MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Stalowa Wola. Groźba niewypłacalności nadal wisi nad szpitalem

Zdzisław Surowaniec
W tym roku powinny się wyjaśnić główne problemy szpitala.
W tym roku powinny się wyjaśnić główne problemy szpitala. Zdzisław Surowaniec
Ruszyła procedura zorganizowania konkursu na dyrektora szpitala w Stalowej Woli. Nazwisko będzie znane w maju. W komisji konkursowej ma być także przedstawiciel załogi. Ale do pełnego uspokojenia sytuacji w szpitalu jeszcze daleko.

Dotychczasowy dyrektor Edward Surmacz odszedł w klimacie konfliktu. Zrobił wiele dla szpitala, rozbudował go i zmodernizował, ale nie potrafił dogadywać się zwłaszcza z lekarzami. Choć trzeba przyznać, że niektórzy lekarze zachowywali się wobec dyrektora w sposób arogancki, uwłaczający godności tego zawodu.

KONFLIKT PŁACOWY

Końcówkę rządów miał jednak Surmacz fatalną. Kiedy przed ponad rokiem eksplodował kolejny konflikt na tle płacowym, dyrektor dokonał dziwnej wolty - wręczył wypowiedzenie swojemu zastępcy do spraw ekonomicznych Romanowi Ryznarowi, który prowadził negocjacje z pracownikami i… poszedł na zwolnienie lekarskie.

Zarządowi powiatu z trudem udało się doprowadzić do cofnięcia wypowiedzenia Ryznara. Zdecydowano także o zwolnieniu Surmacza, który zdaniem starosty i zarządu, utracił zdolność kierowania szpitalem. Surmacz dochodzi swoich praw w sądzie, mimo bajecznie wysokiej odprawy, jaką szpital musi mu płacić.

Pełniący obowiązki dyrektora Roman Ryznar uspokoił sytuację w szpitalu na tyle, że placówka funkcjonuje, bez groźby prywatyzacji. Czy stanie do konkursu na dyrektora szpitala? Na razie odmawia na ten temat wypowiedzi. To gorący stołek i trzeba mieć skórę hipopotama, żeby wytrzymać trud kierowania personelem wyrażającym stale żądania podwyżek.

WIDMO UPADŁOŚCI

Nad szpitalem wisi wciąż groźba upadku związana z domaganiem się przez lekarzy wypłaty pieniędzy za zejścia z dyżurów. Najpierw lekarze wywalczyli sobie, że muszą wypoczywać po dyżurach odpowiednią ilość godzin. Okazało się, że korzystając z tego przywileju, nie wypracowują odpowiedniej normy godzin i - jak wyliczyli - tracą na zarobkach. Skierowali sprawę do sądu. W pierwszej instancji przegrali, w drugiej wygrali.

Od tej decyzji odwołał się dyrektor szpitala, choć kilku lekarzom musiał wypłacić część żądanej kwoty. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego. Jeśli sąd przyzna rację lekarzom, trzeba będzie wszystkim wypłacić nawet 5 mln zł. To rozłożyłoby szpitala na łopatki. Wtedy dojdzie do upadłości i prywatyzacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie