Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wierzba niezgody

/KaT/
- Po płaczącej wierzbie pozostał tylko pień - mówi jedna z mieszkanek bloku przy ulicy Prusa w Tarnobrzegu.
- Po płaczącej wierzbie pozostał tylko pień - mówi jedna z mieszkanek bloku przy ulicy Prusa w Tarnobrzegu. K. TAJS

- Podobno za ścięcie bez pozwolenia drzewa grozi kara, ale jak się ma rodzinę w Urzędzie Miasta, to można uprawiać samowolę - denerwuje się pani Krystyna z bloku przy ulicy Prusa w Tarnobrzegu. - Wierzba była uschnięta, dlatego poprosiliśmy pracowników spółdzielni, aby ją wycięli - odpowiadają ich sąsiedzi. Czy lokalne władze ukarzą za to wszystkich lokatorów?

Problem niby błahy, a jednak podzielił mieszkańców bloku. Dokładnie rok temu jeden z lokatorów przyciął gałęzie usychającej wierzby. Już wówczas niektórym lokatorom się to nie spodobało, dlatego zawiadomili miejskie służby ochrony środowiska. Czara goryczy między zwaśnionymi sąsiadami przelała się w zeszłym tygodniu, kiedy wierzba została całkowicie ścięta.

- To było wspaniałe drzewko, rosło ponad dziesięć lat - twierdzi mąż pani Krystyny. - Było z gatunku płaczących. Sąsiad kazał je ściąć, bo podobno było chore. Teraz śmieje się nam w twarz, bo ktoś z jego rodziny pracuje w Urzędzie Miasta. Czy na takich już nie ma sprawiedliwości?

Mężczyzna, który polecił pracownikom spółdzielni ściąć wierzbę nie chciał się wypowiadać. Na rozmowę z nami zgodziła się jego żona. - To jakiś absurd. Sąsiedzi, którzy nas oskarżają, chcą nam zrobić na złość - żali się kobieta. - Mąż posadził wierzbę trzy lata temu. Rosło na terenie naszego ogródka przed blokiem. Było zeschnięte. Kiedy w zeszłym tygodniu pracownicy spółdzielni robili przycinkę, poprosiliśmy, aby ścięli wierzbę u dołu, bo suche gałęzie zasłaniały dostęp słońca do iglaków.

Wierzba podzieliła mieszkańców bloku. - Nie jestem dendrologiem i nie wiem, czy była chora. Jeśli tak było, to należało ją ściąć - mówi jeden z mężczyzn. Inni lokator broni wierzby: - Jeśli każdy chciałby wyciąć to, co mu się podoba, niebawem zamieszkamy na pustyni.

Sprawą wycinki zajmują się już miejskie służby ochrony środowiska. - Fakt, że w urzędzie pracuje rodzina pana, który poprosił o ścięcie drzewa nie ma tutaj nic do rzeczy - przekonuje Józef Michalik, rzecznik prasowy prezydenta Tarnobrzega. - Jeśli prawo zostało naruszone, to ktoś poniesie konsekwencje.

Pani Krystyna będzie domagała się sprawiedliwości u prezydenta Tarnobrzega. O całym zajściu poinformowała także twórców programu interwencyjnego "Uwaga" w TVN, którzy obiecali zająć się sprawą.

CO DALEJ?

Wiktor Stasiak, wiceprezydent Tarnobrzega: - Blok, przed którym rosło drzewo, należy do wspólnoty mieszkaniowej. Dlatego w przypadku stwierdzenia naruszenia prawa, odpowiedzialność powinni ponieść wszyscy mieszkańcy. Co prawda nie można mówić o odpowiedzialności zbiorowej, ale jakieś wyjście z sytuacji trzeba znaleźć. Nasze służby muszą sprawdzić średnicę pnia, na podstawie czego określimy wiek drzewa. Dopiero wówczas będziemy mogli mówić o nało-żeniu kary.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie