Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wigry Suwałki - Stal Stalowa Wola 3:1

Arkadiusz Kielar
Piłkarze „Stalówki” (z lewej Bartosz Horajecki, obok Brazylijczyk Willer) przegrali z Wigrami w Suwałkach 1:3.
Piłkarze „Stalówki” (z lewej Bartosz Horajecki, obok Brazylijczyk Willer) przegrali z Wigrami w Suwałkach 1:3. Marcin Radzimowski
Piłkarze Stali Stalowa Wola przegrali z Wigrami w Suwałkach 1:3 (1:1) na zakończenie jesiennych rozgrywek w drugiej lidze wschodniej.

Bramki: 1:0 Przemysław Makarewicz 6, 1:1 Michał Skórski 31, 2:1 Willer 67 z karnego, 3:1 Grażvydas Mikulenas 71.

Stal: Ciołek - Wieprzęć, Lewandowski Ż, Żmuda, Byrski, Piątkowski, Skórski, Horajecki Ż, Walaszczyk Ż, Mościński - Fabianowski.
Wigry: Salik - Słowicki, Makarewicz, Rogoziński, Niewulis, Walicki, Brokas, Świerzbiński, Willer, Aleksandrowicz, Mikulenas.
Zmiany: Stal: 70’ Gęśla CZ za Byrskiego, 84’ Mistrzyk za Mościńskiego, 88’ Majowicz za Piątkowskiego; Wigry: 68’ Pomian Ż za Brokasa, 76’ Statkievicius za Niewulisa, 90’ Bajko Ż za Aleksandrowicza. Sędziował: Sebastian Załęski z Ostrołęki. Widzów: 250.

Gorzej już zakończyć jesiennych rozgrywek nie można było. Stal przegrała z jednym ze słabszych zespołów w drugiej lidze, a wkurzeni i zawiedzeni kibice chcą zmiany trenera i "podziękowania" niektórym zawodnikom. Wszystko zresztą wskazuje na to, że tak się stanie.

Porażka w Suwałkach to "gwóźdź do trumny" trenera Sławomira Adamusa, chociaż już wcześniej jego los wydawał się przesądzony. Odejdą też zawodnicy, którzy nie spełnili oczekiwań. Oficjalnych informacji władz piłkarskiej spółki można się spodziewać po niedzieli.

KANDYDACI ZA ADAMUSA
Stal w drugiej lidze z Wigrami była do tej pory "na plus", wygrała dwa razy i raz zremisowała, nie straciła bramki. Na stronie internetowej klubu z Suwałk pojawiła się nawet sugestia o "kompleksie Stalówki", który ma drużyna z północy kraju. No i ten kompleks został teraz przełamany. Na zmodernizowanym za 22 miliony złotych stadionie w Suwałkach piłkarze mogli zagrać na podgrzewanej murawie i przy sztucznym świetle, ale specjalnych wrażeń garstce kibiców nie dostarczyli.

Mecz nie zachwycił, ale przynajmniej miejscowi mogli cieszyć się z trzech punktów, wcześniej przegrali u siebie trzy mecze z rzędu. Odetchnął litewski trener Wigier, Donatas Vencevicius, w którego przypadku mówiło się, że może być "na wylocie", ale wygraną ze Stalą uspokoił nastroje. Inaczej jest z trenerem Adamusem, który mówił już przed meczem w Suwałkach dla "Echa Dnia", że liczy się z możliwością utraty pracy. Ponoć na jego miejsce jest kilku kandydatów, ale na szczegóły trzeba poczekać do zebrania rady nadzorczej piłkarskiej spółki w najbliższych dniach.

SUROWA KARA
W zespole gości zabrakło kontuzjowanych Daniela Radawca, Rafała Turczyna i Bartosza Rosłonia oraz pauzującego za kartki Tomasza Demusiaka. Już w 6 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego w polu karnym piłkę próbował piąstkować Sebastian Ciołek, ale nie trafił dobrze w futbolówkę i ta spadła pod nogi Przemysława Makarewicza, który skierował ją do pustej bramki. Wyrównał w 31 minucie Michał Skórski: po wyrzucie z autu piłka trafiła do Jarosława Piątkowskiego, który z ostrego kąta próbował strzelać, futbolówka trafiła jeszcze do "Skóry" i ten z najbliższej odległości wpakował ją do siatki. Wśród gości próbował szczęścia jeszcze Kamil Walaszczyk, ale dwukrotnie, w tym raz z rzutu wolnego, nie trafił w bramkę.

Po zmianie stron najpierw niecelnie uderzył Sebastian Świerzbiński, a po drugiej stronie boiska próbował coś wskórać Piątkowski, ale bez efektu. W 66 minucie po faulu Bartosza Horajeckiego na Grażvydasie Mikulenasie sędzia podyktował rzut karny dla Wigier, który na bramkę zamienił Brazylijczyk Willer. A chwilę później w zamieszaniu podbramkowym, już… leżąc na murawie, trafił do siatki Mikulenas i zrobiło się 3:1. Podłamani goście do końca nie potrafili już nic zdziałać, a w doliczonym czasie gry czerwoną kartkę zarobił jeszcze Kamil Gęśla, sędzia ukarał go bardzo surowo za nie udany wślizg.

Wojciech Nieradka, kierownik Stali: - W meczu w Suwałkach to był dramat, tego nie da się opisać. Przy stanie 1:1 nasi piłkarze walczyli, biegali, według mnie lepiej prezentowali się piłkarsko od rywala i… znowu straciliśmy bramki z niczego. Najpierw ten rzut karny, potem jeszcze gol Mikulenasa, gdzie trafił do siatki już leżąc. Co do czerwonej kartki dla Kamila Gęśli, to należała mu się żółta kartka, za zły wślizg. Ale nie aż czerwona, nie było w tym zagraniu nic złośliwego, no ale trudno dyskutować z arbitrem.

Więcej w poniedziałkowym, papierowym wydaniu Echa Dnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie