9 sierpnia, do nieszczęśliwego wypadku doszło około godziny 16 na terenie kopalni piasku w miejscowości Gielnia w gminie Zaklików, w powiecie stalowowolskim. 36-letni mieszkaniec powiatu spędzał czas nad wodą, wspólnie ze znajomym. W pewnym momencie skoczył z wysokiej na trzy metry skarpy do wody głową w dół. Skok okazał się fatalny w skutkach. Uderzenie w twarde podłoże stało się przyczyną urazu kręgosłupa.

Częściowy paraliż

Jeden z kąpiących się mężczyzn wyciągnął poszkodowanego z wody. Mężczyzna doznał częściowego paraliżu, nie mógł ruszać nogą, skarżył się na bóle w górnej części kręgosłupa. Wezwano pogotowie ratunkowe. Kiedy lekarz zorientował się, w jakim stanie jest pacjent, wezwał lotnicze pogotowie ratunkowe z Sanoka. Z miejsca zdarzenia mężczyzna został śmigłowcem przetransportowany do szpitala w Mielcu na specjalistyczny oddział specjalizujący się w urazach neurologicznych.

- Ta statystyka jest przerażająca, mimo tego, że tyle się mówi o niebezpieczeństwie związanym z kąpielą - mówi Andrzej Chmielewski, ratownik wodny, trener pływacki i żeglarz ze Stalowej Woli. - Generalnie nie wolno wchodzić do wody, której nie znamy. A na pewno nie znamy wody i ukształtowania dna, które jest w rzece wokół filarów mostów i urządzeń budowlanych. Nic się nie stanie, jeśli staniemy na brzegu w wodzie po kostki i ochlapiemy się. Choć trzeba uważać, żeby brzeg nie był mulisty. Polecam więc do kąpieli baseny i strzeżone kąpieliska na obrzeżach miasta.

Brudny, nie błękitny

O Sanie mówi się, że jest błękitna wstęgą, ale im bliżej tym gorzej. Rzeka w naszym regionie jest ściekiem, woda jest brudna, po powierzchni płyną kożuchy, dno jest wstrętnie muliste. Piaszczyste dno może się zmienić co kilka godzin, są tam ruchome piaski, w które idący zapada się, są uskoki, skosy, w które się nagle wpada.

- Wydaje się, że przejście z malowniczej łachy piasku na drugą łachę jest bajecznie proste, ale to jest prowokowanie nieszczęścia. To, że się jednego dnia udało przejść, nie znaczy, że uda się następnego dnia - uważa Andrzej Chmielewski.

Szok termiczny

- Niespodziewana zanurzenie powoduje szok termiczny dla rozgrzanego organizmu o kilkanaście, kilkadziesiąt stopni. Wtedy może nie tyle dojść do zachłyśnięcia się wodą, ale do zatrzymania oddechu i pracy serca. Tak może się zdarzyć, kiedy wypadnie się z materaca czy z kajaka. Także, kiedy nagle wbiegniemy rozgrzani do chłodnej wody - ostrzega stalowowolski ratownik.

- Kiedy dojdzie do tonięcia - poucza - nie należy panikować, trzeba wykonywać spokojne ruchy, pracować nogami naprzemiennie, doprowadzić do położenia się na wodzie na plecach, co ułatwi kontakt z powietrzem, zachować się jak spławik. I wzywać krzykiem pomocy. To są podstawowe rzeczy, choć zachowanie rozsądku jest w takiej sytuacji trudne. Także ten, który ratuje, musi to robić umiejętnie, aby tonący nie wciągnął go do wody i nie było seryjnego utonięcia. Nie wolno ratowanemu podawać ręki, tylko sznurek, gałąź, element ubrania.

Niebezpieczne chojractwo

Trzy pierwsze minuty decydują o przeżyciu. Ale kiedy wykonuje się gwałtowne ruchy, zapotrzebowanie na powietrze jest większe. Niebezpieczne jest chojractwo, brak rozwagi, które pojawia się przy piciu alkoholu czy po spożyciu narkotyków. Równie dobrze można popisać się umiejętnościami pływackimi na krótkim odcinku wody, a nie przepływać rzekę w poprzek.

Umiejętność pływania to nie wszystko, choć jest to piękna umiejętność, bardzo przydatna. Zawsze trzeba jednak zachować rozwagę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie