Ustawa o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu, obowiązująca od listopada ubiegłego roku, budziła wiele kontrowersji. Wygląda jednak na to, że po kilku miesiącach obostrzeń Polacy… są z niej zadowoleni.
Już po pierwszych tygodniach obowiązywania ustawy dało się słyszeć głosy, że może ona mieć dwojakie skutki - albo faktycznie więcej osób zdecyduje się rozstać z nałogiem, albo na wprowadzeniu zakazu stracą właściciele barów i restauracji. Po ostatnich wynikach badań Centrum Badania Opinii Społecznej wnioskować można, że społeczeństwo, choć powoli, przekonuje się do nowych zasad. Zdecydowana większość, bo aż 82 procent, popiera zakaz palenia w miejscach publicznych. W stosunku do poprzedniego roku liczba ta wzrosła o 8 procent.
DZIĘKUJĘ, NIE PALĘ
Zdania podzielone są wśród młodych osób, stałych bywalców klubów i pubów. - Taki zakaz to spore utrudnienie, zwłaszcza zimą, gdy trzeba wychodzić na zewnątrz lokalu, żeby zapalić - tłumaczy Konrad, nałogowy palacz. Jednak jego żona Magda zauważa, że tym sposobem wychodzi się rzadziej i pali się mniej. - Czasem po prostu nikomu nie chce się ruszyć od stolika - mówi i dodaje, że wielu jej znajomych zaraz po wejściu ustawy w życie zadeklarowało chęć rozstania się z nałogiem.
Straż Miejska ma w swych zadaniach patrolowanie miejsc pod kątem przestrzegania przez ludzi ustawy o zakazie palenia. Strażnicy wystawiają mandaty najczęściej wysokości 50 złotych, mogą jednak ukarać grzywną w wysokości nawet 500 złotych.
WYCHODZĄ NA DYMKA
O ile w 2010 roku zakaz palenia w restauracjach popierało 67 procent pytanych, o tyle w tym roku liczba ta wzrosła do 78. Podobnie jest w przypadku klubów. Jeszcze w 2010 roku paleniu tam sprzeciwiało się 57 procent ankietowanych, dziś już 70.
Pierwszym lokalem w Tarnobrzegu, w którym od samego początku - jeszcze na wiele miesięcy przed wejściem w życie ustawy - obowiązywał całkowity zakaz palenia był pub Końca Nie Widać. Tarnobrzeżanin pozytywnie przyjęli nowe zasady i zakaz nie odstraszył klientów. Amatorzy puszczania dymka wychodzą na zewnątrz, gdzie mogą zapalić.
Właściciel innego pubu - Czary Mary w Baranowie Sandomierskim przekonuje, że wprowadzenie zakazu palenia w lokalach gastronomicznych i brak wydzielonych do tego celu pomieszczeń tylko początkowo przerażało ich właścicieli.
- Każdy się bał, że klienci uciekną do lokali, w których są pomieszczenia dla palących. Tymczasem okazuje się, że nawet osoby palące wolą wyjść na zewnątrz i zapalić na świeżym powietrzu, niż "wędzić się" w palarni - zauważa Artur Tryksza, właściciel pubu Czary Mary.
Dodaje, że klienci już zdążyli się przyzwyczaić do tego, że obowiązuje ustawa i nie ma z tego powodu żadnych pretensji, czy nieporozumień.
POLACY WIEDZĄ
I PRZESTRZEGAJĄ
Rękę na pulsie palaczy stale trzyma Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Rzeszowie, która w czasie kontroli bieżących przy okazji sprawdza, czy przestrzegane są zapisy nowej ustawy.
- Prowadzimy bieżący monitoring lokali gastronomicznych, nie tylko pod kątem przestrzegania tej jednej ustawy. Chodzi między innymi o szczelność pomieszczeń dla palących i oznaczenie lokalu. W maju na terenie województwa było 360 kontroli, w czterech lokalach były miejsca wydzielone dla palących, w pozostałych punktach palacze muszą wychodzić na zewnątrz. Nieprawidłowości nie stwierdziliśmy - mówi Dorota Gibała, rzecznik WSSE w Rzeszowie. - W kwietniu inspektorzy przeprowadzili 254 kontrole w lokalach, w 29 z nich były wydzielone miejsca dla palących. W dwóch przypadkach stwierdzono nieprawidłowości. Miesiąc wcześniej na 311 kontroli stwierdzono jeden przypadek nieprzestrzegania zapisów ustawy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?