Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypadki przed świętami w Stalowej Woli. Byli ranni

Zdzisław Surowaniec
Zdzisław Surowaniec
Mitsubishi carisma na niżańskich tablicach rejestracyjnych dachowało na ulicy Ofiar Katynia przy sklepie Jubilat
Mitsubishi carisma na niżańskich tablicach rejestracyjnych dachowało na ulicy Ofiar Katynia przy sklepie Jubilat Jacek Rodecki
Mężczyzna kierujący w piątek audi a4 na niżańskich tablicach rejestracyjnych podczas jazdy Alejach Jana Pawła II w centrum Stalowej Woli około godziny 11.15 dostał padaczki. Auto zjechało z drogi i ścięło drzewo.

Zobacz także: 5 osób zginęło w katastrofie samolotu w Kolumbii. Do wypadku doszło niedługo po starcie maszyny

(Dostawca: x-news)

Jak wynika ze wstępnych ustaleń, 29-letni kierowca jechał Alejami Jana Pawła II w kierunku Niska. Przed przejściem dla pieszych przy komendzie straży pożarnej kierowca dostał ataku padaczki i zasłabł. Auto zjechało z drogi, przejechało pas zieleni oraz ścieżkę rowerową z chodnikiem. Pojazd staranował młode drzewo.

Przed przyjazdem służb ratunkowych kierowcy jadący alejami zatrzymywali się, aby udzielić pomocy poszkodowanemu. Na szczęście w zdarzeniu nikt nie został ranny. Lekarz zdecydował o hospitalizacji ofiary zdarzenia. Zakwalifikowano je jako kolizję. Auto zostało odholowane na lawecie.

W piątek około godziny 13.30 pomiędzy miejscowościami Nowiny, a Pniów w gminie Radomyśl nad Sanem, doszło do poważnego wypadku drogowego, w którym trzy osoby zostały ranne. W zderzeniu udział wzięły dwa pojazdy: opel astra na stalowowolskich tablicach rejestracyjnych oraz citroen na sandomierskich blachach.

Jak wynika ze wstępnych ustaleń citroen berlingo wyjeżdżał z leśnej dróżki na drogę wojewódzką. W pewnym momencie w bok pojazdu uderzył prawidłowo jadący opel astra. Po uderzeniu jeden z pojazdów zatrzymał się na środku jezdni tak że droga została zablokowana. Poszkodowani samodzielnie opuścili auta. Trzy osoby z obrażeniami przewieziono do stalowowolskiego szpitala.

W piątek około godz. 17:45 na numer alarmowy 112 wpłynęło zgłoszenie o próbie samobójczej mężczyzny na moście na rzece San w Stalowej Woli na ulicy Czarnieckiego. Jak się okazało 59-letni mężczyzna stał przy barierce na moście nad rzeką San. W pewnym momencie zaczął przechodzić przez barierkę, z zamiarem skoku do rzeki. Incydent zauważyło kilku kierowców. Domyślając się co może się stać, zatrzymali się na poboczu i próbowali odwieźć go od skoku. To go powstrzymało od targnięcia się na życie. Wycofał się na chodnik i zaczął się oddalać. Trafił wprost do nadjeżdżającego policyjnego radiowozu. Policjanci zatrzymali 59-letniego desperata. Został przekazany pod opiekę lekarza a następnie przewieziony do szpitala. Prawdopodobnie mężczyzna chwilę wcześniej pokłócił się z dorosłym synem.

W Stalowej Woli w sobotę około godziny 7.15 na ulicy Ofiar Katynia doszło do groźnie wyglądającego wypadku drogowego. 21-letni kierowca mitsubishi carisma na niżańskich tablicach rejestracyjnych zjeżdżał z ronda przy Jubilacie w kierunku zajazdu Sezam. Zaraz po opuszczeniu ronda kierowca stracił panowanie nad pojazdem. Auto zjechało w prawo na zielony pas, taranując słup latarni, a następnie dachując na środku drogi.

Kierowca tłumaczył, że nie miał dużej prędkości, tylko jezdnia była śliska. - Złapałem krawężnik, następnie uderzyłem w latarnię i nic już nie mogłem zrobić. Dobrze, że nic się nie stało, bo zabiłbym swojego najlepszego kumpla. Dopiero co wróciliśmy na święta do domów - relacjonował na miejscu. Kierowca oraz pasażer nie odnieśli obrażeń. Byli trzeźwi. Zdarzenie zakwalifikowano jako kolizję, a kierującego ukarano mandatem karnym.

Auto zostało postawione na kołach przez strażaków i policjantów, następnie odłączono w nim zasilanie. Wezwano także pogotowie energetyczne do odłączenia zasilania w uszkodzonej latarni.

W sobotę, w wigilię Bożego Narodzenia, około godziny 10.10 strażacy zostali wezwani do pożaru mieszkania na czwartym piętrze w bloku przy ulicy Komisji Edukacji Narodowej 8. Mieszkanie było szczelnie zamknięte, mimo to toksyczny dym wyczuł jeden z sąsiadów, który powiadomił straż pożarną. W trakcie pożaru w mieszkaniu nie było żadnych osób.

Jak się okazało, do rodzinnego mieszkania przyjechała z zagranicy córka do mamy. Rano udały się do hali targowej na świąteczne zakupy. W mieszkaniu została paląca się świeczka - betlejemskie światełko. Jak powiedziała córka, jej mama bardzo się z niego cieszyła, jednak ta ostrzegała ją, aby przed wyjściem płomień zgasić. Kobieta jednak odmówiła. - Ma mama teraz swoje światełko betlejemskie - komentowała córka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie