Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Włodarze naszych miast nie wypoczywają

Małgorzata MOTOR
Prezydent Stalowej Woli nie planuje urlopu, gdyż jest bez zastępcy i - jak twierdzi - urlop to nie jest dla niego coś koniecznego i istotnego.
Prezydent Stalowej Woli nie planuje urlopu, gdyż jest bez zastępcy i - jak twierdzi - urlop to nie jest dla niego coś koniecznego i istotnego. Zdzisław Surowaniec
Prezydenci i burmistrzowie naszych miast na urlop chodzą niechętnie. Prezydent Stalowej Woli nie wie nawet, ile dni urlopu wypoczynkowego ma na koncie.

Wójtowie, burmistrzowie, prezydenci z Podkarpacia są tak pochłonięci rządzeniem, że dla niektórych urlop to wręcz zło konieczne. Sprzyjają temu też przepisy, bo na urlop może ich wysłać jedynie... podwładny. Tylko jak tu zmusić szefa do urlopu?

Jeszcze kilka lat temu było tak, że to przewodniczący rady podpisywał wniosek urlopowy wójtowi. I już wtedy nie brakowało samorządowców, którzy niechętnie korzystali z urlopu. Od kiedy zmieniły się przepisy, ich brak chęci nabrał jeszcze większych rozmiarów.

- Teraz to wójt czy burmistrz w drodze zarządzenia wskazuje pracownika, który ma go wysyłać na urlop. A to oznacza, że może być to każdy pracownik urzędu. Zazwyczaj pada na sekretarza. Efekt tego jest taki, że około 90 procent ma zaległe urlopy - mówi Małgorzata Wąsacz, zastępca dyrektora Wydziału Prawnego i Nadzoru Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Rzeszowie.

URLOP DLA CHOREGO

Sprawdziliśmy kilku. Tadeuszowi Ferencowi, prezydentowi Rzeszowa, uzbierało się 44 dni urlopu zaległego. A do tego dochodzi jeszcze 26 dni bieżącego. Powód jest jeden: zbyt dużo obowiązków, żeby się urlopować. W każde wakacje stara się jednak wygospodarować kilka dni na odpoczynek. W tym roku jeszcze nie był. - Planuję, ale nie wiem, jak wyjdzie z realizacją. Urlop zawsze biorę, kiedy choruję - mówi prezydent.

Robert Choma, prezydent Przemyśla, ma prawie o połowę mniej urlopu zaległego, bo 21 plus 26 bieżącego. I to, mimo że właśnie wrócił z dwutygodniowych wakacji na Krymie.
- Chociaż podróż była ciężka, wypocząłem. Polecam wszystkim - zachęca.
Tymczasem prezydent Stalowej Woli nawet nie wie, ile ma zaległego urlopu.

- Byłem na urlopie, kiedy chorowałem. Były to jednak pojedyncze dni - zaznacza Andrzej Szlęzak. Czy wybiera się na urlop podczas tegorocznych wakacji? - Nie planuję urlopu. Jestem bez zastępcy i nie wiem, jak długo to potrwa. Urlop to nie jest dla mnie coś koniecznego i istotnego. Nie zaprzątam sobie tym głowy - kwituje prezydent. - A nie czuje się pan zmęczony? - podpytujemy. - Odpoczywam w soboty i niedziele i to musi mi wystarczyć - odpowiada Andrzej Szlęzak.

Przykładów samorządowców-pracoholików z zaległymi urlopami można mnożyć. W jaki sposób można ich zmusić do wykorzystywania urlopów?
- Nie można - twierdzi Małgorzata Wąsacz. - Pośrednio może to zrobić jedynie Inspekcja Pracy, nakładając mandaty - dodaje.

Problem w tym, że nie zawsze jest to skuteczny sposób. Taki straszak nie działa w przypadku prezydenta Rzeszowa.
- W poprzednich firmach, w których pracowałem, też miałem urlopy zaległe. I zawsze płaciłem mandaty - przyznaje Tadeusz Ferenc.
Inspektor może wlepić mandat w wysokości od tysiąca do dwóch tysięcy złotych. W przypadku, kiedy tego urlopu uzbiera się naprawdę dużo, inspektor może skierować sprawę do sądu, a ten może nałożyć karę w wysokości do 30 tysięcy złotych.
PROBLEM W PRZEPISACH

Jak często inspektorzy kontrolują samorządowców?
- Nasze kontrole nie są nastawione tylko na wójtów, burmistrzów czy prezydentów, ale na wszystkich pracowników urzędów miast i gmin. W tym roku skontrolowaliśmy 47 różnych urzędów - mówi Dawid Baran z Okręgowej Inspekcji Pracy w Rzeszowie. - Był taki przypadek w powiecie przemyskim, gdzie wójt miał zaległy urlop i musieliśmy ukarać jego pracownika odpowiedzialnego za wysłanie go na urlop. Tłumaczył nam, że znalazł się w dziwnej sytuacji. Niezręcznie mu było wysłać szefa na urlop, a tym bardziej zmusić go do tego. Problem bez wątpienia tkwi w przepisach - przyznaje Dawid Baran.

Zapowiada, że niebawem inspektorzy znów skontrolują samorządowców pod kątem wykorzystywania urlopów.
Tej kontroli nie musi się na pewno obawiać burmistrz Łańcuta. Należy do tej garstki samorządowców, którzy na bieżąco wykorzystują urlopy.

- Korzystam z niego, bo ktoś mądry po to wymyślił urlop, żeby odpocząć i później efektywnie pracować. Poza tym mam przecież wiceburmistrza i sekretarza, którzy w czasie mojego urlopu mnie zastępują - zauważa Stanisław Gwizdak. We wrześniu ma zaplanowanych dziesięć dni urlopu. Do końca roku pozostanie mu już tylko dziewięć dni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie