Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spodziewali się u Hiszpanów dużej kasy, zrabowali kilkaset euro

Marcin RADZIMOWSKI
25-letni oskarżony jest doskonale znany wymiarowi sprawiedliwości, ma bardzo bogatą kartę karną.
25-letni oskarżony jest doskonale znany wymiarowi sprawiedliwości, ma bardzo bogatą kartę karną. Marcin Radzimowski
Pięć i pół roku więzienia - taka była prokuratorska propozycja dla 25-letniego mieszkańca Tarnobrzega, oskarżonego o bandycki rozbój. Nie zgodził się na to, więc dobrowolnego poddania się karze nie będzie. Proces ruszył w czwartek przed Sądem Rejonowym w Tarnobrzegu.

ZASŁYSZANE NA SALI

ZASŁYSZANE NA SALI

Sędzia: - No, męska decyzja. Dostanie pan pięć i pół roku, kończymy i jedziemy do domu.
Oskarżony: - Zależy kto jedzie do domu…
(W czasie ustalania wysokości kary przy wniosku o dobrowolne się jej poddanie).

Sędzia: - W styczniu tego roku skazany został pan na trzy i pół roku więzienia za handel narkotykami.
Oskarżony: - Zostałem skazany, bo to były pomówienia.
Sędzia: - Skoro pan twierdzi, że niesłusznie pan został skazany, czy pan się odwoływał?
Oskarżony: - Tak, odwoływałem się.
Sędzia: - No i co?
Oskarżony: - No, właśnie nic.
(Podczas rozmowy do dotychczasowej karalności oskarżonego)

Dziesięć wyroków, głównie za przestępstwa narkotykowe, kilkuletnia odsiadka na koncie i zapewniony pobyt w zakładzie karnym przez najbliższe lata. Taka jest wizytówka 25-letniego oskarżonego, który stanął w środę przed sądem. Tym razem oskarżony jest o napad na dwoje obywateli Hiszpanii w Tarnobrzegu wspólnie z drugim mężczyzną. Przyznał się, ale wspólnika nie wydał do tej pory, choć prokuratura zna jego personalia - mężczyzna po rozboju uciekł za granicę i poszukiwany jest Europejskim Nakazem Aresztowania.

BOI SIĘ O ŻYCIE

Dzisiaj przed sądem podobnie jak podczas wcześniejszych przesłuchań w śledztwie 25-latek przedstawiał wersję, której sporą część można włożyć między bajki.

- Dzień przed tym napadem na imprezie w Tarnobrzegu poznałem tego mężczyznę. Nie powiem jak się nazywa, bo boję się o swoje życie. To jest obcokrajowiec, on był karany i ja się boję - mówił oskarżony. - Na imprezie powiedział, że następnego dnia do Tarnobrzega przyjadą Hiszpanie z dużymi pieniędzmi. Postanowiliśmy na nich napaść.

Rano 18 stycznia tego roku na parking przed hotel przy ulicy Kochanowskiego podjechał opel astra. Przyjechała nim po przebywających w hotelu księgowa, pracująca w firmie należącej do małżeństwa z Hiszpanii (firma mieści się w Tarnobrzegu).

- Kończyli śniadanie i wyszliśmy do samochodu. Mieliśmy jechać załatwiać formalności związane ze sprzedażą nieruchomości - zeznawała w sądzie księgowa.
Nagle do auta doskoczyło dwóch bandytów z kominiarkami na twarzach, 25-latek trzymał atrapę broni. Jeden szarpał i uderzał obywatela Hiszpanii, drugi przytrzymywał siedzącą za kierownicą księgową. Kobieta zdołała zatrąbić klaksonem, co spłoszyło rabusiów - jeden z nich wyrwał torebkę, w której było 450 euro, paszport, karty bankomatowe, dokumenty, słowniki oraz hiszpańskie wina. Bandyci uciekli w różnych kierunkach.

WYCZYTAŁ W "ECHU"

W rozpoczętym w środę procesie obok 25-letniego sprawcy rozboju zarzuty ma także 29-latek, który pomógł mu uciec z miejsca. Można odnieść wrażenie, że ten mężczyzna został niejako wmieszany w całą sprawę a jego wyjaśnienia są spójne i szczegółowe. A przy tym podał śledczym personalia drugiego ze sprawców, który w Tarnobrzegu znany jest pod pseudonimem "Koziołek". Jedynie na pierwszym przesłuchaniu twierdził, że o napadzie wie tyle, ile wyczytał w "Echu Dnia".

- Rano zadzwonił do mnie Koziołek mówiąc, że mogę zarobić parę stówek. Spotkaliśmy się we trójkę na ulicy Kochanowskiego obok hotelu. Ja wtedy przyjechałem seatem do pobliskiego przedszkola zgłosić, że dziecka nie przyprowadzę - wyjaśniał 29-latek.

Mężczyzna twierdzi, że tamci dwaj polecili mu, by czekał na nich przy ulicy Wisłostrada (wylotowa droga z Tarnobrzega).

- Zacząłem się domyślać, że chcą dokonać przestępstwa. Nie pojechałem na Wisłostradę tylko zaparkowałem samochód nieopodal hotelu i obserwowałem, co oni zamierzają zrobić - wyjaśniał kierowca seata. - Kiedy z hotelu wyszły trzy osoby i podeszły do opla, Arek i Koziołek doskoczyli do tego auta.

NIE DOSTAŁEM PIENIĘDZY

29-latek twierdzi, że wtedy się przestraszył i ruszył z piskiem opon. W lusterku wstecznym dostrzegł biegnącego za nim w kominiarce 25-latka.

- Krzyczał, żebym się zatrzymał bo jak nie to mnie zapier… - mówił. - Nie zatrzymałem się, odjechałem. Po przejechaniu kilku ulic znów go zobaczyłem, już bez kominiarki na twarzy. Zabrałem go do samochodu. Koziołek uciekł w innym kierunku, nie wiem dokąd. Koziołka spotkałem następnego dnia w centrum miasta. Zapytałem o obiecane pieniądze, wtedy mnie uderzył dłonią w twarz grożąc, że jeśli komuś powiem o napadzie to zapier… mnie i moją rodzinę.

Poszkodowanych obywateli Hiszpanii nie było w sądzie, reprezentuje ich pełnomocnik. Na najbliższym posiedzeniu sąd przesłucha świadków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie