Była to już 35 lasowiacka wigilia w Baranowie. - Jeszcze domu kultury nie było, a my wigilię robiłyśmy w zamku - wspominała Anna Rzeszut, główna organizatorka wieczerzy. - Pokazujemy jak było u nas 150 lat temu. Najpiękniejsze jest to, że zwyczaj zachował się w okolicy Baranowa Sandomierskiego.
W tej kolacji wypada uczestniczyć. Tak przynajmniej mówią ci, którzy od lat zasiadają przy stole w towarzystwie pań z Zespołu Obrzędowego Lasowiaczki z Baranowa Sandomierskiego. Trzeba być nie tylko, by na kilka dni przed 24 grudnia poczuć magię zbliżających się świat, ale po to, by raz jeszcze wysłuchać i zobaczyć dawne tradycje ludowe, jakie towarzyszyły mieszkańcom terenów leżących w widłach Wisły i Sanu.
Wieczerza przebiegała zgodnie z tradycją. Ubieranie świątecznego drzewka, mycie rąk i twarzy w cebrzyku, w którym były garść siana i pieniążek. Przed rozpoczęciem wieczerzy zebrani, łamiąc się opłatkiem, złożyli sobie życzenia oraz odmówili wspólną modlitwę. Potem już była tradycyjna kolacja. Na stołach pojawiło się 12 dań. - Tyle ile miesięcy - przypominała Anna Rzeszut. - Mamy trzy rodzaje kaszy, barszcz z grzybami kaszą jaglaną, ziemniaki z olejem i cebulą. Jest także groch Jasiek, szczególnie dla chłopów, który da im siłę na cały następny rok. Jest kapusta z grochem, kaszą jaglaną i grzybami. Przygotowałyśmy także "lasowiackie chopcie", inaczej gołąbki. Do picia kompot z suszu.
Wśród potraw, które zdaniem Anny Rzeszut zasługiwało na szczególnie uznanie była kasza jaglana z wędzonymi śliwkami. Potwierdzili to uczestnicy wieczerzy, którzy odeszli od stołów syci i bogatsi o wiedzę dotyczącą lasowiackich zwyczajów bożonarodzeniowych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?